[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Od mojej kwatery dzieli³o j¹ tylko kilkabudynków.Kiedy szed³em, s³ucha³em milczenia tejspo³ecznoœci.Filtr w kopule by³ lekko szarawy, tak jak tegoporanka, kiedy zgin¹³ Michael Dengler.Ca³a koloniapogr¹¿ona by³a w ciszy, ¿adnego znaku budz¹cych siê ludzi.Czu³em napiêcie miêœni grzbietu, w czaszce pulsowa³ miból.Do tej sprawy zbyt ma³o mia³em zdolnoœci, doœwiadczeniai autorytetu.Musia³em skontaktowaæ siê z baz¹ na Linie.Zmusiæ ich, by jak najprêdzej przys³ali pomoc.Je¿eli mojepodejrzenia by³y s³uszne i dzieci kaleczy³y siê nawzajem,¿eby dorosn¹æ, to trzeba dzia³aæ szybko.Niektóre z nich,jak Beth, zaczyna³y ju¿ zdawaæ sobie sprawê, ¿e eksperymentnie wychodzi.Inne, te, które odpowiada³y mi z pamiêci,ci¹gle jeszcze wierzy³y w to, co robi¹.Dzieci musia³y odwiedzaæ Tancerzy codziennie od czasu,kiedy Latona zabra³a je tam po raz pierwszy.M³ode umys³y s¹szczególnie podatne na nowe wzorce kulturowe - a te dziecimusia³y przej¹æ wierzenia Tancerzy, zmodyfikowa³y je iprzeinterpretowa³y na swój w³asny sposób.Je¿eli ma³eTancerzy staj¹ siê doros³e, kiedy odci¹æ im rêce, serce ip³uca, to pewnie ludzkie dzieci tak¿e.Byæ mo¿e, kiedypociê³y Michaela, myœla³y, ¿e ludzkie dzieci urosn¹ wiêksze,kiedy odci¹æ im i tak¿e g³owê.John powiedzia³, ¿e mali siê nie licz¹.Powiedzia³, ¿ewie, jak zrobiæ, by on rós³ szybciej.Ale on ju¿ wcalenie roœnie, prawda, doktorze Schefer?Dzieci eksperymentowa³y, doroœli zabierali cia³a i w tensposób nigdy nie dowiedzia³y siê, ¿e eksperyment siê niepowiód³.Przypomnia³o mi siê, jak mocno napina³y siê ichmiêœnie w czasie zabawy.Byæ mo¿e, bra³y udzia³ w rytua³achTancerzy, zanim spróbowa³y tego na Linette Bison.Wszed³em do Centrali, przez chwilê rozmawia³em zmê¿czyzn¹, który nadzorowa³ sprzêt, potem zaj¹³em konsoletêdo rozmów prywatnych.Ka¿d¹ konsoletê os³onia³aplastykowa budka, której œcianki by³y tak cienkie, ¿erozpad³yby siê, gdybym nimi potrz¹sn¹³.Przy³¹czy³em swójprywatny numer, wys³a³em sygna³ do bazy na Linie iza¿¹da³em, ¿eby pomoc przyby³a natychmiast.- Dobra robota, Justin.Odwróci³em siê.Za mn¹ sta³a Netta, z za³o¿onymi rêkoma,z pó³uœmiechem na twarzy.- Technik da³ mi znaæ, ¿e tujesteœ.- Wysy³am prywatn¹ wiadomoœæ - powiedzia³em.Rêce midr¿a³y.Jej postawa zaniepokoi³a mnie.- To doskonale.Kiedy przyjad¹, powiem im, ¿e wbieg³eœ dobudynku stra¿y, trzasn¹³eœ o stó³ nakazem na Tancerzy, a ichponios³a gor¹czka zabijania.Nikt nie bêdzie ³ama³ sobieg³owy nad tym, ¿e znikn¹³eœ.