[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Stara³a siê zachowaæ spokój, ale jej rêce dr¿a³y i zaczyna³asiê pociæ.Co, na mi³oœæ Bosk¹, wiedzia³a o.?Nagle us³ysza³ g³oœny, pe³en bólu okrzyk i odwróci³ g³owê wtym kierunku.Pracownik, trzymaj¹cy dotychczas nadzorcê, zwija³siê z bólu, ³api¹c siê za splot s³oneczny, w który otrzyma³najwidoczniej niespodziewany cios.Odzyskawszy swobodê ru-chów, Wallace wyprostowa³ siê i siêgn¹³ do wewnêtrznej kieszenikamizelki.— Cholera! — zakl¹³ doktor, wyci¹gaj¹c jednoczeœniestrzykawkê, wype³nion¹ szybko dzia³aj¹cym œrodkiemuspokajaj¹cym, któr¹ zawsze nosi³ przy sobie.Zobaczy³ Wallace'a trzymaj¹cego w rêku dziwnie wygl¹daj¹c¹broñ, wycelowan¹ w Lowenstein.Felapolous rzuci³ siê do przodu, trzymaj¹c strzykawkê wwyci¹gniêtej rêce.SpóŸni³ siê jednak o u³amek sekundy.Wallacezd¹¿y³ nacisn¹æ spust czegoœ, co przypomina³o pistolet.Rozleg³ siêwysoki, metaliczny dŸwiêk i coœ czerwonego wystrzeli³o wpowietrze.Kiedy Felapolous wpad³ na szefa stacji, wbijaj¹c ig³ê wjego szyjê i wstrzykuj¹c spor¹ dawkê œrodka uspokajaj¹cego,us³ysza³ krzyk Lowenstein.— Trzymajcie go! — wrzasn¹³ do pracowników pomostudowodzenia, uderzaj¹c kantem d³oni w nadgarstek Wallace^.Pistolet wypad³ z zaciœniêtych palców i Felapolous chwyci³ go,zanim oddali³ siê381poza zasiêg jego r¹k.Dwaj cz³onkowie za³ogi byli ju¿ przyLowenstein.Kiedy doktor podp³yn¹³ do niej, ujrza³ krople krwibrocz¹ce z rany tu¿ pod lewym obojczykiem.Odepchn¹³cz³owieka, kory znajdowa³ siê na jego drodze (Tate'a, zawszeskrêcaj¹cego kostkê, ilekroæ uprawia³ jogging w kocim korytarzu) iszybko obejrza³ ranê.Strza³ka, taka sama, jakich u¿ywaliœmy w sali wypoczynkowejrzucaj¹c do tarczy, tkwi³a w górnej czêœci klatki piersiowej Joni.Dziewczyna nie straci³a jednak przytomnoœci, ale by³a blada izapewne w szoku.— Zabierzcie j¹ do modu³u szpitalnego — poleci³ Tate'owi ijeszcze jakiemuœ pracownikowi pomostu dowodzenia.— Nieruszajcie rzutki, dopóki sam siê ni¹ nie zajmê.Mê¿czyŸni pokiwali g³owami i ostro¿nie pchnêli Lowenstein wstronê w³azu.Felapolous odwróci³ siê i popatrzy³ na Wallace'a.Nadzorca„Projektu Franklina" wisia³ bezw³adnie w powietrzu, z jedn¹ rêk¹uniesion¹ do góry.Dwaj pilnuj¹cy go cz³onkowie za³ogi odsunêlisiê, widz¹c ¿e w takim stanie nie stanowi ju¿ zagro¿enia.Doktor teraz dopiero przyjrza³ siê odebranej Wal-lace'owi broni.By³o to coœ, co ³¹czy³o w sobie cechy pistoletu i kuszy, a zosta³ozmajstrowane najwidoczniej w³asnorêcznie przez szefa stacji.Uchwyt oraz spust pochodzi³y od elektrycznego wkrêtaka, u¿ywa-nego przez z³omiarzy.Lufa wykonana zosta³a najprawdopodobniejz os³ony kabla, w którego wnêtrzu znajdowa³a siê gruba sprê¿yna.— Jezu Chryste — jêkn¹³ Felapolous, co zdarza³o mu siênadzwyczaj rzadko.Ca³e szczêœcie, ¿e Wallace nie wpad³ na pomys³ u¿ycia bardziejniebezpiecznych pocisków.Ale i tak382broñ ta mog³a zraniæ zarówno nieostro¿ngo u¿ytkownika, jak i jegoofiarê.— Doktorze — rzek³ ktoœ za jego plecami.Odwróci³ siê izobaczy³, ¿e LaFleche, pracuj¹ca z Lowenstein, zajê³a jej miejscprzy konsoli.Na uszach mia³a s³uchawki i widocznie odbiera³awiadomoœci z Freedom.Jej twarz wyra¿a³a kompletne zaskoczenie.— To stacja Freedom — wyjaœni³a.