[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Bo te¿ nim jest - potwierdzi³ Jurij.- Chcê, ¿ebyœcie mi pomogli, daj¹cœwiadectwo,¿e to, co siê jutro stanie, to moja zas³uga.Jurij czeka³ na odpowiedŸ.Zamiast tego dosz³y go szepty Jacka i Laurie.- Czy s³yszeliœcie? - spyta³.- Jesteœmy ciekawi, czy poza w¹glikiem wyprodukowa³eœ równie¿ jad kie³basiany -odpowiedzia³ pytaniem Jack.- Próbowa³em - wyzna³ Jurij.- Ale hodowla rozwija³a siê zbyt wolno, aby wkrótkimczasie uzyskaæ iloœæ toksyny potrzebn¹ w celach bojowych.- Co siê sta³o z t¹ hodowl¹? - pyta³ Jack.- Czy¿by pop³ynê³a do œcieków?- To, co siê sta³o z laseczkami jadu kie³basianego, nie ma znaczenia - wycedzi³Jurij.-Liczy siê tylko to, co jutro stanie siê z w¹glikiem.- Ca³kowicie siê zgadzamy - oznajmi³ Jack.- Postaramy siê, aby nie ominê³y ciênale¿ne zas³ugi.- ¯eby nie by³o cienia w¹tpliwoœci, chcê wam opowiedzieæ ze wszystkimiszczegó³ami o naszych planach na jutro - podj¹³ Jurij.- Dziêki temu zostaniecienadzwyczajwiarygodnymi œwiadkami w mojej sprawie.- Zamieniamy siê w s³uch.- Kiedy Ludowa Armia Aryjska przybêdzie, bêdê musia³ przerwaæ - zaznaczy³ Jurij.- Jakoœ zniesiemy to napiêcie - odrzek³ Jack.- S³uchamy.Jurij drobiazgowo opisa³ Jackowi i Laurie przebieg obu ataków; poda³ im czas isposób, w jaki Curt i Steve zamierzaj¹ wpuœciæ proszek do systemu wentylacyjnegobudynkuJacoba Javitsa.Zdradzi³, ¿e stra¿acy po umieszczeniu œrodka maj¹ zamiarwy³¹czyæ pulpitpo¿arowy, tak aby proszek nie uruchomi³ wykrywaczy dymu.W tym czasie on bêdziejeŸdzi³po Central Parku w kradzionej ciê¿arówce do têpienia szkodników.Na koniecoceni³, ¿e jegoplan poch³onie oko³o miliona ofiar ludzkich, plus minus kilka tysiêcy.Spodziewa³ siê, ¿ew¹glik rozprzestrzeni siê w postaci ³uku d³ugoœci piêædziesiêciu mil nad LongIsland.Niewspomnia³ jedynie o swoich planach po skoñczonym ataku.- Gdzie zdoby³eœ tak specjalistyczn¹ wiedzê? - zapyta³ Jack po chwili pe³nejzdumienia ciszy.- Naprawdê chcesz wiedzieæ? - spyta³ Jurij.Pytanie Jacka pochlebi³o jegoambicji.- Jak ju¿ mówi³em, zamieniamy siê w s³uch - skomentowa³ Jack.Rozdzia³ 2220 paŸdziernika, œroda, 23.15Curt wprowadzi³ swojego dodge’a na Oceanview Lane i zacz¹³ kluczyæ miêdzywszechobecnymi kub³ami œmieci.- Do diab³a, czemu ci ludzie nie zabior¹ tego st¹d? - po¿ali³ siê.- Ba, ¿ebym wiedzia³ - zgodzi³ siê Steve.- Nie bêdê têskni³ za tym miejscem.Tokompletne zadupie!Curt zatrzyma³ wóz przed gara¿em Jurija, gdzie parkowa³ podczas poprzednichwizyt.Zgasi³ silnik i œwiat³a.- Mam nadziejê, ¿e przygotowa³ materia³ - burkn¹³ Curt.- Zw³aszcza teraz, gdywszystko jest przygotowane.Mieliœmy szczêœcie, ¿e kapitan wzi¹³ urlop.Odpocz¹tku nieuœmiecha³ mi siê twój pomys³, ¿eby po zamachu pójœæ do jego biura i powiedzieæ,¿e rzucamyrobotê.Wolê o tym pogadaæ z jego zastêpc¹.Ten facet to stara baba.- Wszystko uk³ada siê idealnie - przytakn¹³ Steve.- Jutro o tej godzinie wzachodniejPensylwanii bêdziemy ogl¹dali w telewizji, jak Nowy Jork pogr¹¿a siê w chaosie.- Ile zapalników zegarowych za³atwi³eœ?- Dwanaœcie - odpar³ Steve.- Tak dla pewnoœci.- Masz pistolet?- Mowa.- No to idziemy! - Wysiadaj¹c z ciê¿arówki, Curt chwyci³ czarn¹ gumowan¹ torbênanarzêdzia, któr¹ przywióz³ z remizy.Wczeœniej zbada³ uwa¿nie jej wnêtrze,sprawdzaj¹c, czynie ma tam ostrych krawêdzi lub szpiców, które mog³yby przek³uæ foliê.Szli w milczeniu.Czekaj¹c pod drzwiami, a¿ Jurij otworzy, podskakiwali, aby siêtrochê rozgrzaæ.Mimo czystego nieba temperatura spad³a gwa³townie, a oni mielina sobietylko koszulki.Broñ tkwi³a w futera³ach, które nosili na plecach.