[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.159O pi¹tej trzydzieœci Dimitri wetkn¹³ g³owê w drzwi.— Idê do szybu numer 1 zaj¹æ siê odstrza³em, Rod.— Mój Bo¿e, która to godzina? — Rod zerkn¹³ na zegarek.— Ju¿ tak póŸno?— Tutaj robi siê doœæ wczeœnie póŸno — zgodzi³ siê Dimitri.— Wychodzê.— Zaczekaj! — zatrzyma³ go Rod.— Ja siê tym zajmê.— Nie musisz — sprzeciwi³ siê Dimitri.Codzienna, standardowa procedura Kompanii wymaga³a, ¿eby odstrza³ odbywa³ siê pod nadzorem dyrektora kopalni lub jego zastêpcy.— Nie, ja siê tym zajmê — powtórzy³ Rod.Dimitri otworzy³ usta, aby nadal protestowaæ, ale widz¹c wyraz twarzy Roda szybko zmieni³ zamiar.— No wiêc dobrze.Do jutra.— I wyszed³.Rod uœmiechn¹³ siê dostrzegaj¹c swój sentymentalizm.Sonder Ditch by³a teraz jego i, na Boga, to on odpali w niej swój pierwszy w³asny ³adunek.Czekali na niego przy stalowych drzwiach kontrolnego pokoju odstrza³Ã³w, mieszcz¹cego siê w wie¿y wyci¹gowej.By³o to niewielkie pomieszczenie o betonowych œcianach, przypominaj¹ce bunkier.Istnia³y tylko dwa klucze do drzwi.Dimilri mia³ jeden, Rod drugi.Sztygar i g³Ã³wny elektryk do³¹czyli swoje do setek gratulacji, jakie odebra³ ju¿ tego dnia.Rod otworzy³ drzwi i weszli do ciasnego pomieszczenia.— SprawdŸ — poleci³ Rod i sztygar zacz¹³ telefonowaæ do dy¿urnych w szybach numer 1 i numer 2.aby potwierdzili, ¿e wszyscy pracuj¹cy opuœcili Sonder Ditch, ¿e wszyscy ludzie, którzy zjechali rano, znajduj¹ siê ju¿ na górze.Tymczasem g³Ã³wny elektryk stan¹³ za pulpitem kontroluj¹cym instalacjê elektryczn¹.Spojrza³ na Roda.— Gotowy do zamkniêcia obwodów, Mr Ironsides.— Zaczynaj — Rod skin¹³ g³ow¹ i mê¿czyzna nacisn¹³ w³¹cznik.Na tablicy kontrolnej ukaza³o siê zielone œwiate³ko.160— Obwód na pó³nocnej œcianie w numerze 1 zamkniêty i zielone.— W³¹cz — poleci³ Rod i elektryk nacisn¹³ nastêpny w³¹cznik.— Obwód na wschodniej œcianie w numerze 1 zamkniêty i zielone.— W³¹cz.Znów ukaza³o siê zielone œwiat³o pokazuj¹ce, ¿e obwód zosta³ zamkniêty.Czerwone œwiat³o pokaza³oby jakiœ b³¹d i tablica sygnalizacyjna schematów nie informowa³aby o zamkniêciu obwodu.Obwód za obwodem zosta³ przygotowany i elektryk odst¹pi³ od tablicy kontrolnej.— Wszystkie zielone i zamkniête.Rod spojrza³ na sztygara.—- Wszystkie poziomy czyste, Mr Ironsides.Gotowe do odstrza³u.— Cheesa! — by³a to tradycyjna komenda, która przetrwa³a od czasów, gdy ka¿dy zapalnik by³ odpalany rêcznie przez strza³owego.„Cheesa", to s³owo Bantu, oznaczaj¹ce „zapalaæ".Sztygar podszed³ do tablicy kontrolnej i otworzy³ klatkê chroni¹c¹ du¿y czerwony przycisk.