[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W³o¿y³ d³onie w rajstopy i œci¹gn¹³ je w dó³ przez biodra do ud, wkoñcu obna¿aj¹c ca³e nogi.Czu³ ciep³o jej delikatnej skóry promieniuj¹ce najego twarz.Uwolni³ jej stopy z rajstop.Angie nie przestawa³a graæ, jej ³okieætañczy³ z zapa³em, piersi ko³ysa³y siê, ca³e cia³o by³o napiête w zapamiêtaniu.Stanley po³o¿y³ d³oñ na jej prawym poœladku i przyci¹gn¹³ j¹ ku sobie.Poca³owa³jej delikatny, p³aski brzuch.Zeœlizgn¹³ siê koñcem jêzyka przez jej w³osy³onowe do mokrego ciep³a sromu.Zadr¿a³a, uœmiechnê³a siê, ale nie przesta³agraæ.Liza³ j¹, miarowo i szybko.Niespodziewanie przesta³a graæ i opuœci³a skrzypce.Cisza okry³a ich jak miêkki p³aszcz.Zamkn¹³ oczy.Jej soki sp³ywa³y mu po brodzie.Jej uda by³y napiête.Ma³ympalcem szarpa³a struny jego skrzypiec, dra¿ni¹co, ale i w jakiœ zadziwiaj¹cysposób podniecaj¹co.I pasmem œmierci.tra la la la la.Otoczymy ca³y œwiat.tra la la la la.Otwiera³a siê coraz szerzej jak delikatna, s³odka ostryga.Miêœnie jej ud by³ytak napiête, ¿e a¿ dr¿a³y.Potem wyszepta³a coœ, co zabrzmia³o jak "Oh, deus", idr¿¹c upad³a na kolana, przyciskaj¹c policzek do dywanu.Dysz¹c rozpostar³aramiona i unios³a do góry swe mlecznobia³e poœladki.Stanley wsta³, œci¹gn¹³ górê od pi¿amy i otworzy³ rozporek od spodni.Potrz¹saj¹c swym oszala³ym penisem o purpurowym ¿o³êdziu, wdar³ siê w ni¹ takgwa³townie i ostro, ¿e a¿ krzyknê³a.S³ysza³ w bêbenkach g³oœne têtnienie krwiniczym walenie tropikalnego deszczu o brezent.Gdzieœ w tle do jego œwiadomoœciwdziera³y siê dŸwiêki koncertu skrzypcowego Mendelssohna.Rozwar³ najmocniej jak móg³ jej jêdrne bia³e poœladki.Stan¹³ wobec kwiatuszkatak ma³ego i delikatnego jak cieplarniany goŸdzik.Przykry³ go koñcem palca,jakby chcia³ go ochroniæ, ca³y czas wsuwaj¹c i wysuwaj¹c spomiêdzy jejnabrzmia³ych warg swój œliski, gruby cz³onek, w rytmie natarczywym, brutalnym, ajednak radosnym, jak oklaski i wiwaty t³umu na karnawa³owym pochodzie.Angie nie odzywa³a siê, przyciskaj¹c swój policzek do dywanu i pos³uszniezadzieraj¹c poœladki.Pozycja psa, jak nazywa³a j¹ jego przyjació³ka z collegu,Meanie Collins.Dysz¹c wsuwa³ siê w ni¹ i wysuwa³.O tak, pasmem œmierci.otoczymy ca³y œwiat.W ostatniej chwili wysun¹³ siê z niej, spryskuj¹c wszystko woko³o fontann¹nasienia.Upad³ na dywan obok niej dysz¹cy, zadowolony i wyczerpany.Takiegostosunku nie mia³ od lat.Szorstki, brutalny i w³adczy.¯adnych gier wstêpnych,¿adnych wypowiadanych szeptem obietnic.Tylko posuwanie, dr¿enie i dyszenie.Iorgazm jak wypadek samochodowy.Le¿a³a z twarz¹ odwrócon¹ od niego.Widzia³ jedynie potargany fajerwerk jejw³osów.Siêgn¹³ przez dywan, pog³aska³ j¹ i okrêci³ w³osy wokó³ palców.- By³aœ wspania³a - wyszepta³.- Wiesz o tym? By³aœ wspania³a.Nigdy niespotka³em nikogo takiego jak ty.Angie nie odpowiedzia³a, tylko jej klatka piersiowa unios³a siê i opad³a, jakbypowoli wraca³ jej oddech.- Zagrasz jeszcze dla mnie? - zapyta³ Stanley.- Dlaczego nie powiedzia³aœ mi,¿e umiesz tak graæ? Jesteœ czaruj¹ca.Angie nadal nic nie mówi³a, ci¹gle dysz¹c.Stanley uniós³ siê na ³okciu.