[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wytwarzaj¹ dziêki niej maszyny.Jedna z takich maszyn dowioz³a mnie a¿ tutaj.- Gdybym nie zna³ twojej potêgi, nazwa³bym ciebie najwiêkszym z ³garzy.To wszystko nie nadaje siê na moj¹ biedn¹ g³owê.Powiedz mi jednak, dlaczego nasi w³adcy nie ucz¹ nas tych wszystkich wspania³oœci.- Jak ci ju¿ mówi³em Huonie, mieszkañcy tej planety nie s¹ ludŸmi, a tylko androidami.Dlaczego? Mo¿e dlatego, ¿e w którymœ okresie ewolucji zawiod³a genetyka i trzeba by³o uciec siê do sztucznego wytwarzania ludzi.Tylko, ¿e to nie t³umaczy obecnoœci Dahut, Oberona i Wodana.Chyba, ¿e s¹ oni, tak jak ja, cudzoziemcami na tej planecie.Wydaje mi siê jednak, ¿e je¿eli naprawdê istniej¹ te miasta, o których mówi³eœ, to musia³a siê tu wydarzyæ jakaœ niesamowita katastrofa.Ci, którzy prze¿yli, stali siê bezp³odni i musieli zacz¹æ produkowaæ androidy.- Twoje wyjaœnienia s¹ smutne.W ka¿dym z tych przypadków jesteœmy niewolnikami trzech istot posiadaj¹cych niewyobra¿aln¹ wiedzê.Nie widzê nawet sposobu w jaki moglibyœmy odzyskaæ wolnoœæ i zacz¹æ dzia³aæ wedle naszej woli.Pragn¹³bym jednak poznaæ choæ odrobinkê tej nauki, o której mówisz i przekazaæ j¹ innym ludziom.- Mam nadziejê, ¿e póŸniej bêdê w stanie nauczyæ ciê tego, czego pragniesz.Najpierw jednak musimy odnaleŸæ ruiny, o których mówi³eœ i dowiedzieæ siê co spowodowa³o katastrofê.- Jak zamierzasz tego dokonaæ?- Sprawiê, ¿eby za³oga zaczê³a mnie byæ pos³uszna.Potem weŸmiemy kurs na te s³awne wyspy.ROZDZIA£ VIIHuon przygl¹da³ siê moim poczynaniom z najwiêkszym zainteresowaniem.Musia³em mu wyjaœniæ jak dzia³aj¹ moje aparaty.Mimo ¿e nie mia³ ¿adnego wykszta³cenia technicznego, nadrabia³ to uwag¹ i inteligencj¹.Bardzo szybko chwyta³ przynajmniej podstawowe zasady.Nawet powinienem mu odmówiæ, bo przecie¿ musia³em siê wszystkich wystrzegaæ.Tyle ze potrafi³ do tego stopnia rozbroiæ mnie swoj¹ szczeroœci¹ i oddaniem, ze ufa³em mu a¿ do absurdu.Niektóre cechy jego charakteru przypomina³y mi Pentosera, który musia³ sobie wyrywaæ w³osy z g³owy oczekuj¹c na jak¹kolwiek wiadomoœæ ode mnie.Zbyt jednak obawia³em siê zdradzenia jego pozycji wys³aniem sygna³u radiowego.Bêdzie wiêc musia³ jeszcze trochê siê pomartwiæ.Prawie zautomatyzowana za³oga naszego statku nie by³a zbyt trudna do unieszkodliwienia.Kaza³em im iœæ spaæ i zaraz wszyscy zniknêli w swoich hamakach.Mia³em wra¿enie, ¿e ich obecnoœæ na pok³adzie by³a potrzebna jedynie do wci¹gniêcia ¿agli na wypadek awarii napêdu b¹dŸ urz¹dzeñ odbiorczych.W³aœnie te urz¹dzenia sprawi³y mi najwiêcej k³opotów.Poniewa¿ nie chcia³em, ¿eby Dahut i jej wspólnicy zorientowali siê zbyt wczeœnie w zmianie naszego kursu, wiêc nie rnog³ern tego po prostu zniszczyæ.Musia³em najpierw ekranowaæ anteny, a nastêpnie dostroiæ siê samemu do odbiorników, ¿eby móc sterowaæ wed³ug swoich potrzeb.Zajê³o mi to prawie godzinê, bo sygna³y dociera³y z zadziwiaj¹c¹ moc¹, a sam odbiornik ró¿ni³ siê zupe³nie od znanych mi urz¹dzeñ tego typu.Wreszcie jednak nasz statek zacz¹³ p³yn¹æ pe³n¹ szybkoœci¹ nowym kursem.Kiedy ja zajmowa³em siê swoim majsterkowaniem, Huon równie¿ nie traci³ czasu.Solidnie zwi¹za³ ca³¹ za³ogê, a potem dokona³ inwentaryzacji naszych zapasów boj¹c siê, ¿e grozi nam g³Ã³d lub pragnienie.Z tej strony na szczêœcie nie musieliœmy siê niczego obawiaæ.Statek posiada³ zapasy ¿ywnoœci i wody na szeœæ miesiêcy.Jedynym problemem by³ napêd.Nie by³em pewien czy statek posiada wystarczaj¹cy zasiêg dla naszych nowych