[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Opuszczaj¹c siê w dó³, z³o¿y³ parê delikatnych skrzyde³.Rety poczu³adreszcz, rozpoznawszy ma³¹ lataj¹c¹ ³Ã³dŸ ³upie¿ców, która359wraca³a z kolejnej tajemniczej ekspedycji.Przygl¹da³a siê w os³upieniu,jak œliczny wehiku³ osiad³ z gracj¹ w dolinie.Pojawi³ siê otwór, którygo poch³on¹³.P³uca Rety wype³ni³o podniecenie.By³o jej lekko na sercu.— Cisza, mê¿u— powiedzia³a yee, gdy ten poskar¿y³ siê, ¿e goignoruje.— Czekaj¹ nas targi.Teraz musimy dopilnowaæ, by zap³aciliobiecan¹ cenê.AsxMoje pierœcienie, niepotrzebna wam ta informacja z moich chaotycznychrozwa¿añ.Z pewnoœci¹ wszystkie musicie to czuæ w g³êbi oleistych rdzeniswych torusów.Jajo.Powoli, jakby wyrywa³o siê z g³êbokiego odrêtwienia, budzi siê!Byæ mo¿e teraz Wspólnota wróci znowu do przyjaŸni, duchowej jednoœci,która ongiœ scala³a w jedno nasze pragnienia.Och, oby tak siê sta³o!Jesteœmy tak podzieleni, tak dalece niegotowi.Tak dalece niegodni.Och, oby tak siê sta³o.SaraRega³y by³y zara¿one pszczo³ami polerkami, a w pokojach muzycznychroi³o siê od g³odnych, gryz¹cych papugokleszczy, lecz szympansikonserwatorzy byli zbyt zajêci, by przeprowadziæ odymianie celemwytêpienia drobnych szkodników.Gdy Sara wysz³a do zachodniego atrium, by zaczerpn¹æ trochê powietrza,zauwa¿y³a kilku kud³atych robotników, którzy pomagali ludzkiemubibliotekarzowi pakowaæ cenne tomy do wyœcie³anych we³n¹ skrzyñ, a potemzapieczêtowywali je woskiem œciekaj¹cym z wielkiej, czerwonej œwiecy.Jego bry³ki przywiera³y do sko³tunionego futra szympansów, którewymienia³y skargi ukradkowym miganiem.To nie jest w porz¹dku — przet³umaczy³a w myœli seriê gestów iochryp³ych chrz¹kniêæ jednego z robotników.W tym nieumiarkowa-nympoœpiechu robimy godne po¿a³owania b³êdy.360Czysta prawda, mój kolego! — odpowiedzia³ drugi.Ten tom Audena niepowinien siê znaleŸæ miêdzy greckimi klasykami! Nigdy potem nieuporz¹dkujemy tych ksi¹¿ek jak nale¿y, kiedy kryzys wreszcie siê skoñczy, coz pewnoœci¹ musi nast¹piæ.Có¿, mo¿e jej t³umaczenie by³o zbyt pochlebne dla szympansów, lecz te,które pracowa³y w tych uœwiêconych salach, nale¿a³y do szczególnegorodzaju.Niemal tak szczególnego jak Prity.Nad nimi wznosi³o siê atrium Pa³acu Literatury.Przebiega³y przez niemosty i rampy ³¹cz¹ce ze sob¹ czytelnie i galerie pe³ne pó³ek jêcz¹cych podciê¿arem ksi¹¿ek, które poch³ania³y dŸwiêk, a jednoczeœnie emitowa³y woñfarby drukarskiej, papieru, m¹droœci i zakurzonego czasu.Tygodniegor¹czkowej ewakuacji, wysy³ania na os³ach pak do odleg³ych jaskiñ nieuczyni³y w skarbcu widocznego uszczerbku.Nadal by³ zapchany tomamiwszelkich kolorów i rozmiarów.Mêdrzec Plovov nazywa³ ten gmach — poœwiêcony legendom, magii izmyœleniom — Domem K³amstw.Sara jednak zawsze odnosi³a wra¿enie, ¿ejest to miejsce mniej obci¹¿one brzemieniem przesz³oœci ni¿ pobliskiebudynki poœwiêcone nauce.Ostatecznie, có¿ mogli barbarzyñcy z Jijo dodaædo góry faktów usypanej tu przez ich podobnych bogom przodków? Góry,która w porównaniu z Wielk¹ Bibliotek¹ Galaktyczn¹ przypomina³a ponoæziarenko piasku.Wiarygodnoœæ opowieœci przechowywanych w tym pa³acunie mog³a byæ zakwestionowana przez jakiœ staro¿ytny autorytet.Dobre czyz³e, wielkie czy ³atwe do zapomnienia, ¿adne dzie³o literatury nigdy nie by³ow mo¿liwy do udowodnienia sposób „fa³szywe".Plovov mówi³: „£atwo jest byæ oryginalnym, kiedy nie trzeba przejmowaæsiê