- To ty zabija³aœ dzieci? - Uchwyci³em siê kurczowokonsolety.To nie mia³o sensu: dlaczego mia³aby odcinaæg³owê Michaelowi Denglerowi?Netta potrz¹snê³a g³ow¹.Jej uœmiech rozszerzy³ siê.- Dzieci narobi³y mi k³opotu, kiedy zaczê³y siê nawzajemzabijaæ.Pozby³am siê go - i jeszcze jednego, z twoj¹pomoc¹.Nie bêdzie wiêcej zabijania.Nie bêdzie te¿ wiêcej¿adnych Tancerzy.- Dok¹d chcecie mnie zabraæ? - W gardle czu³em suchoœæ.Wsta³em powoli, pochylaj¹c nieznacznie g³owê, odgrywaj¹cpotulnego wiêŸnia.- Nie mam zamiaru nigdzie ciê zabieraæ.Myœlê, ¿e tutajw³aœnie bêdzie.Odepchn¹³em j¹ i przeskoczy³em do g³Ã³wnej sali.Stali zani¹ dwaj stra¿nicy, lecz ca³kiem zaskoczy³ ich mój nag³yruch.Przebieg³em po g³adkiej, plastykowej pod³odze, oboktechnika, który mnie wyda³, i przez otwarte drzwi nazewn¹trz.Filtr w kopule traci³ ju¿ swoj¹ szaroœæ.Przebija³oprzezeñ nieco œwiat³a, które oœwietli³o chodnik.W gardleczu³em w³asne serce.Nie by³em w formie, odzwyczai³em siê odbiegania.Niech j¹ wszyscy diabli.Niech j¹ diabli za to, ¿e siêmn¹ pos³u¿y³a.Za to, ¿e pos³u¿y³a siê nami wszystkimi.Dzieci zabija³y siê nawzajem w niefortunnej próbienaœladowania Tancerzy, a ona pozwoli³a, ¿eby dosz³o dokolejnych zabójstw.Potem odkry³a mnie, z moimi b³êdami ihistori¹, no i ten kruczek prawny, który pozwala³ jednejosobie decydowaæ o losie ca³ej rasy.Manipulowa³a namiwszystkimi powoduj¹c œmieræ kolejnych dzieci, w tym iMichaela Denglera.Michael Dengler.W moich myœlach pojawi³a siê jego pe³natêsknoty twarz.Netta musi dzia³aæ, zanim przyleciwahad³owiec.A ja muszê j¹ powstrzymaæ.Bieg³em krêtymi uliczkami, a¿ dotar³em do budynku AliansuPonadrasowego.Zadudni³em piêœciami w drzwi.Otworzy³Daniel.Wydawa³ siê zaspany.Odsun¹³em go gwa³townie.Nag³Ã³wnym biurku mruga³ ekran komputera.- Szukam Latony - krzykn¹³em.Sta³a przy jednych z bocznych drzwi.- W³aœnie przysz³a w sieci wiadomoœæ o panu.Netta twierdzi, i¿orzek³ pan, ¿e to dzieci zabijaj¹ siê nawzajem, naœladuj¹crytua³ Tancerzy i jest pan przekonany, ¿e wszystkie dzieci wca³ej kopule musz¹ umrzeæ.Tak wiêc Netta wiedzia³a, jak bliski by³em prawdy.Zpewnoœci¹ mnie œledzi³a.- Netta próbuje wymyœliæ jakiœ sposób, ¿eby mniezatrzymaæ.Po³¹czy³em siê z baz¹ na Linie, prosz¹c o pomoc.- Nie mam zamiaru pomagaæ panu w zabijaniu dzieci -powiedzia³a Latona.- Nie próbujê wcale zrobiæ krzywdy dzieciom.Próbujêchroniæ tych pani Tancerzy.- Tancerzy?- S³uchaj - powiedzia³em.- Nie mam czasu.Potrzebujêkogoœ, kto umie porozumiewaæ siê z Tancerzami.Musimy ichstamt¹d zabraæ.- Dlaczego Netta mia³aby ich skrzywdziæ?- Solny sok - odrzek³em.- Ju¿ ich nie potrzebuje
[ Pobierz całość w formacie PDF ]