potrzeb.Ogl¹da³em go ze wszystkich stron przez ponad godzinê i do niczego nie doszed³em.Jedynie co ustali³em z ca³¹ pewnoœci¹, to to, ¿e korzysta³ z wody morskiej jako napêdu.To pozwala³o mieæ nadziejê, na bardzo du¿y zasiêg.Chyba, ¿e stosowano tu dodatkowo jakiœ katalizator, który co jakiœ czas nale¿a³o uzupe³niaæ.Mo¿e ktoœ z za³ogi móg³by mi odpowiedzieæ na te pytania?Zszed³em do ³adowni, w której Huon ich zamkn¹³ i w³¹czy³em sondê psychiczn¹ w g³owê tego, który wygl¹da³ najinteligentniej.Niestety, nie uda³o mi siê wyci¹gn¹æ z niego niczego interesuj¹cego.Zbroja - bo tak nazywa³ siê ten statek - mog³a z ³atwoœci¹ dop³yn¹æ do siedziby Wodana.Po zadekowaniu, na jej pok³ad wkracza³y ekipy Korndanów i zajmowa³y siê magicznymi skrzynkami, które zapewnia³y posuwanie siê statku.Marynarze nie znali siê na tym i wrêcz bali siê zbli¿yæ do przedzia³u silnikowego.By³o to o tyle uzasadnione, ¿e faktycznie odkry³em silne promieniowanie z silnika.Ca³y przedzia³ by³ zreszt¹ os³oniêty doœæ grubym pancerzem z o³owiu.W rzeczywistoœci rola za³ogi ogranicza³a siê do wci¹gniêcia ¿agli w przypadku awarii i naciœniêcia przycisku uruchamiaj¹cego nadajnik wzywaj¹cy pomocy.W takim przypadku z pomoc¹ przylatywa³a ekipa Korriganów usuwaj¹ca awariê.Kiedy ponownie znalaz³em siê na pok³adzie obok Huona nie wiedzia³em wiele wiêcej ni¿ przedtem.Nigdzie nie widaæ by³o ¿adnego brzegu co podzia³a³o na mnie uspokajaj¹co.Mój towarzysz natomiast zaczyna³ wygl¹daæ na zaniepokojonego.Wskazywa³ bez przerwy na niebo, które zaczyna³o siê pokrywaæ wielkimi, prawie czarnymi chmurami.- Do diab³a - zaniepokoi³em siê równie¿ - zanosi siê na niesamowit¹ burzê.Czy luki s¹, dok³adnie zamkniête?- Sprawdza³em je przed chwil¹.Wszystko w porz¹dku.Tylko, ¿e muszê ciê o czymœ uprzedziæ.Najprawdopodobniej zaraz bêdê cierpia³ na chorobê morsk¹.- Tylko tego brakowa³o - pomyœla³em.¯ebym mia³ chocia¿ w zanadrzu jakiœ lek na tak¹ okolicznoœæ.Niestety, nikt nie przewidzia³, ¿e bêdê podró¿owa³ w czasie burzy w ma³ej ³upince z facetem, który cierpi na chorobê morsk¹.Mia³em nadziejê, ¿e mój trening pozwoli mi znieœæ i tê niedogodnoœæ.Wys³a³em wiêc Huona do kabiny, a sam stan¹³em za sterem.Spodziewa³em siê potwornej burzy, ale tornado, które nagle siê rozszala³o przesz³o moje najœmielsze oczekiwania.Zrobi³o siê ciemno jak w nocy.Wiatr w pierwszym podmuchu zerwa³ nam wszystkie anteny z masztów.Morze zamieni³o siê w labirynt przecinany œcianami piêtnastometrowej wysokoœci fal, które jakby specjalnie za nami goni³y.Z pocz¹tku chcia³em byæ cwany i wykorzystuj¹c moc silników utrzymaæ siê na grzbiecie jednej z fal.Zaraz jednak pope³ni³em jakiœ b³¹d i wpad³em miêdzy oba olbrzymy."Zbroja" zosta³a dok³adnie zalana przez doganiaj¹c¹ nas falê.Tylko mój skafander i fakt, ¿e by³em zaczepiony o jak¹œ linê uratowa³ mnie przed zmyciem z pok³adu.Po nieskoñczenie d³ugiej chwili statek wydosta³ siê na powierzchniê.Wtedy stwierdzi³em ¿e straci³ oba maszty.Kad³ub jakimœ cudem wci¹¿ by³ ca³y.Zaryzykowa³em nastêpny manewr i skierowa³em nas dziobem do wiatru.Zmieni³o to nasz¹ sytuacjê o tyle, ¿e teraz widzia³em nadci¹gaj¹ce fale.W sumie nie cierpia³em za bardzo w swoim skafandrze.Obawiaæ siê musia³em jedynie zmycia do morza.Kilka razy dostawaliœmy uderzenie z boku i statek robi³ wra¿enie jakby chcia³ siê przewróciæ.Powraca³ do pionu w ostatniej chwili.Huk tej burzy prawie mnie og³uszy³.Mia³em wra¿enie, ze atakuje nas ca³y legion demonów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]