— Mówi¹, ¿e ktoœ.trzechludzi.st¹d, z O³ympusa, znajduje siê w ich bazie.Mówi¹, ¿e.niewiem, ale to brzmi tak, jakby oni próbowali dokonaæ jakiegoœsabota¿u.Felapolous popatrzy³ na ni¹, a póŸniej przeniós³ wzrok naWallace'a.Szef stacji nie by³ jednak w stanie pomóc mu wzrozumieniu tego, co siê dzia³o.Dok³adnie o 7.50 zda³em sobie sprawê, ¿e nasz plan zawiód³.By³em jednak ca³kowicie bezsilny.Wiedzia³em, ¿e akcja nie powiod³a siê.Wed³ug planupowinienem otrzymaæ sygna³ z pomostu dowodzenia od JoniLowenstein, informuj¹cy, ¿e Jack zdo³a³ opanowaæ modu³centralny "Ucha i móg³ odebraæ z O³ympusa wirusakomputerowego.Co prawda zosta³o im jeszcze dziesiêæ minut, alemusia³o siê coœ wydarzyæ, je¿eli nie dali do tej pory ¿adnego znaku¿ycia.Nie mog³em siê niczego dowiedzieæ ani pomóc i to by³o dlamnie najgorsze.Moim obowi¹zkiem jednak by³o tkwiæ naposterunku, bo przecie¿ istnia³a jeszcze, minimalna szansa na to, ¿ebêdê musia³ przes³aæ im program.Ani ja, ani te¿ Joni nie mogliœmysiê jednak w ¿aden sposób z nimi skontaktowaæ.Jack mia³ wybraæzupe³nie przypadkow¹ czêstotliwoœæ.By³o ich co najmniejkilkadziesi¹t, a Joni musia³a j¹383znaleŸæ i poinformowaæ o tym mnie.Czêstotliwoœæ, wybran¹ wostatniej chwili.— Do diab³a z tym — mrukn¹³em, siêgaj¹c do interkomu.By³emtak zdenerwowany, ¿e mówi³em sam do siebie.— Przeszuka je poprostu wszystkie i tyle.— Wzi¹³em do rêki s³uchawkê i zacz¹³emwystukiwaæ trzycyfrowy numer sekcji ³¹cznoœci.— Musi siêtrochê wysiliæ, a na pewno porozumie siê z Jackiem —uspokaja³em w³asne w¹tpliwoœci.Nagle zza moich pleców wysunê³a siê rêka, która wcisnê³a nakonsoli przycisk przerywaj¹cy po³¹czenie.Krzykn¹³emprzestraszony, wypuszczaj¹c s³uchawkê i przewracaj¹c fotel, abyzobaczyæ kto niepostrze¿enie dosta³ siê do stacji obróbki danych.Phii Bigthom.Sekwoja, która porusza³a siê jak cz³owiek.Indianin mia³ na sobie uniform s³u¿by bezpieczeñstwa, a naskórzanym pasie wisia³a kabura z laserem.Nie wró¿y³o to nicdobrego.Bigthom nosi³ ze sob¹ broñ tylko wtedy, gdy mia³wykonaæ jakieœ zadanie.Uœmiecha³ siê szeroko, co by³o wyraŸn¹oznak¹ nadchodz¹cego niebezpieczeñstwa.Czyni³ to bowiemwtedy, kiedy zamierza³ zrobiæ komuœ krzywdê.— Czeœæ, Phii — wydusi³em z siebie.Nie zaj¹kn¹³em siênawet, co bardzo mnie podbudowa³o.Gdyby dopisa³o miszczêœcie, mo¿e nic z³ego siê nie stanie.— O co chodzi?Indianin Navajo chrz¹kn¹³ tylko i cofn¹³ siê o krok.Opuœci³rêce, ale zauwa¿y³em, ¿e jedna z nich znajdowa³a siê niepokoj¹coblisko lasera.Przez kilkanaœcie sekund sta³ tak w milczeniu,patrz¹c na mnie, a ja czu³em na plecach zimne krople potu.— Sta³em za tob¹ dobre kilka minut — stwierdzi³ wreszciezupe³nie beznamiêtnym g³osem.— Wy-384gi¹da na to, ¿e masz jakieœ k³opoty z uzyskaniem wiadomoœci odJacka.Ja tak¿e chcia³bym siê czegoœ o nim dowiedzieæ.Wieszmo¿e, gdzie on jest?— Jack? — spyta³em, przybieraj¹c ton zdziwienia.— Chodzi cio Hamilona? Nie, nie mam pojêcia, co robi i gdzie terazprzebywa.Na potwierdzenie tych s³Ã³w energicznie pokrêci³em g³ow¹,wpatruj¹c siê jednoczeœnie w pusty ekran monitora.Widzia³em wnim wci¹¿ uœmiechniêt¹ twarz Mr Biga.— Nie, nie mam zielonego pojêcia — powtórzy³em, staraj¹c siêzachowywaæ jak rozstrzepani po-gramiœci, którzy nie widz¹ œwiatapoza komputerami.— A dlaczego pytasz? Sta³o siê coœ z³ego?Bigthom ledwie dostrzegalnie przytakn¹³.Uœmiech znikn¹³z jego twarzy, a zast¹pi³ go wyraz obojêtnoœci.— Odebraliœmy wiadomoœæ ze stacji Freedom — powiedzia³.— Trzy osoby ze Skycana dosta³y siê tam i maj¹ jakieœ podejrzanezamiary.A wiêc nie wiesz, gdzie jest Jack? A mo¿e znasz miejscepobytu Virgina Bruce'a albo Hookera?Pokrêci³em g³ow¹.Wskaza³ na interkom i s³uchawkê le¿¹c¹ namoich kolanach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]