— Cheesa! — powtórzy³ sztygar i uderzy³ w przycisk d³oni¹ zwiniêt¹ w piêœæ.Natychmiast na tablicy kontrolnej znik³ rz¹d zielonych œwiate³ek i ukaza³ siê rz¹d czerwonych.Eksplozje przerwa³y obwody.Grunt pod ich nogami zacz¹³ siê trz¹œæ, nast¹pi³y odstrza³y w wyrobiskach.Na przodkach eksplodowa³y g³Ã³wne ³adunki, potem stopniowo postêpowa³y nastêpne wybuchy.Ka¿dy odstrza³ odrywa³ z czo³a przodka dziesiêæ ton ska³y.Przy koñcu rozrastaj¹cych siê eksplozji ich rozmieszczenie uk³ada³o siê w coraz bardziej skomplikowany wzór.11 — Kopalnia zlola161Pierwszy rz¹d wrêbiaj¹cych szed³ w dó³ od œrodka owalnej czêœci œciany przodka.Potem ³adunki ramieniowe w k¹tach wierzcho³kowych, od których odchodzi³y ³adunki kolanowe w k¹tach u podstawy.Moment przerwy, pe³en py³u i dymu azotowego wiruj¹cego w chodnikach, a potem ryk u³atwiaczy z obu stron utworzonych otworów.Znowu przerwa, a potem wybuchy podnosz¹ce, wzd³u¿ podstawy, które podnosi³y skruszon¹ ska³ê i odrzuca³y j¹ od czo³a przodka.Rod móg³ to sobie dobrze wyobraziæ.Chocia¿ ludzkie oko nigdy nie widzia³o takiego wybuchu, wiedzia³ dok³adnie, co siê dzia³o na dole.Zamar³ ostatni wstrz¹s.— To wszystko.Koniec wybuchów — rzeki sztygar.— Dziêkujê — Rod nagle poczu³ siê zmêczony.Chcia³ napiæ siê tego drinka, mimo ¿e krótka rozmowa dzisiejszego ranka ostrzeg³a go, ¿e Dan prawdopodobnie bêdzie nie do zniesienia.Nie wyobra¿a³ sobie rozmowy obracaj¹cej siê wokó³ nowej mi³oœci Dana.Zaraz jednak uœmiechn¹³ siê, gdy pomyœla³, co go potem czeka wieczorem w Johannesburgu, i nagle odesz³o go zmêczenie.Siedzieli patrz¹c na siebie.— Martwiê siê tylko o trzy rzeczy — powiedzia³a Terry do Roda.— O co takiego? — spyta³ Rod wcieraj¹c llanel¹ myd³o w twarz.— Po pierwsze, twoje nogi s¹ za d³ugie do tej wanny.Rod przemieœci³ nogi i Terry piszcz¹c omal nie wylecia³a z wody.— Rodneyu Ironsides, mo¿e bêdziesz tak dobry patrzeæ, gdzie wtykasz palce od nóg!— Wybacz mi.— Pochyli³ siê i poca³owa³ j¹.— Powiedz, co ciê jeszcze martwi.— No, po drugie, martwiê siê tym, ¿e siê wcale nie martwiê.— Mówi³aœ, ¿e z jakiej to czêœci Irlandii pochodzisz?— zapyta³ Rod.— Z County Cork?— Chcê przez to powiedzieæ, ¿e to okropne, i¿ nie mam nawet najmniejszych wyrzutów sumienia.Kiedyœ by³am przekonana, ¿e gdyby mi siê przydarzy³o coœ takiego, nie mog³abym nikomu spojrzeæ w oczy.tak bym siê wstydzi³a.— Wziê³a od niego flanclê i zaczê³a namydlaæ mu ramiona i piersi.— A teraz nie tylko siê nie wstydzê, ale chcia³abym stan¹æ na œrodku Eloff Street w czasie najwiêkszego ruchu i wykrzyczeæ: „Rodney Ironsides jest moim kochankiem!"— Wobec tego, aby to uczciæ, wypijmy.