[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.pamiêtnik Haubitza.Tak, na pewno by³ to pamiêtnik.Z odleg³oœcikilku kroków widzieliœmy skórzane ok³adki i wyblak³e literygotyckie.— Co to jest? — zapyta³ Anglika celnik.— To jest pamiêtnik jednego z moich przyjació³ — us³ysza³emodpowiedŸ.— Rzecz bez ¿adnej wiêkszej wartoœci.Da³ mi doprzeczytania.— Proszê.Zwracam go panu — celnik odda³ Anglikowi pamiêtnik.Gestowi temu towarzyszy³ straszny jêk, który wydoby³ siê z piersich³opców i Kasi.Równoczeœnie zatrzasn¹³ siê zamek maski forda.Fryderyk by³ gotowy do odjazdu i dyskretne spojrzenia rzuca³ wkierunku kontrolowanego samochodu.M³ody Anglik dr¿¹cymi ze zdenerwowania rêkami przyj¹³ od celnikapamiêtnik.By³o dla nas oczywiste, ¿e Fryderyk poprosi³ go oprzewiezienie przez granicê kompromituj¹cego przedmiotu.Uprzejmy Anglik zapewne zgodzi³ siê na proœbê Fryderyka, a teraz,byæ mo¿e, ¿a³owa³ tego.I st¹d jego zdenerwowanie.Z niechêci¹ rzuci³ pamiêtnik do walizki.Ale zrobi³ to takniezrêcznie, ¿e skórzane ok³adki zawadzi³y o brzeg walizki ipamiêtnik upad³ na ziemiê obok samochodu.Ok³adki otworzy³y siê ispomiêdzy nich wysun¹³ siê./Przewodnik po Polsce/ wbia³o-czerwonej obwolucie.Fryderyk d³ugim skokiem znalaz³ siê przy samochodzie Anglika.Us³u¿nie podj¹³ z ziemi pamiêtnik.Jednym spojrzeniem zdo³a³stwierdziæ, ¿e ok³adki pamiêtnika kry³y nie rêkopis Haubitza, ale/Przewodnik po Polsce/.Z wœciek³oœci¹ zatrzasn¹³ ok³adki i spojrza³ na nas, stoj¹cych zasiatk¹.— Tak, tak — zawo³a³em po niemiecku do Fryderyka — to mójprzewodnik! Gdyby pan by³ tak dobry i zwróci³ mi go, by³bym bardzowdziêczny.Nie zdo³am opisaæ wejrzenia, jakim obdarzy³ mnie Fryderyk.By³o wnim tyle wœciek³oœci, nienawiœci, gniewu, ¿e przez krótk¹ chwilêdozna³em uczucia strachu.Ch³opcy mieli rozdziawione gêby, a Kasia dosta³a jeszcze wiêkszychwypieków.Doktor od razu poj¹³, co siê sta³o, i zacz¹³ siê cicho œmiaæ.Hilda szepta³a:— Nic z tego nie rozumiem.Fryderyk sta³ nieruchomo z przewodnikiem w rêku i wci¹¿ patrzy³ namnie z nienawiœci¹.Nie, nie na mnie.Na kogoœ, kto zbli¿a³ siê zanaszymi plecami.— Niech pan wreszcie przestanie siê wyg³upiaæ — odezwa³a siêZenobia.— No, niech¿e pan odda mi pamiêtnik.Najwy¿sza porazakoñczyæ tê sprawê.Uœmiechn¹³em siê bezradnie i siêgn¹³em d³oni¹ pod sweter napiersiach.Wyj¹³em dwa grube bruliony, te same, które ogl¹daliœmyna Polanie.Oci¹gaj¹c siê, wrêczy³em je Zenobii.— Panno Hildo — rzek³a Zenobia.— Dobrze siê stanie, jeœli wraz zemn¹ i pamiêtnikiem pojedzie pani teraz do Warszawy.I ty, Kasiu,te¿ pojedziesz.Pora ju¿ wróciæ do mamy, do domu.Dopiero teraz zauwa¿yliœmy, ¿e przed pierwszym szlabanem, tu¿ obokmojego wehiku³u i wartburga doktora, ustawi³a siê czarna wo³ga.— Wiêc pan?.pan?.— ch³opcy i Kasia nareszcie zrozumieli, cosiê sta³o.— Na Polanie wyj¹³ pan z ok³adek pamiêtnik Haubitza iw³o¿y³ tam swój /Przewodnik po Polsce/?— No tak.Zrobi³em to wtedy, gdy pobiegliœcie za tymi, co kryli siêw grobowcu.Domyœla³em siê, ¿e Fryderyk bêdzie usi³owa³ wykraœæpuszkê z pamiêtnikiem.Nie chcia³em ryzykowaæ utraty manuskryptu.