[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czeka nas d³uga podró¿ samochodem.Przez chwilê jakby siê waha³, w koñcu jednak zada³ mi pytanie:- Czy zachowa³aœ medalik?- Tak - uciê³am krótko i przyœpieszy³am kroku.Nie chcia³am, by dotyka³ tego tematu, ba³am siê, ¿e st³umi radoœæ i rozproszy beztroskê tych cudownych chwil.Z oddali wy³oni³o siê ma³e miasteczko.Na sposób wielu œredniowiecznych osad zawieszone by³o na szczycie zbocza, wiêc nawet z daleka mogliœmy dojrzeæ iglicê koœcio³a i ruiny starego zamczyska.- ChodŸmy tam - poprosi³am.Zawaha³ siê, ale w koñcu przysta³ na moj¹ proœbê.Po drodze dostrzeg³am ma³¹ kapliczkê i mia³am ochotê do niej zajrzeæ.Wprawdzie nie potrafi³am ju¿ siê modliæ, ale cisza panuj¹ca w koœcio³ach zawsze dzia³a³a na mnie koj¹co.“Nie czuj siê winna - mówi³am sama do siebie.- Ostatecznie, jeœli jest zakochany, to jego zmartwienie”.Zapyta³ o medalik.Wiedzia³am, ¿e mia³ cich¹ nadziejê, i¿ wrócê do naszej wczorajszej rozmowy.A jednoczeœnie ba³ siê us³yszeæ to, czego us³yszeæ nie chcia³ - dlatego nie podj¹³ ju¿ tematu.Byæ mo¿e rzeczywiœcie mnie kocha³.Ale na pewno uda nam siê przemieniæ tê mi³oœæ w coœ innego, coœ o wiele g³êbszego.“Jaka¿ jestem œmieszna - pomyœla³am.- Przecie¿ nie ma nic g³êbszego od mi³oœci.W baœniach ksiê¿niczka ca³uje ropuchê, a ta zamienia siê w piêknego ksiêcia.Zaœ w ¿yciu ksiê¿niczka ca³uje ksiêcia, a on przeistacza siê w ropuchê”.Po niespe³na pó³godzinnym marszu dotarliœmy w koñcu do kaplicy.Na jej schodach siedzia³ jakiœ staruszek.By³a to pierwsza osoba, któr¹ napotkaliœmy od pocz¹tku naszej wêdrówki.Nasta³ ju¿ bowiem koniec jesieni i pola znowu oddano pieczy Pana, by u¿yŸni³ ziemiê swym b³ogos³awieñstwem i pozwoli³, ¿eby cz³owiek w pocie czo³a zapewni³ sobie byt.- Dzieñ dobry - rzek³ mój przyjaciel do starca.- Dzieñ dobry.- Jak siê nazywa ta miejscowoœæ? - San Martin de Unx.- Unx? - powtórzy³am nazwê z niedowierzaniem.- Ale¿ przypomina to imiê skrzata!Starzec nie zrozumia³ ¿artu.Trochê zmieszana podesz³am do drzwi kaplicy.- Nie mo¿e pani tam wejœæ - oznajmi³ starzec.- Kaplica jest zamykana w po³udnie.Jeœli chce j¹ pani obejrzeæ, proszê tu wróciæ o czwartej.Przez na wpó³ otwarte drzwi do kaplicy trudno mi by³o dojrzeæ, co jest w œrodku, tym bardziej ¿e panowa³ tam pó³mrok.- Proszê mnie wpuœciæ choæ na ma³¹ chwilê.Pragnê siê tylko pomodliæ.- Bardzo mi przykro, ale ju¿ jest zamkniête.Przez ca³y czas przys³uchiwa³ siê mojej rozmowie ze starcem, ale nie odezwa³ siê ani s³owem.- No dobrze! W takim razie chodŸmy st¹d - powiedzia³am.- Nie ma sensu dalej dyskutowaæ.Patrzy³ wci¹¿ na mnie, ale jego wzrok by³ pusty i jakby odleg³y.- Nie chcesz ju¿ zajrzeæ do kaplicy?Wiedzia³am, ¿e nie spodoba³a mu siê moja reakcja.Zapewne uzna³, ¿e jestem s³aba, tchórzliwa, niezdolna do walki o swoje racje.Na nic poca³unek - ksiê¿niczka i tak przemieni³a siê w ropuchê.- Przypomnij sobie wczorajszy wieczór - powiedzia³am.- Uci¹³eœ nagle nasz¹ rozmowê w restauracji, gdy¿ nie mia³eœ ochoty na dyskusjê.A teraz masz mi za z³e, kiedy zachowujê siê dok³adnie tak samo.Starzec przygl¹da³ siê nam beznamiêtnie.W³aœciwie powinien byæ zadowolony, bo na jego oczach - w miejscu, gdzie wszystkie poranki, wszystkie popo³udnia i wszystkie wieczory s¹ takie same - coœ siê w koñcu dzia³o.- Drzwi do kaplicy s¹ otwarte - zwróci³ siê do starca mój przyjaciel.- Jeœli chcesz pieniêdzy, mo¿emy daæ ci parê groszy.Ale w zamian ona chce obejrzeæ koœció³.- Czas zwiedzania ju¿ min¹³.- W porz¹dku.W takim razie poradzimy sobie sami.Chwyci³ mnie za rêkê i, nie ogl¹daj¹c siê na nic, wprowadzi³ szybko do œrodka.Moje serce zaczê³o biæ mocniej.Starzec móg³ siê rozsierdziæ, wezwaæ policjê, niwecz¹c tym samym ca³¹ nasz¹ podró¿.- Dlaczego to robisz? - zapyta³am.- Bo chcia³aœ wejœæ do kaplicy - odrzek³.Nie by³am w stanie niczego ogl¹daæ.Ca³a ta dyskusja, moja w³asna s³aboœæ przyæmi³y urok cudownego poranka.Wytê¿a³am s³uch, aby wy³owiæ odg³osy dochodz¹ce z zewn¹trz.Oczami wyobraŸni ujrza³am starca, który oddala siê poœpiesznie i policjê nadje¿d¿aj¹c¹ z miasteczka.BluŸniercy.Z³odzieje.Pope³niliœmy przestêpstwo, z³amaliœmy prawo.Starzec mówi³ przecie¿, ¿e czas zwiedzania ju¿ min¹³! On by³ s³abszy i nie móg³ nas powstrzymaæ
[ Pobierz całość w formacie PDF ]