tym, czy siê mówi prawdê.Magia i sztuka wywodz¹ siê z uporuegomaniaka twierdz¹cego, ¿e artysta ma racjê, a wszechœwiat siê myli".Rzecz jasna, Sara zgadza³a siê z nim.Z drugiej jednak strony s¹dzi³a te¿,¿e Plovov jest zazdrosny.Gdy ludzie przybyli na Jijo, wp³yw, jaki to wywar³o na piêæ pozosta³ychgatunków, musia³ przypominaæ skutki spotkania Ziemi z kultur¹ galaktyczn¹.Po ca³ych stuleciach, podczas których mieli jedynie garstkê rytych zwojów,ursy, g'Kekowie i pozostali zareagowali na zalew papierowych ksi¹¿ek zpodejrzliwoœci¹ po³¹czon¹ z ¿ar³ocznym apetytem.W przerwach miêdzykrótkimi gwa³townymi wojnami nieludzie poch³a-361niali terrañskie bajki, dramaty i powieœci.Kiedy tworzyli w³asne dzie³a,naœladowali ziemskie gatunki literackie: by³y to na przyk³ad namiastkielŸbietañskich romansów, których bohaterkami czynili królowe o szarychskorupach albo legendy rdzennych pó³nocnych Amerykanów przerobione nau¿ytek uryjskich plemion.Ostatnio jednak rozpocz¹³ siê rozkwit nowych stylów, od heroicznychopowieœci przygodowych a¿ po epickie poematy o niezwyk³ych metrach irymach, odzieraj¹ce z ostatnich strzêpów porz¹dku dialekty! siódmego, anawet drugiego galaktycznego.Drukarze i introligatorzy! mieli tyle samozamówieñ na nowe tytu³y, co na wznowienia.Uczeni debatowali nad tym, coto mo¿e oznaczaæ: wybuch herezji czy wyzwolenie ducha?Tylko niewielu wa¿y³o siê u¿ywaæ s³owa „renesans".A wszystko to mo¿e siê skoñczyæ za kilka dni albo tygodni — pomyœla³aze smutkiem Sara.Wieœci z Polany — przyniesione przez pilota, który mia³odwagê pokonaæ kajakiem bystrza Bibur — mówi³y, ¿e mêdrcy nie zmieniliswej pesymistycznej oceny obcych genowych rabusiów oraz ich zamiarów.Có¿, Bloor powinien byæ ju¿ na miejscu.Plan Sary móg³ nie powstrzymaæ ludzi z nieba przed masowym mordem,ale istoty tak bezbronne jak Szeœciu musia³y próbowaæ wszelkich sposobów.£¹cznie z szalonym pomys³em Ariany.Nawet jeœli to okrutne.G³os starej mêdrczyni dobiega³ z pokoju za plecami Sary.— Daj spokój, mój drogi.Ju¿ wystarczaj¹co d³ugo siê z tym mêczysz.Zobaczymy, co zrozumiesz z tej fajnej ksi¹¿eczki.Czy ju¿ kiedyœ widzia³eœtakie s³owa i symbole?Sara westchnê³a i odwróci³a siê, by przejœæ do Skrzyd³a LiteraturyDzieciêcej.Nieznajomy siedzia³ obok fotela na kó³kach Ariany Foo, otoczonyksi¹¿kami pe³nymi jaskrawych kolorów, z prostym tekstem wydrukowanymwielk¹, ³atw¹ do odczytania czcionk¹.Choæ na jego twarzy dostrzega³o siêwyczerpanie, wysoki, ciemnow³osy mê¿czyzna z rezygnacj¹ wzi¹³ w rêkêkolejny tom i przebieg³ palcami po kropkach, pochy³ych kreskach i paskachrymowanek do nauki drugiego galaktycznego.By³ to elementarzprzeznaczony dla m³odych uryjskich œredniaczek.Sara nie czu³a siêzaskoczona, gdy nieznajomy wydyma³ wargi i mlaska³ jêzy-362kiem, przedzieraj¹c siê z wysi³kiem przez stronê.Jego oczy rozpoznawa³ysymbole, lecz najwyraŸniej nie by³ w stanie zrozumieæ samych frazzdaniowych.Podobnie wygl¹da³y sprawy w przypadku ksi¹¿ek w anglicu, szóstym isiódmym galaktycznym.Sara z rozdartym sercem przygl¹da³a siê, jak jegofrustracja przeradza siê w udrêkê.Byæ mo¿e ranny dopiero teraz zaczyna³ wpe³ni pojmowaæ, co mu odebrano.Co utraci³ na zawsze.Natomiast Ariana Foo sprawia³a wra¿enie absolutnie usatysfakcjonowanej.Spojrza³a rozpromieniona na Sarê.— To nie jest prostak z jakiegoœ daleko po³o¿onego sio³a — stwierdzi³astara kobieta
[ Pobierz całość w formacie PDF ]