— Rodney zmyl myd³o z r¹k i podniós³ z pod³ogi dwa kieliszki z winem.Jeden da³ Terry i tr¹cili siê, a musuj¹cy Cape Burgundy za-b³yszcza³ rubinow¹ czerwieni¹.163— Rodney Ironsides jest moim kochankiem! — wznios³a toast.— Rodney Ironsides jest twoim kochankiem — przyzna³ i wypili.— Teraz ja wzniosê toast — oœwiadczy³.— Jaki? — trzyma³a kieliszek w pogotowiu.Rod pochyli³ siê i wla³ czerwone wino miêdzy jej piersi.Sp³ynê³o po jej bia³ej skórze jak krew i Rod uroczyœcie zaintonowa³:— B³ogos³awiony ten statek i wszyscy, którzy na nim p³ywaj¹!Terry wykrztusi³a z zachwytem:— A teraz w rêce kapitana.Niech dzier¿y mocno ster w swoich rêkach.-— Niech jego dno nigdy nie wyr¿nie o ska³ê.— Niech bêdzie regularnie torpedowany.— Terry Steyner, ty jesteœ okropna.— Tak, jestem, prawda? — I opró¿nili kieliszki.— Teraz powiedz mi, jakie jest twoje trzecie zmartwienie?— Manfred wraca w sobotê do domu.Przestali siê œmiaæ.Rod siêgn¹³ po butelkê burgunda i nape³ni³ kieliszki.— Mamy jeszcze piêæ dni — rzek³.Dla Manfreda Steynera by³ to tydzieñ osobistego triumfu.Treœæ jego przemówienia, które wyg³osi³ podczas konferencji, by³a tematem wszystkich rozmów i ca³a dyskusja obraca³a siê wokó³ niej.Poproszono go, aby powiedzia³ coœ na zakoñczenie bankietu, który mia³ zaszczyciæ swoj¹ obecnoœci¹ genera³ de Gaulle.Potem genera³ poprosi³ Manfreda, ¿eby w jednym z bocznych pokojów napi³ siê z nim kawy i brandy.Genera³ by³ bardzo ³askawy, zadawa³ pytania i uwa¿nie s³ucha³ odpowiedzi.Dwukrotnie wezwa³ swego ministra finansów, aby zwróci³ uwagê na odpowiedzi Manfreda.Ich po¿egnanie by³o bardzo serdeczne; rz¹d w uznaniu dla zas³ug Manfreda przyzna³ mu odznaczenie.Manfred jak wiêkszoœæ Niemców mia³ s³aboœæ do mundurów i orderów.Wyobra¿a³ sobie, jak bêdzie wygl¹daæ na tle jego œnie¿nobia³ej koszuli gwiazda ze wstêg¹.Mia³ wspania³¹ prasê we Francji i w kraju.Nawet „Time" w najbardziej krytycznej czêœci zamieœci³ artyku³, który zaopatrzy³ w zdjêcie de Gaulle'a pochylaj¹cego siê nad niskim Manfredem, jakby z trosk¹ k³ad¹c rêkê na jego ramieniu.A pod zdjêciem podpis:„Myœliwy i jastrz¹b.Aby z³apaæ dolara?" Stoj¹c teraz w ma³ej szatni, w tylnej czêœci boeinga Linii Po³udniowoafrykañskich, Manfred gwizda³ cicho zdejmuj¹c koszulê i kamizelkê; zgniót³ je w kulê i wrzuci³ do kub³a.Nagi do pasa wytar³ siê wilgotnym rêcznikiem i natar³ cia³o Eau du Cologne 4711.Z neseseru wyj¹³ elektryczn¹165maszynkê do golenia.Przesta³ gwizdaæ krzywi¹c twarz w czasie golenia.Przez jego umys³ przebiega³a strona za stron¹ raportu, który dostarczy³ mu dziœ rano do hotelu Andrew.Manfred doskonale pamiêta³ wszystko, co tam napisano
[ Pobierz całość w formacie PDF ]