— Wiêc po co ta ca³a heca? Po co pan œciga³ Fryderyka? — zdumiewa³siê Wiewiórka.— Zrobi³em to, aby Fryderyk by³ przekonany, ¿e wywozi pamiêtnik,na którym tak bardzo nam zale¿y.— A pani? Pani siê domyœla³a, ¿e pan Samochodzik zabra³pamiêtnik? — spyta³ Tell Zenobiê.— Tak ma³o go znacie? — rozeœmia³a siê Zenobia.— Przecie¿ to by³ooczywiste, gdy pozwoli³ Hildzie nieœæ puszkê.A poza tym panSamochodzik ma sk³onnoœæ do efektownych scen.Czy móg³by sobieodmówiæ prze¿ycia piêknej zabawy, przed komor¹ celn¹? Mog³am muzabraæ ten pamiêtnik ju¿ wówczas, gdy Fryderyk uciek³ z puszk¹, alepomyœla³am: „Niech¿e pan Tomasz ma te¿ trochê frajdy.Nale¿y mu siê”.— Dziêkujê pani — sk³oni³em siê.Samochód ze znakami „GB” ju¿ odjecha³.Nareszcie i Fryderykockn¹³ siê z zamyœlenia.Jeszcze raz spojrza³ na nas, potempodszed³ do forda, ze z³oœci¹ szarpn¹³ klamkê drzwiczek i zasiad³ zakierownic¹.Widzieliœmy, jak podnios³o siê ramiê szlabanu, fordwjecha³ na most.Przemkn¹³ przez niego z ogromn¹ szybkoœci¹ i pochwili znikn¹³ nam z oczu.Na moœcie zapewne min¹³ siê z czarnym taunusem.Bo po ma³ej chwilina polski punkt kontroli granicznej przyjecha³ Klaus.Gdyby by³rozejrza³ siê, byæ mo¿e dostrzeg³by Kury³³ê, Hildê i nas stoj¹cychza siatk¹ strefy granicznej.Ale œpieszy³o mu siê bardzo.Otrzyma³stempel w paszporcie, celnik machn¹³ rêk¹, daj¹c mu dozrozumienia, ¿e kontrolê wozu uwa¿a za zbyteczn¹.Podnios³o siêbia³o-czerwone ramiê szlabanu i taunus znalaz³ siê na polskiejziemi.A wtedy zagrodzi³a mu dalsz¹ drogê zielona warszawa, zktórej wysiad³o dwóch ubranych po cywilnemu mê¿czyzn.Jeden znich podniós³ do góry rêkê uzbrojon¹ w „lizaka”, daj¹c Klausowirozkaz zatrzymania siê.— Czy pan Klaus? — zapyta³ po niemiecku.— Tak — odpowiedzia³ Klaus wychylaj¹c siê przez okno samochodu.I wówczas to Klaus zobaczy³ mój wehiku³, a tak¿e Hildê, Zenobiê,ch³opców i Kasiê, jak równie¿ nieszczêsnego Kury³³ê.Przyblad³nieco, lecz powiedzia³ spokojnie:— O co panom chodzi?— O wyjaœnienie pewnej sprawy — powiedzia³ pierwszy z mê¿czyzn.Adrugi kiwn¹³ rêk¹ na pana Kury³³ê:— Pan bêdzie ³askaw tu do nas.Pana równie¿ poprosimy o kilka s³Ã³wwyjaœnienia.— Czy sta³o siê coœ z³ego? — zapyta³ Klaus.— Nie.Na szczêœcie nic z³ego siê nie sta³o — pad³a odpowiedŸ.— Czy panowie chc¹ mnie aresztowaæ? — zaniepokoi³ siê Klaus.— Nie.Po prostu chodzi o pewne wyjaœnienia.Pan bêdzie ³askawpojechaæ za naszym samochodem.A pan pozwoli z nami — zaprosiliKury³³ê do swego wozu.Odjechali.A w tydzieñ póŸniej wyczyta³em w gazecie komunikat owydaleniu z Polski niemieckiego dziennikarza nazwiskiem HeinrichKlaus.Kury³³o bardzo prze¿y³ sprawê pamiêtnika i fakt, ¿e by³narzêdziem w rêkach przestêpcy.Redakcja frankfurckiej gazety wygra³a proces s¹dowy z Konrademvon Haubitz.W tej samej gazecie przeczyta³em wzmiankê, ¿eprzeciwko Haubitzowi prokuratura zachodnioniemiecka wszczê³adochodzenie o sprawy zwi¹zane z jego wojenn¹ przesz³oœci¹.Byæmo¿e sprawiedliwoœci stanie siê zadoœæ.I taka jest historia /Ksiêgi strachów/
[ Pobierz całość w formacie PDF ]