[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Teraz proszę uważać.Powiem wiersz. Mnemon oparł się wygodnie, przymknął oczy i zacząłrecytować.Lind słuchał z twarzą napięta, w skupieniu.I ja też słuchałem,przeklinając niewprawną pamięć i modląc sie, żeby mi nie kazano wyjść z pokoju. Wiersz był długi i bardzo dziwny i piękny.Do dziś mamgo w całości.Ale najczęściej przypominają mi się te oto wersy: Zaklęte wnęki, okna w groźnych wirach morza, Wśród piany, tam - gdzie kraje baśni zatracone. (John Keats -Oda do słowika.Tł.Jerzy pietrkiewicz) Jesteśmy ludźmi: dziwacznymi istotami o dziwacznychgustach.Kto by nas podejrzewał o głód tego co niewysłowione? Co to był za głód,że kazał człowiekowi oddać trzy buszle ziarna za jeden aforyzm Gnostyków?Widocznie człowiek musi żywić ducha ale my? Kto by pomyślał? Komu by przyszło dogłowy, że cierpimy z niedożywienia, bo brak nam Platona? Czy człowiek może sięrozchorować z braku Plutarcha albo umrzeć na niedobór Arystotelesa? Ja wiem, że tak.Sam widziałem efekty gwałtownegoodstawienia Strindberga strindbergomanowi. Naszawspólna przeszłość jest nieodzowną częścią każdego z nas, a odebrać nam tęczęść, znaczy nieuleczalnie nas okaleczyć.Znam kogoś, kto nabrał odwagidopiero, gdy mu opowiedziano o Epaminondasie, znam też kobietę, która stała siępiękna, kiedy usłyszała o Afrodycie. Zapamiętałymwrogiem Mnemona był nauczyciel z naszej szkoły, pan Vich, który wszystkiegonauczał w wersjach autoryzowanych.Drugim wrogiem Mnemona był Ojciec Dulces,który troszczył się o nasze duchowe potrzeby z ramienia UniwersalnegoPatriotycznego Kościoła Ameryki. Mnemon godził w obate autorytety.Mówił nam, że wiele ich nauk to kłamstwa albo fałszywe wersjesłynnych powiedzeń, tak przeformułowane, żeby głosiły coś wręcz przeciwnego dointencji autora.A już godzeniem w same podstawy naszej cywilizacji byłopodważenie przez Mnemona wiarygodności następujących aforyzmów: Większość ludzi ma niemałe aspiracje. Najcenniejsze jest życie niezbadane. Poznaj siebie w dopuszczalnych granicach. Słuchaliśmy Mnemona i rozmyślaliśmy nad tym, co nammówił.Powoli, z trudem zaczynaliśmy na nowo myśleć, rozumować, badać świat nawłasną rękę.A kiedy już do tego doszło, zaczęliśmy też żywić nadzieję.Ńeoklasyczny rozkwit naszej wioski był okresem krótkotrwałym, gwałtownym,nieoczekiwanym i dla wszystkich radosnym.Jedno tylko ostrzegło mnie, że kresmoże być bliski.Pewnego dnia, wczesną wiosną, pomagałem w lekcjach jednemu zdzieci sąsiadów.Dziecko miało nowe wydanie "Historii powszechnej" Dunstera,więc skorzystałem z okazji i przekartkowałem rozdział dotyczący Srebrnego Wiekuw Rzymie.Dopiero po kilku minutach połapałem się, że opuszczono Cycerona.Niebyło go nawet w indeksie, chociaż figurowały tam nazwiska o wiele mniejznacznych poetów i mówców.Ciekaw byłem, za jakie to zbrodnie został w tensposób wstecznie osądzony. I nagle pewnego dnia, jakgrom z jasnego nieba, przyszedł koniec.Do wioski przybyło trzech ludzi.Ubranibyli w szare mundury z mosiężnymi insygniami.Twarze mieli szerokie bez wyrazu,maszerowali sztywno w ciężkich, czarnych butach.Wszędzie chodzili razem izawsze stawali jeden bardzo blisko drugiego.Nie zadawali pytań.Z nikim nierozmawiali.Wiedzieli dokładnie, gdzie mieszka Mnemon: popatrzyli na mapę i bezwahania ruszyli pod właściwy adres. W pokoju Smithaspędzili może z dziesięć minut. Potem trzej policjanciznów ukazali się na ulicy, maszerując razem, jak jeden mąż.Strzelali oczami wprawo i w lewo; wyglądało na to, że się boją.Szybko opuścili wioskę. Pochowaliśmy Smitha na wzgórzu, skąd jest widok nacałą dolinę, tuż koło miejsca, gdzie po raz pierwszy zacytował Williama Jamesa,pośród późnych, jesiennych kwiatów, które miały spojrzenia dzieci i ustastarców. Pani Blake, wbrew powszechnie przyjętymobyczajom, nazwała swego najmłodszego syna Cycero.Pan Lind o swoim jabłkowymsadzie mawia: Xanadu.Ja sam stałem się zagorzałym Zoroastrianinem, od początkudo końca na wiarę, gdyż nie wiem o tej religii nic ponad to, że zaleca mówićprawdę i posyłać strzałę prosto przed siebie. Ale towszystko bezowocne gesty.Prawda jest taka, że bezpowrotnie utraciliśmy iXanadu, i Cycerona, i Zoroastro.Co jeszcze straciliśmy? W jakich wielkichbitwach braliśmy udział, jakie budowaliśmy miasta, jakie zdobywaliśmy dżungle? Oczym śpiewało się pieśni, o czym śniło się sny? Dzisiaj- zbyt późno -zrozumieliśmy; że nasza inteligencja jest rośliną, która musi tkwić korzeniami wżyznej glebie przeszłości. Inaczej mówiąc, odebranonam pamięć zbiorową, najważniejszą część istnienia.Jesteśmy nędzarzami.Wzamian za pałace wyobraźni ci, którzy nami rządzą, podarowali nam namacalnegliniane lepianki.Źle wyszliśmy na tej zamianie. Mocąoficjalnego zarządzenia Mnemona w ogóle nigdy nie było.Specjalnym dekretemzaliczono go do niewyjaśnionych fantazji czy też złudzeń - jak Cycerona.A ja,który to piszę, również wkrótce przestanę istnieć.Będę zakazany, tak jak Cyceroi jak Mnemon. Nic mi już nie pomoże: prawda jestnazbyt krucha, zbyt łatwo rozpada się w żelaznych rękach naszych władców.Niktmnie nie pomści.Nikt nie będzie o mnie pamiętał.Jeżeli bowiem nawet wielkiegoZoroastra pamiętał w końcu tylko jeden człowiek, a i tego zabito, to jaka możebyć dla mnie nadzieja? Pokolenie krów! Owiec! Świń!Nie mamy w sobie nawet tyle ducha co koza! Jeżeli człowiekiem był Epaminondas,jeżeli człowiekiem był Achilles, jeżeli człowiekiem był Sokrates - to czy i myjesteśmy ludźmi?przekład : Jolanta Kozak powrót
[ Pobierz całość w formacie PDF ]