[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Uciekł się zatem do uniwersalnegojęzyka gestów, który opanował był za młodu.Pełnymi ekspresji ruchami rąk ipalców określił go jako rogacza, kastrata, przypisał mu nieco plugawych nawyków,kończąc Obelgą Ostateczną - uderzył lewą ręką w biceps prawej, co spowodowałoraptowny wzlot prawej pieści ku niebu.Co najmniej jeden, a być może i więcejtych gestów musiało szczycić się genealogią sięgającą czasów poprzedzającychjedenaste stulecie, bowiem Wiking ryknął wściekle i słaniając się poderwał narówne nogi.Tex, pomimo iż przypominał karta stawiającego czoła szarżującemugigantowi, stał spokojnie w miejscu.Wojownik wzniósł topór, lecz ciśnięty przezDallasa arkan wyrwał mu go z rąk.W tym momencie Tex szybkim rzutem całego ciałazwalił go z nóg.W chwili, gdy Wiking z głuchym łomotem runął na ziemię, obydwajsiedzieli mu już na karku - Tex obezwładniał go podwójnym nelsonem, a Dallaswiązał ciasno, gwałtownie wymachując sznurem.Kilka sekund później Wiking byłcałkowicie bezradny i z rękoma i nogami związanymi razem z tyłu, za plecami, wyłbezsilnie, zaś obaj kaskaderzy wlekli go po kamieniach w strona samochodu.Texniósł także topór, a Dallas tarczę. - Muszę z nim pomówić - krzyknął Lynn - to wyjątkowa okazja. - Należy natychmiast opuścić to miejsce - ponaglił profesor,manipulując delikatnie regulatorami. - Atakują nas - zawył Amory Blestead, wskazując na połysparaliżowanym palcem w kierunku domu.Rozjuszona horda kudłatych mężczyzn,zbrojnych w różnego rodzaju topory, miecze i włócznie runęła ze wzgórza w ichkierunku. - Wynosimy się stąd - zarządził Barney.- Weźcie tegoprehistorycznego rębajłę na platformę i jazda! Będziemy mieli kupa czasu napogawędka z nim po powrocie do domu, doktorze. Tex wskoczył do szoferki i wyszarpnął spod siedzenia rewolwer.Wystrzelał w kierunku morza cały bębenek, zapuścił silnik, włączył ocalałyreflektor i nacisnął klakson.Okrzyki atakujących przerodziły się w trwożnylament, w popłochu zawrócili w stronę chaty ciskając po drodze broń.Ciężarówkazatoczyła łuk i ruszyła ku plaży.W chwili, gdy dojeżdżali do ostrego zakrętu upodstawy przylądka, z drugiej jego strony ryknął klakson.W ostatniej chwili Texzdążył szarpnąć kierownice w prawo - opony dotknęły załamujących się falmorskich.Zza cypla wypadła oliwkowo szara ciężarówka i poprzedzana wyciemklaksonu, przemknęła obok nich. - Niedzielny kierowca - wrzasnął Tex przez okno i znów dodałgazu.Barney patrzył, jak druga ciężarówka mija ich, zarzucając w koleinach,które po sobie pozostawili.Spojrzał na otwarty tył wozu i skamieniał.Ujrzałsiebie samego, krzywiącego się wstrętnie, miotanego we wszystkie strony przezpodskakującą na kamieniach maszyn.Zanim druga ciężarówka zniknęła z polawidzenia, sobowtór uniósł kciuk do nosa i zagrał na nim, wyraźnie kierując tengest pod jego adresem.Barney opadł na skrzyni dopiero wtedy, gdy widokprzesłoniła mu ściana skał. - Widział pan? Co to było? - W najwyższym stopniu interesujące - odpad profesor Hewett,wciskając starter generatora.- Czas jest o wiele bardziej plastyczny niżkiedykolwiek odważyłem się sądzić.Pozwala to na dublowanie się linii świata, abyć może nawet na nieograniczoną liczba pali czasu.Możliwości zdają się byćnieskończone. - Czy może pan przestać bełkotać i zamiast tego wytłumaczy mico ja właściwie widziałem? - warknął Barney, przechylając, niestety niemalcałkowicie już opróżnioną, butelkę whisky. - Widział pan siebie, albo raczej widzieliśmy nas, którzydopiero będą.Obawiam się, że struktury gramatyczne naszego języka nie pozwalajądokładnie określić sytuacji, której byliśmy świadkami. Sądzę, że lepiej będzie powiedzieć, że widział pan te samąciężarówkę z sobą w środku, taką jaką będzie ona później.Myślę, że jest towystarczająco proste, by zdołał pan zrozumieć. Barney jęknął i opróżnił butelkę do końca.Chwile potemwrzasnął z bólu, bowiem Wiking zaczął turlać się po podłodze i uderzył go wnogę. - Radzę trzymać nogi na skrzyniach.On ciągle toczy pianę zgęby - ostrzegł wszystkich Tex Dallas.Zwolnili. - Dojeżdżamy do miejsca, w którym wylądowaliśmy.Co dalej? -spytał Tex. - Zatrzymaj się możliwie jak najbliżej miejsca naszegoprzybycia.To uprości manewrowanie.Panowie! Rozpoczynamy powrotną podróż wczasie. - Troll taki yor oll!(Niech was wszystkich trolle pożrą!) -ryknął Wiking.następny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]