[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Toteż ustąpiłam jej wytwornie, gdy popijałyśmy herbatkę w salonie, podjednym z najwspanialszych płócien Dorcas.(Wschód księżyca w pełni nad laguną -bardzo chłodny, melancholijny i tajemniczy.Byłam z niego naprawdę dumna.) Niepadło bodaj słowo ani o obrazie, ani o Dorcas; ale z oczu Christine wyczytałamwszystko, co chciałam wiedzieć.Planowana przez nią na następny tydzień wystawazostała po cichu odwołana. Hazardziści mawiają, że trzeba się wycofać z gry, póki się maprzewagę.Gdybym się dobrze zastanowiła, wiedziałabym w porę, że Christine nieda za wygraną i wcześniej czy później przejdzie do kontrataku. Czas wybrała sobie bez pudła: poczekała, aż dzieci będą wszkole, Babcia pójdzie w gości, a ja pojadę na zakupy na drugi koniec wyspy.Przypuszczam, że najpierw zadzwoniła, żeby upewnić się, czy nikogo nie ma wdomu, to znaczy nikogo ludzkiego gatunku.Nie pozwoliliśmy Dorcas odbieraćtelefonów; choć na początku robiła to chętnie, nie mieliśmy powodu do radości.Przez telefon Szympansuper sprawia wrażenie pijaczyny, co może być przyczynąróżnorakich nieporozumień. Domyślam się całego przebiegu wydarzeń: Christine zapewnepodjechała pod nasz dom, wyraziła ogromne zaskoczenie moją nieobecnością iwprosiła się do mieszkania.Bez ceregieli próbowała wydusić coś z Dorcas, ale naszczęście przygotowałam mą antropoidalną artystkę na tę okoliczność."Dorcasnamalować" - wbijałam jej wielokroć do głowy po każdej naszej twórczej sesji."Nie Pańcia namalować, tylko Dorcas namalować." Aż wreszcie sama w to na pewnouwierzyła. Jeśli nawet moja tresura i skromny zasób pięćdziesięciu słówzbiły Christine z tropu, to szybko się pozbierała.Była damą zdolną dobłyskawicznego działania, a Dorcas to potulne i usłużne stworzenie.Christine,zdecydowana ujawnić zmowę i fałszerstwo, musiała poczuć się uradowana, gdyDorcas w dobrej wierze zaprowadziła ją do pracowni w garażu; musiała tam teżdoznać lekkiego szoku. Wróciłam do domu około pół godziny później i od razu wiedziałam,że coś się święci, widząc zaparkowane przy krawężniku auto Christine.Łudziłamsię, że jeszcze nie jest za późno, ale gdy tylko weszłam do podejrzanie cichegodomu, miałam pewność, że nie zdążyłam.Coś się stało; przecież Christine niezamykałaby się buzia, nawet gdyby jej jedynym słuchaczem była małpa.Najkrótszachoćby chwila ciszy była dla niej nie mniejszym wyzwaniem niż zamalowane płótno;musiała wypełnić ją dźwiękiem własnego głosu. Dom tonął w ciszy; żadnego znaku życia.Z rosnącym niepokojemprzeszłam na palcach przez salon, jadalnię i kuchnię do tylnego wyjścia.Drzwigarażu były uchylone i ostrożnie zajrzałam do środka. Prawda objawiła mi się z całą ostrością.Uwolniona wreszcie spodmojego wpływu, Dorcas wypracowała w końcu swój własny styl.Malowała szybkimi,pewnymi pociągnięciami pędzla, ale zupełnie inaczej, niż starałam się jąnauczyć.A co do tematu. Poczułam się głęboko urażona, gdy ujrzałam karykaturę, którasprawiała Christine tyle radości.Tak mi się Dorcas odwdzięczała po tym, co dlaniej zrobiłam.Wiem oczywiście, że nie można posądzać jej o złośliwe zamiary iże wówczas była to po prostu spontaniczna ekspresja! Psychologowie i krytycy,którzy napisali te bzdurne noty do katalogu jej wystawy w Guggenheim, twierdzą,że jej portrety rzucają nowe światło na stosunki pomiędzy człowiekiem azwierzęciem i pozwalają nam po raz pierwszy spojrzeć z zewnątrz na ludzkigatunek.Ale ja nie dostrzegałam tych subtelności, gdy kazałam Dorcas wracaćnatychmiast do kuchni. Nie tylko bowiem temat obrazu wyprowadził mnie z równowagi:doprawdy ciężko mi było pogodzić się z myślą, że zmarnowałam tyle czasu nakształcenie u niej techniki - i dobrych manier.Nic nie robiła sobie z moichdługotrwałych nauk, siedząc nieruchomo przed sztalugami z założonymi rękoma. Już wówczas, u progu kariery Dorcas jako awangardowej artystki,z bólem serca spostrzegłam, że ma ona więcej talentu w jednej zwinnej nodze niżja w obu rękach.przekład : Zbigniew Kański powrót
[ Pobierz całość w formacie PDF ]