[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ca³e miasta s¹ ich ró¿añcami, na które nizaj¹ wspomnienia.Có¿ za boska pamiêæ! Wykraczaj¹ca poza zwyk³e znaczenie tego s³owa.Pamiêæ, jak¹ Bóg zachowa³ o Stworzeniu; a one wykorzystuj¹ ten.ten boski dar do katalogowania!Jej oczy lœni³y po doznanym wstrz¹sie.- One s¹.urzêdnikami, w³aœnie tak.Razem z tym Gruczo³em maj¹ w³adzê, prawda? Moc czynienia cudów.Mog¹ te¿ byæ jak szarañcza, te Muchy.Mog¹ poch³aniaæ miejsca, jeœli strac¹ kontrolê nad t¹ si³¹.mW pewnym sensie mia³a racjê.Muchy ze swym Gruczo³em nie tyle mia³y dostêp do "Boga", co do uniwersalnej si³y informacji, do metapamiêci Wszechœwiata; do pewnego wymiaru bêd¹cego fundamentem rzeczywistoœci.Wykorzystywa³y si³ê utrzymuj¹c¹ rzeczywistoœæ, zachowuj¹c¹ jej ci¹g³oœæ.Pamiêæ by³a Ÿród³em to¿samoœci wszystkiego, jedynym ogniwem ³¹cz¹cym wra¿enia i zdarzenia - nie tylko ¿ywych istot, lecz ca³ego fizycznego Wszechœwiata.Pamiêæ Much by³a tak doskona³a.- One s¹ chore - rzek³ szorstko.- Ogarniête obsesj¹.Zbyt jednostronnie rozwiniête.Szalone.Czy¿ te s³owa nie dotyczy³y i jego? O nie! Œwiadomie unikn¹³ zimnego prysznica, jaki mog³y nañ œci¹gn¹æ jego zdolnoœci, burz¹c wszelkie bariery miêdzy nim a innymi, niszcz¹c jego osobowoœæ.Dlatego usi³owa³ zapamiêtaæ ró¿ne miejsca i sceny swojego ¿ycia, ¿eby znaleŸæ w nich oparcie.Muchy zapamiêtywa³y rzeczywistoœæ tak dobrze, ¿e mog³a ona staæ siê ofiar¹ ich myœli; tyle, ¿e by³y jedynie - w³aœnie tak! - urzêdnikami, zwyk³ymi referentami kataloguj¹cymi obce fakty, przypisuj¹cymi je do zapamiêtanych obiektów, kolekcjonuj¹cymi nowe miejsca jak puste karty kartoteki.Jednak kiedy tamta Mucha zosta³a zabita, zniknê³a kopu³a bazyliki Œwiêtego Piotra.Ich moc wydostawa³a siê na zewn¹trz; oddzia³ywa³a na Oliviê.To tej sile zawdziêcza³a swoje nadzwyczajne przeb³yski intuicji, zdolnoœæ przepowiadania przysz³oœci.- Cuda bez wiary! - wykrzyknê³a Kathinka.- Niebiosa, miasta Boga, wybudowanie przez urzêdników z Piek³a.Gorzej; urzêdników znik¹d.- Im wczeœniej odlec¹ do domu, tym lepiej, co? Pozostawiaj¹c nam nasz œwiat i nasze rozmowy rozbrojeniowe, nasze zwyk³e przekonania i niebezpieczeñstwa.To co o nich mówimy, to g³Ã³wnie.s ³ o w a.Pamiêæ, superpamiêæ; co o tym wiemy? Muchy zak³adaj¹, ¿e jesteœmy do nich podobni, ¿e budujemy koœcio³y, aby zapamiêtaæ fakty! One nie s¹ podobne do nas bardziej ni¿ wieloryby.- Jeœli nie mo¿emy siê z nimi dzieliæ.po³¹czyæ siê, jeœli one nie s¹ ani Bogiem, ani diab³em.- zaczê³a Kathinka.Cichy pomruk piramidy uton¹³ w nag³ym ryku silnika, szumie œmigie³ helikoptera, brzêku metalu.Przez luk wsunê³a siê aluminiowa drabinka, tworz¹c pomost.S¹dz¹c po odg³osach, przez inne luki tak¿e.Ludzkie g³osy krzycz¹ce: naprzód, naprzód! Zamaskowany komandos uzbrojony w karabin maszynowy wdrapa³ siê zwinnie jak ma³pa po drabince i zeskoczy³ na pok³ad.Blask nie obróci³ go w popió³.Nastêpny komandos poszed³ w jego œlady.Przybyli wspólnicy.- Ca³kowicie pokojowa akcja.G³upawo uœmiechniêty Tarini równie dobrze móg³by zachwalaæ jakiœ towar.- Chcia³eœ powiedzieæ: inwazja! - odpar³ Charles.Tarini wszed³ do piramidy zaraz po tym, jak otrzyma³ raport, ¿e zosta³a zajêta, a nieliczne Muchy obecne w œrodku unieruchomione.Prowizoryczne furtki z drucianej siatki zakrywa³y teraz wszystkie luki, poniewa¿ nikt nie wiedzia³, jak mo¿na by je zamkn¹æ.Ju¿ kilka Much, wracaj¹cych, by siê opró¿niæ, kr¹¿y³o lub unosi³o siê nad piramid¹, nie mog¹c dostaæ siê do œrodka.Poniewa¿ nie podjê³y ¿adnych wrogich dzia³añ, nikt im nie przeszkadza³.- ¯adnych ofiar, Carlo.Zdobyliœmy gwiazdolot."My" - to znaczy kto? ONZ? NATO? CIA? ABCDE?- Statek napêdzany przez paranormalny Gruczo³ - rzek³ Charles.- Napêdzany przez co?Dyskusja rozpoczêta przy najbli¿szym luku wlotowym trwa³a krótko; po chwili do³¹czy³a do nich Olivia.Ignoruj¹c Tariniego spojrza³a na Charlesa.Popatrzy³a na cieñ czasu, który spêdzi³ w zbiorniku, a póŸniej na zakonnicê.Nagle zanios³a siê szaleñczym chichotem.- Lubie¿niku - powiedzia³a do Charlesa.- Ty nie chcesz mnie; chcesz zakonnicy, jak pragnê pieprzyæ! Potrzebujesz swojej Martine, która wyci¹gnie ciê z tego bagna, poniewa¿ jest stukniêta.Och, kurwa; to kwestia gruczo³Ã³w, prawda? Zawsze chodzi o gruczo³y.Dotknê³a rêkami skroni.- Tak, tutaj, blisko Gruczo³u, wizje s¹ wyraŸniejsze.ChodŸmy go zobaczyæ.Chcê popatrzeæ na jego cienie! Mo¿e wtedy dowiemy siê, w jakie gówno wdepnêliœmy dziêki tobie, Dino Fuchsie Prometeuszu!Wybaczcie ten wybuch.Wibracje roju wytr¹ci³y Oliviê z równowagi.Tarini wytrzeszczy³ oczy.- Dino fuksem Prometeusza?- Tak, jesteœ pieprzniêtym Prometeuszem! Chcia³byœ wykraœæ ogieñ! Lecieæ na Jowisza! Na grzbiecie sêpa, który wyrwie nasze flaki!Odezwa³a siê jedna z unieruchomionych Much:- WeŸmiemy pasa¿era, jeœli chcecie.w podró¿ we œnie pamiêci z Gruczo³em.je¿eli powstrzymacie wasz z³y atak, z³y dla waszych miast.- Grozicie nam? - spyta³ Tarini
[ Pobierz całość w formacie PDF ]