- Co jest, do cholery? - zapyta³ Curt, kiedy Jurij nie przychodzi³.Szarpn¹³ zadziuraw¹siatkê i woln¹ rêk¹ za³omota³ do wewnêtrznych drzwi.Spojrza³ na Steve’a.- Jeœli nie ma go w domu, to mu chyba.Drzwi rozwar³y siê z impetem.- Przepraszam - sapn¹³ zdyszany Jurij.- By³em w piwnicy.Curt ³ypn¹³ na niego wœciekle, a potem pierwszy wszed³ do œrodka.Jurij zamkn¹³zanimi drzwi na klucz.- Gotowe? - spyta³ Curt.Jurij wskaza³ na kuchenny stó³.- Czeka na was.Ale najpierw proponujê wznieœæ toast.- Czemu nie? - zgodzi³ siê Curt.Jurij dziarsko pospieszy³ do kuchni i wyci¹gn¹³ wódkê z zamra¿arki.Curt wszed³zanim i popatrzy³ na plastikowe kie³basy.- Ile tego jest? - zapyta³.- Piêæ funtów - odpar³ Jurij, wyjmuj¹c trzy szklanki.- Czy to opis produkcji, o który prosi³em? - Curt podniós³ grub¹ kopertê itrzyma³ j¹ wpalcach.- Tak - potwierdzi³ Jurij, wychodz¹c do pokoju goœcinnego.- Doda³em te¿ kilkauwag,które pomog¹ wam unikn¹æ niebezpieczeñstwa po za³o¿eniu ³adunku.Kilka pomocnychwskazówek.- Dobrze - pochwali³ Curt.Po³o¿y³ kopertê i torbê na stole i wyszed³ z kuchnido³¹czyæ do pozosta³ych.Jurij rozla³ obfite porcje do szklanek.Wrêczy³ je stra¿akom, jedn¹ zostawi³sobie.Uniós³ szklankê w ich kierunku.- Za operacjê „Rosomak” - zaproponowa³.Steve i Curt skinêli g³owami.Brzdêknê³o szk³o i ca³a trójka spe³ni³a toast.Curt i Steveprze³knêli i zaraz wci¹gnêli przez usta powietrze.Jako piwosze nie byliprzyzwyczajeni dotak mocnego trunku.- Jak siê skoñczy³a pogoñ za Stapletonem? - spyta³ g³oœno Jurij.- Mówiê wam,pocz¹tek by³ niesamowity.Mê¿czyŸni zerknêli na siebie.- Skoñczy³a siê klap¹ - przyzna³ Curt.- Zgubiliœmy go w parku.Tym lepiej siêsk³ada,¿e przesunêliœmy operacjê na jutro.- Jesteœcie gotowi?- W zupe³noœci - potwierdzi³ Steve.- Oko³o dziewi¹tej dwadzieœcia piêæspodziewamysiê otrzymaæ wezwanie.Mniej wiêcej piêæ minut póŸniej zaatakujemy cel.- Ja te¿ bêdê gotowy o dziewi¹tej trzydzieœci - zapewni³ Jurij.- Wypijmyjeszcze pojednym.Znów dotknêli siê szklankami i wychylili ich zawartoœæ.Curt otar³ ustawierzchemd³oni.- Jad¹c tu zastanawialiœmy siê nad pewn¹ spraw¹ - odezwa³ siê.- Mo¿e jednakby³obylepiej, gdybyœmy zu¿yli ca³y zapas w¹glika na Budynek Federalny i dali sobiespokój zparkiem.Jurij pokrêci³ g³ow¹.- Nic z tego.Chcê za³atwiæ park.- A gdybyœmy siê upierali? - spyta³ Curt.Wzi¹³ ³yk wódki i wbi³ wzrok wRosjanina.Jurij popatrzy³ na obu stra¿aków.- Za póŸno na upieranie siê - odpar³.- Drugie piêæ funtów w¹glika siedzi ju¿ wciê¿arówce do têpienia szkodników.- Co, nie mo¿na jej opró¿niæ? - pyta³ Curt.- Wykluczone.Proszek jest w koszu.Musia³em zdj¹æ kosz i wype³niæ go wlaboratorium, ubrany w odzie¿ ochronn¹.- Nie wsadzi³eœ w¹glika w plastik?- Nie, jest luzem.Mieszalnik nie zdo³a³by rozedrzeæ os³onek.Curt pokiwa³ g³ow¹.- No có¿, skoro tak, to trudno.- Od³o¿y³ nie dopitego drinka na stolik do kawy.-Za³adujemy towar i bêdziemy siê zbieraæ.Jutro czeka nas wielki dzieñ.Trzej mê¿czyŸni wkroczyli do kuchni.Podczas gdy Jurij poszed³ zdj¹æ rêcznik zezlewozmywaka, Curt i Steve pochylili siê nad plastikowymi kie³basami.¯aden niemia³odwagi ich dotkn¹æ, wiedz¹c, co siê w nich kryje.- Jesteœ pewny, ¿e s¹ bezpieczne? - zapyta³ Curt.- Tak d³ugo, jak d³ugo nie rozerwiesz os³ony - potwierdzi³ Jurij.Podniós³ jedn¹zkie³bas.Curt i Steve odruchowo cofnêli siê.- Odkazi³em powierzchniê i uszczelni³em j¹ na gor¹co - uspokoi³ ich Jurij.Podsun¹³trzyman¹ kie³basê Curtowi, ale ten pokaza³, aby to Steve j¹ odebra³.Steve siêgn¹³.Rêka lekko mu dr¿a³a.Jurij po³o¿y³ plastikow¹ kie³basê na jegod³onitak, ¿e koñce zwiesza³y siê z obu stron.Mia³a oko³o dziesiêciu cali d³ugoœci
[ Pobierz całość w formacie PDF ]