[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W§lizn¹³ siê za kierownicê, delikatniezamkn¹³ drzwi i w³o¿y³ kluczyk w stacyjkê.Kobiety! - pomyœla³ z pretensj¹, alenie mia³ teraz czasu zastanawiaæ siê na ten temat.By³y pilniejsze sprawy.Wszystkie czynnoœci stara³ siê wykonywaæ bezszelestnie, choæ wydawa³o siênieprawdopodobne, by zawziêcie dyskutuj¹cy Cyganie mogli go us³yszeæ.Zwolni³rêczny hamulec, po czym wrzuci³ pierwszy bieg.Nastêpnie równoczeœnie przekrêci³kluczyk, w³¹czy³ œwiat³a i nacisn¹³ na gaz.Peugeot wyskoczy³ do przodu zpiskiem opon.Bowman skrêci³ gwa³townie w lewo i skierowa³ siê ku bramie w¿ywop³ocie.W blasku lamp dostrzeg³, ¿e Cyganie rzucili siê w stronê wyjazdu zparkingu.Czerda coœ krzycza³, ale poprzez ryk silnika nie sposób by³o nicus³yszeæ, jednak s¹dz¹c z gestykulacji, kaza³ swoim ludziom zatrzymaæ samochód.Bowman jednak nie by³ w stanie sobie wyobraziæ, jak mieliby to zrobiæ.Mijaj¹cbramê, dostrzeg³, i¿ tylko Ferenc posiada broñ paln¹ i ¿e chce jej u¿yæ.Sta³ wœwietle reflektorów i mierzy³ w przedni¹ szybê.Bowman nie mia³ wyjœcia -skierowa³ samochód prosto na niego.Na twarzy Cygana odmalowa³o siê przera¿enie.Natychmiast straci³ zainteresowanie pistoletem i zaj¹³ siê ratowaniem w³asnejskóry.Desperacko rzuci³ siê w lewo i prawie mu siê uda³o.Ale nie do koñca -b³otnik peugeota trafi³ go w udo i Ferenc znikn¹³ jak za podmuchem wiatru, tylkopistolet metalicznie b³ysn¹³ w œwietle reflektorów.Czerda i pozostali zd¹¿yliprysn¹æ na boki, tote¿ ju¿ bez ¿adnych przeszkód Bowman wyjecha³ na drogê i zrykiem silnika pomkn¹³ w dó³.Ciekaw by³, co na to wiellci ksi¹¿ê.Byæ mo¿e,pomyœla³, nawet nie przerwa³ jedzenia.Z piskiem opon pokona³ zakrêt i zatrzyma³ siê, gdy dostrzeg³ Cecile.Niewy³¹czaj¹c silnika wysiad³ i otworzy³ drugie drzwi.Dziewczyna podbieg³a,taszcz¹c baga¿e.- Szybko! -- Cisnê³a w jego stronê walizki.- Nie s³yszysz, ¿e jad¹ za nami?- S³yszê - odpar³ uspokajaj¹co.- Ale myœlê, ¿e mamy czas.Rzeczywiœcie, mieli.Z ty³u rozleg³o siê wycie silnika na niskim biegu, gwa³townie cichn¹ce przedzakrêtem.Kiedy d¿ip siê pojawi³, by³o widaæ, ¿e coœ niesporo mu sz³o skrêcanie.Czerda gor¹czkowo krêci³ kierownic¹, lecz przednie ko³a mia³y w³asne zdanie wkwestii manewrowania.Ze sporym zainteresowaniem Bowman obserwowa³ rozwójwypadków; d¿ip pojecha³ dalej prosto, rozwali³ barierkê, po czym §ci¹³ m³odedrzewko i z mi³ym dla ucha ³oskotem wyl¹dowa³ w polu.- No, no - mrukn¹³ z nagan¹ Bowman.- Widzia³aœ, do czego prowadzi brawura zakierownic¹?Nie czekaj¹c na odpowiedŸ, przeszed³ przez drogê i wyjrza³.Samochód le¿a³ naboku, a ko³a jeszcze siê krêci³y.Trzej pasa¿erowie, którzy w czasie lotuwypadli z pojazdu, le¿eli jak k³ody jeden na drugim piêæ metrów dalej.Powolizaczêli siê rozpl¹tywaæ i niezdarnie podnosiæ na nogi.Z oczywistych wzglêdównie by³o wœród nich Ferenca.Bowman zauwa¿y³, ¿e Cecile stoi obok i ogl¹da skutki wypadku.- To twoja sprawka - stwierdzi³a oskar¿ycielsko - ty im zepsu³eœ d¿ipa.- Drobiazg - przyzna³ skromnie.- Tylko spuœci³em trochê powietrza z opon.- Przecie¿.mogli siê zabiæ! Samochód móg³ ich zmia¿d¿yæ!- Marzenia niestety nie zawsze siê spe³niaj¹, a szkoda - powiedzia³ smutnoBowman i dziewczynie mowê odebra³o.- Nie wygl¹dasz na idiotkê i nie mówisz jakidiotka, wiêc nie psuj efektu zachowuj¹c siê jak g³upia gêœ.Jeœli s¹dzisz, ¿enasi przyjaciele mieli zamiar jedynie pooddychaæ nocnym prowansalskimpowietrzem, to dlaczego nie zejdziesz i nie spytasz, jak siê czuj¹?Bez s³owa odwróci³a siê na piêcie i wróci³a do samochodu.Bowman poszed³ za ni¹i ruszyli w ponurym milczeniu.Po mniej wiêcej minucie skrêci³ na prawo izatrzyma³ siê na niewielkim parkingu.Zgasi³ œwiat³a, wy³¹czy³ silnik izaci¹gn¹³ rêczny hamulec.Opodal wznosi³a siê wapienna §ciana, pociêta rozmaitejwielkoœci otworami, prowadz¹cymi w g³¹b mrocznego labiryntu, wykutego przezludzi.- Nie masz chyba zamiaru siê tu zatrzymywaæ? - zdziwi³a siê Cecile.- W³aœnie to zrobi³em.- Przecie¿ zaraz nas tu znajd¹! - jêknê³a z rozpacz¹.- Lada minuta bêd¹ têdyprzeje¿d¿aæ.- Jeœli s¹ zdolni do myœlenia po tym ma³ym ko³owrotku, to bêd¹ pewni, ¿ejesteœmy ju¿ w po³owie drogi do Av•inionu.Poza tym s¹dzê, ¿e sporo czasu minie,zanim odzyskaj¹ dotychczasowy entuzjazm do jazdy noc¹.Wysiedli i przyjrzeli siê wejœciom do jaskiñ.Niepokój - nie, to nie by³ow³a§ciwe okreœlenie dla panuj¹cej tu atmosfery.Wia³o dos³ownie groz¹.Bovvmanteraz ju¿ wiedzia³, co mia³ na myœli policjant dziœ wieczorem w hotelu.Cowiêcej, podziela³ jego uczucia.By³ przekonany, ¿e nie tylko urodzeni iwychowani w okolicy mogli mieæ fobiê na punkcie jaskiñ
[ Pobierz całość w formacie PDF ]