- S³uchaj, co powiesz na wspólny prysznic? A potem na drinka.Albo najpierwdrink, a potem prysznic?Bez odpowiedzi.Tylko wznoszenie siê i opadanie szczup³ych pleców.- Wiesz.to, co zrobi³aœ dla mnie dziœ wieczorem.nie czu³em siê tak od lat.Potrafisz graæ jak anio³, a kochaæ siê jak diablica.Wyci¹gn¹³ d³oñ i uj¹³ jej ciê¿k¹ nag¹ pierœ.Jej sutek napi¹³ siê i zmarszczy³.Ca³y czas dr¿a³a prawie jak zwierzê, jak pies pozostawiony bez wody na pustyni.Nagle Stanley zacz¹³ podejrzewaæ, ¿e coœ jest nie w porz¹dku, byæ mo¿e zrani³ j¹w jakiœ sposób, mo¿e nie fizycznie, ale uczuciowo.Przede wszystkim by³brutalny.Œci¹gn¹³ jej rajstopy i wdar³ siê w ni¹ si³¹.Mo¿e nie przywyk³a dotakiego traktowania.Albo w ogóle tego nie znosi³a, ale nie mia³a doœæ odwagiczy si³y, by go powstrzymaæ.Do diab³a! Mówi³a z cockneyowskim akcentem - aprzynajmniej Stanley go za taki uwa¿a³ - a jej zachowanie wydawa³o siêcwaniackie.Ale na skrzypcach gra³a z nieprawdopodobn¹ wirtuozeri¹.Zwirtuozeri¹, która wyciska³a ³zy z oczu.W³aœnie w taki sposób p³aka³ ojciecStanleya na ³o¿u œmierci, gdy Stanley zagra³ mu ulubione utwory Ala Jolsona,Mammy i Wonder Bar.Móg³ zupe³nie Ÿle odczytaæ jej zachowanie.Mo¿e jej nagoœæmia³a znaczenie bardziej artystyczne ni¿ erotyczne.- Angie, pos³uchaj mnie, dobrze siê czujesz? Poruszy³a siê.- Dobrze - mruknê³a.Jej g³os brzmia³ niewyraŸnie, jakby mówi³a przez chusteczkêz chloroformem.- Angie?- Czujê siê dobrze.Ile razy jeszcze bêdziesz pyta³, ty draniu? - wrzasnê³a iodwróci³a g³owê.Nie spogl¹da³ teraz na m³od¹ punkówkê z zadartym nosem, zHerbert Gardens, Chiswick, ale na lodowat¹ celuloidow¹ twarz Kaptura z jegodoskona³ym nosem i doskona³ymi policzkami, i doskona³ymi wydatnymi ustami, i zjego oczami tak czarnymi jak wnêtrze tunelu kolejowego.O Bo¿e, ja.O Bo¿e ja.aaaach!Silny obezw³adniaj¹cy strach przemkn¹³ ka¿dy nerw w jego ciele, Zatoczy³ siê zroz³o¿onymi rêkoma, uderzaj¹c g³ow¹ o biurko.Powsta³ dysz¹c, próbuj¹c z³apaærównowagê.Minê³a dobra chwila, zanim zda³ sobie sprawê, ¿e jest zupe³nie sam.¯e jegosypialnia jest pusta, ¿e do jego uszu dobiegaj¹ tylko odg³osy ruchu ulicznego imuzyki pop z pokoju na górze.Rick Astley, Przytul mnie.Piosenka takprymitywna, ¿e Stanley nie widzia³ ró¿nicy miêdzy ni¹ a hukiem m³otapneumatycznego.Angie zniknê³a, jego skrzypce zniknê³y.Spojrza³ w dó³ na siebie.By³ nagi.Coœlepkiego i wilgotnego obsycha³o na jego udach."O Bo¿e, to mi siê œni³o.Wszystko to tylko sen.Muszê byæ cholernie wykoñczony."Poczu³ siê staro.Schyli³ siê i podniós³ pi¿amê.Chcia³ w³o¿yæ spodnie, alenadepn¹³ na praw¹ nogawkê i omal siê nie przewróci³.W koñcu usiad³ na krawêdzi³Ã³¿ka i ubra³ siê.W nosie mia³ ostry i s³ony zapach nasienia.Poczu³ siêjednoczeœnie zawstydzony, wstrz¹œniêty i przera¿ony.Niemo¿liwym by³o prawieuwierzyæ, ¿e jego dzikie kochanie siê z Angie by³o tylko krótkotrwa³ym snemerotycznym.- Jak zjawa mog³a rozmawiaæ w ten sposób, jak zjawa mog³a graæ w ten sposób? Jakwe œnie mo¿na czuæ w ten sposób, tak cieleœnie i materialnie?Dr¿¹c wsta³.Staraj¹c siê opanowaæ, przeszed³ przez sypialniê ku na wpó³uchylonym drzwiom
[ Pobierz całość w formacie PDF ]