[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wkrótce potem zapad³ w drzemkê, a raczej w zamroczenie alkoholowe.Ysa wsta³a z brzegu mê¿owskiego ³o¿a.Rugen nadal sta³ w pobli¿u, staraj¹c siê zachowaæ obojêtn¹ minê.Je¿eli nawet zauwa¿y³ zdumiewaj¹ce przejœcie Pierœcieni, na pewno - królowa dobrze o tym wiedzia³a - zachowa to dla siebie.Bez w¹tpienia przez te wszystkie lata pozna³ znacznie wiêksze tajemnice.- Przynieœ królowi tyle wina, ile zapragnie - poleci³a s³udze.- Dopilnuj, ¿eby by³o mu wygodnie.Niech œpi.Kiedy obejrza³a siê na Borotha, odnios³a wra¿enie, ¿e teraz zapad³ w prawdziwy sen.Czy dlatego, ¿e bardzo tego pragnê³a? Kiedy drzwi królewskiej komnaty zamknê³y siê za ni¹, Ysa mia³a doœæ czasu, by w samotnoœci uwa¿nie przyjrzeæ siê Pierœcieniom, które, najwidoczniej z w³asnej woli, przenios³y siê na jej rêce.Zdjê³a w³asne pierœcienie i w³o¿y³a je na inne palce.Królewskie Pierœcienie nie przypomina³y zwyk³ych klejnotów.By³y masywne, ciê¿kie i g³adkie, bez drogocennych kamieni.Te szerokie obr¹czki wykuto z metalu tak rzadkiego, ¿e potem ju¿ nigdy nie znaleziono go w Rendelu.Po³yskiwa³y zieleni¹ i z³otem, niekiedy czerwieni¹ migoc¹c¹ na tle b³êkitu i purpury.Zamiast oczek mia³y kawa³ki drewna - w ka¿dym inny.Jedynymi ozdobami tajemniczych Pierœcieni by³ ma³e z³ote listki, odpowiadaj¹ce czterem gatunkom drzew - herbów czterech domów.Ysa mruknê³a “D¹b” i zgiê³a palec wskazuj¹cy prawej rêki, dotykaj¹c nim d³oni.Cis.Teraz z kolei prawy kciuk przemieœci³ siê pod palec wskazuj¹cy, ukrywaj¹c swój Pierœcieñ.Jesion.Palec wskazuj¹cy lewej rêki królowej zadr¿a³, ale siê nie zgi¹³.Ysa w napiêciu wpatrzy³a siê w palec, który jej nie pos³ucha³.Koniuszkiem jêzyka zwil¿y³a wargi.Jarzêbina - rozkaza³a po raz ostatni.Lewy kciuk królowej drgn¹³ gwa³townie, niezale¿nie od jej woli, lecz równie¿ siê nie zgi¹³.Ta sprawa bêdzie wymaga³a dalszych przemyœleñ i badañ.A wiêc prawd¹ jest to, czego siê dowiedzia³a, czytaj¹c potajemnie stare kroniki.Tajemnicze Pierœcienie wybra³y w³aœnie j¹, by je nosi³a.Nagle zda³a sobie sprawê, ¿e czuje siê lepiej, jakby mniej obci¹¿ona troskami ni¿ w ostatnich tygodniach.Jej wszystkie zmys³y jakby siê wyostrzy³y.Wydawa³o siê jej, ¿e mog³aby, gdyby zechcia³a, siêgn¹æ myœl¹ do ka¿dego zak¹tka pa³acu - mo¿e i miasta, tak, nawet ca³ego kraju - i dowiedzieæ siê, co ka¿dy jego mieszkaniec myœli i czuje.Poczu³a wyraŸny przyp³yw energii.Teraz, pomyœla³a.Teraz mogê wezwaæ magicznego s³ugê! Królowi na razie nic nie grozi³o, a j¹ ogarnê³a gor¹czkowa niecierpliwoœæ, by wypróbowaæ symptomy rosn¹cej mocy i dowiedzieæ siê, czy Pierœcienie pomog¹ jej w tym przedsiêwziêciu.Pospieszy³a w stronê komnaty na wie¿y, swojego schronienia, gdzie przechowywa³a wszystkie magiczne przybory.Po drodze minê³a drzwi apartamentów Floriana.Przekona³a siê przy tym, ¿e wyostrzenie zmys³Ã³w to nie produkt jej wybuja³ej wyobraŸni.Nie musia³a uchylaæ drzwi i zagl¹daæ do wnêtrza; wystarczy³ jej s³uch.Dwa z³¹czone cia³a przewraca³y siê na ³o¿u i dysza³y ciê¿ko jak zwierzêta.Florian, nastêpca tronu, zajmowa³ siê tym, co najbardziej lubi³.Nierz¹dnica, któr¹ tej nocy trzyma³ w objêciach, to jedna z pa³acowych s³u¿ek.Ysê rozbawi³a myœl, ¿e takie kobiety bêd¹ siê znajdowaæ dopóty, dopóki bêdzie ¿y³ mêski potomek rodu Borotha, ale w porê powstrzyma³a œmiech.No có¿, przynajmniej nie by³a to ta dziewczyna, której mog³a siê spodziewaæ - córka Jaddena, drobnego nadgranicznego barona, luŸno tylko powi¹zanego z ka¿dym z Czterech Rodów.Ojciec najwidoczniej przywióz³ j¹ do stolicy z zamiarem podsuniêcia jej ksiêciu, uwa¿aj¹c, ¿e wyci¹gnie z tego jakieœ korzyœci.Jakie to szczêœcie, pomyœla³a królowa, ¿e Florian ma prawie takie same upodobania jak jego ojciec.I ¿e ma doœæ zdrowego rozs¹dku, ¿eby nie wi¹zaæ siê z kobiet¹ ni¿szego pochodzenia, z któr¹ by nie chcia³ lub nie móg³ siê o¿eniæ.Wesz³a po schodach do swojej komnaty i zamknê³a za sob¹ drzwi.Cztery wielkie okna wychodz¹ce na wschód, zachód, pó³noc i po³udnie zas³ania³y przejrzyste firanki, mieni¹ce siê delikatnymi barwami têczy, gdy poruszy³ je zb³¹kany podmuch wiatru.Na œrodku okr¹g³ej komnaty sta³o masywne krzes³o, wyrzeŸbione z cennego drewna.Krzes³o mia³o barwê krwi i by³o z tak twardego materia³u, ¿e jego obróbka wymaga³a specjalnych narzêdzi i wielkiej si³y.Obok, na stoliku z tego samego drewna, le¿a³a magiczna ksiêga, nadal otwarta na stronie z zaklêciem przywo³ania niewidzialnego s³ugi, tak jak Ysa j¹ zostawi³a.Z boku sta³ mniejszy stolik i krzes³o; usiad³a tam, by zdj¹æ czepek i zmyæ z twarzy kosmetyki.W³osy królowej, mniej zniszczone przez czary, które tak postarzy³y jej twarz, mia³y czerwonawy odcieñ, podobnie jak wielkie krzes³o.Kiedy wyjê³a spinki, sp³ynê³y wspania³¹, kasztanow¹ kaskad¹ na ramiona.W³o¿y³a skromn¹ sukniê z czerwonego aksamitu, z kapturem, gdy¿ na dworze i w komnacie panowa³ ch³Ã³d.Nasunê³a kaptur na g³owê, podesz³a do wielkiego krzes³a, wziê³a ksiêgê i rozpoczê³a rytua³.£atwo jak nigdy dot¹d wypowiedzia³a trudne s³owa zaklêcia, które odbi³y siê echem od kamiennych œcian i utworzy³y zawieszon¹ w powietrzu sieæ energii.Na oczach królowej sieæ zmaterializowa³a siê w istotê, która, zaskoczona, najwyraŸniej zapomnia³a, ¿e ma skrzyd³a.Chroni¹c stworzenie przed upadkiem, Ysa po³o¿y³a je sobie na kolanach.Rozkoszuj¹c siê t¹ chwil¹ - choæ wiedzia³a,¿e niebawem ujrzy w zwierciadle to, co ostatni magiczny obrzêd zrobi³ z jej twarz¹ - g³aska³a przybysza tak d³ugo, a¿ przesta³ dr¿eæ.Maleñkimi ³apkami uczepi³ siê sukni królowej, ale nie chcia³ na ni¹ spojrzeæ.Chwyci³a za kark ma³e stworzonko.Szamota³o siê w jej rêkach, kopi¹c i trzepocz¹c skórzastymi skrzyde³kami.Podnios³a wiêc wiêŸnia na wysokoœæ oczu, narzucaj¹c mu swoj¹ wolê, podporz¹dkowuj¹c go sobie.Stworzonko otworzy³o pyszczek, ukazuj¹c ostre zêby.Mia³o purpurowy jêzyk z zakrzywionym do góry czubkiem.Ma³y wiêzieñ zaœwiergota³, a potem wyda³ przeci¹g³y, piskliwy okrzyk protestu.Królowa trzyma³a go tak d³ugo, a¿ nabra³a pewnoœci, ¿e nale¿y tylko do niej.- Leæ i szukaj - rozkaza³a i podrzuci³a stworka do góry.Zatrzepota³ skrzyd³ami i skierowa³ siê w stronê okna naprzeciwko swojej pani.W locie kontury jego cia³a jakby siê zamgli³y, a potem nagle znikn¹³.Ysa zmarszczy³a brwi, przygl¹daj¹c siê uwa¿nie miejscu, gdzie po raz ostatni widzia³a swego pos³añca.Potem spokojnie splot³a na kolanach d³onie, czekaj¹c.Przez ten czas pozwoli³a sobie na luksus odœwie¿enia wspomnieñ.Minê³o ponad szesnaœcie lat, odk¹d u¿y³a z powodzeniem swoich mocy i osi¹gnê³a ca³kowite zwyciêstwo.Tamta ¿a³osna kobieta dostatecznie d³ugo ukrywa³a swój stan dziêki modzie - obcis³emu stanikowi koñcz¹cemu siê tu¿ pod piersiami i obszernej, fa³dzistej spódnicy.Byli tacy, którzy nie wiedzieli, ¿e Alditha jest w ci¹¿y do chwili, a¿ prawie zaczê³a rodziæ.Ale w koñcu ta wiedŸma zosta³a zdemaskowana i umar³a razem ze swoim przeklêtym bachorem.Na Bagnach Bale nie ma ucieczki przed œmierci¹.Nikt te¿ nie za¿¹da³ okupu za jej œmieræ, bo Dom Jesionu nie chcia³ rozg³aszaæ swojej hañby.Królowa wybuchnê³a g³oœnym œmiechem, podobnym do gdakania kury vorse.W wielkim ³o¿u w królewskiej sypialni le¿a³.w³aœnie, kto? Cz³owiek? Innym mog³o siê tak wydawaæ, ale ona wiedzia³a, ¿e to tylko pusta skorupa, któr¹ uwa¿a siê za ¿yw¹, bo jeszcze nie przesta³a oddychaæ.Teraz, kiedy sta³o siê to, czego nie mog³aby sobie wyobraziæ, ³atwiej bêdzie utrzymaæ króla przy ¿yciu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]