[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Muszę to sprawdzić, ale zajmie mi to co najmniej parę godzin. - No cóż - powiedziałem - zaczekamy na wynik.- Po czymwróciłem do Włóczęgi. Smok, któremu nadal towarzyszył Mizar, czekał zniecierpliwością na najświeższe wiadomości. - Włóczęgo - powiedziałem.- Najlepiej z nas wszystkichznasz naturę przestrzeni, więc może potrafisz rozwikłać zagadkę "Tarana".Posłuchaj uważnie.Jego MUK przestał działać, chociaż nie miały na to wpływużadne siły zewnętrzne ani wewnętrzne.Inaczej mówiąc, w przestrzeni, przez którąmknął mózg wraz ze statkiem nic się nie wydarzyło.Rozumiesz mnie, Włóczęgo?Chodzi mi o to, czy na MUK nie mogła zgubnie podziałać sama przestrzeń.Czyprzestrzeń, będąca w warunkach normalnych jedynie biernym nośnikiem pól, fal ikorpuskuł, nie mogła się nagle uaktywnić? - Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie - wyznał smok.-Miałem do czynienia jedynie z pasywną przestrzenią, którą potrafiłem niemaldowolnie kształtować.Wiem, że potrafi wytwarzać własne fale, które wy nazywaciefalami przestrzennymi, że można ją przekształcić w materię, z której znów da sięwytworzyć przestrzeń.To wszystko prawda, ale według mojej wiedzy przestrzeń niemoże oddziaływać na ciała materialne inaczej niż za pośrednictwem działających wniej sił. - Ja też tak sądzę.Zapytajmy jeszcze jednak o zdanie Oana,który lepiej od nas poznał tajemnice tutejszego świata. Dwunastonogi myśliciel zjawił się wraz z Orlanem iGracjuszem, którzy też byli ciekawi opinii Arana. Nie zdążyłem jeszcze zadać swoich pytań, gdy do stajnismoka wszedł Oleg z Ellonem, który przyniósł graficzny wynik badań testowych. - Admirale! - wykrzyknął impulsywnie Ellon.Zaręczam, żenigdy o czymś podobnym nawet nie słyszałeś! MUK "Tarana" myli skutki zprzyczynami! I to wszystko, powtarzam, bez śladu jakiegokolwiek uszkodzenia! Toprawdziwy cud, że zwańowana maszyna nie wysadziła całego statku w powietrze, aprzy okazji nie spopieliła przynajmniej jednego z Trzech Mętnych Słońc. - Rozumiesz coś z tego? - zapytałem Oana.Możesz wyjaśnićto piekielne zjawisko? - Nie ma w nim nic piekielnego - odparł bez wahania Aran.-Wasza maszyna zapadła na raka czasu.Czas eksplodował w jej wnętrzu, rozerwałjej łańcuchy logiczne i rozsypał ich ogniwa po przeszłości, teraźniejszości iprzyszłości.Dlatego niezdolna jest do zrealizowania jakiegokolwiek programu.Rak czasu jest najcięższą chorobą naszego świata. - Czy i my możemy się nią zarazić? - zapytał Orlan, któregogłowa z przerażenia tak głęboko zapadła się w ramiona, że na zewnątrz wystawałyjedynie oczy. - Jeśli tylko Okrutni Bogowie tego zapragną! Właśniedlatego starałem się wyrwać do innego czasu.Jesteście potężni, więc wam możesię to udać.Jeśli jednak nie chcecie chronić się w pozaczasie, to lepiejuciekajcie z tego miejsca.Okrutni Bogowie nie zauważali was dotychczas, aleteraz spostrzegli.To jest zły znak. Mówił o tym, że Okrutni Bogowie raczyli wreszcie popatrzyćna nas niedobrym okiem, a ja po raz któryś z rzędu przypatrywałem się uważniejemu samemu.Wydało mi się nagle, że widzę go po raz pierwszy.Dwoje jegodolnych oczu patrzyło na nas, zwyczajnie patrzyło.A trzecie, umieszczone nadnimi, świdrowało przenikliwym blaskiem, promieniowało, wbijało do naszych główjego myśli, obce dla nas i groźne.Przebiegł mnie mimowolny dreszcz.Oan teżmiał niedobre oko. .8. Gdybym miał jednym zdaniem wyrazić natrętne pragnienie,które nas wszystkich opanowało, powiedziałbym tylko: "Spłachetek czystegonieba!" Nieznani przeciwnicy zabronili nam oczyszczać przestrzeń kosmiczną, alegotowi byliśmy walczyć z każdym przeciwnikiem.Nieoczekiwana przeszkodasprawiła, że zagrała w nas krew wojowniczych przodków, którzy stawiali czołonawet bogom.Nie chcieliśmy być od nich gorsi. Oleg wezwał na odprawę dowódców statków, a przed ichprzybyciem przyszedł się ze mną naradzić. - Eli - powiedział - jednym z najwspanialszych wyczynówtwojej Pierwszej wyprawy do Perseusza było zniszczenie Złotej Planety, w sposóbtak zdecydowany i mistrzowski dokonane przez Olgę Trondicke.Zamierzamzaproponować załogom przeprowadzenie podobnej akcji. Poprosiłem o wyjaśnienia i Oleg sprecyzował swoją myśl.Olga wysadziwszy wówczas Złotą Planetę stworzyła ogromny obszar nowejprzestrzeni i wyprowadziła przez nią uwięziony w pułapce gwiazdolot.Niszczyciele wiele musieli się natrudzić, aby włączyć ów nowy przestwór doswojego świata.W gromadzie gwiezdnej Ginących Światów panują istotynajwidoczniej od Niszczycieli potężniejsze, które dla jakichś swoich celówzaśmiecają gwiazdy i zdecydowanie przeciwstawiają się oczyszczaniu przestrzeni.Ale możemy ich zaskoczyć przez zanihilowanie większej masy i przynajmniej nakilka pokoleń dać Aranom obiecany skrawek czystego nieba. - Zasadniczą trudnością twojego planu - powiedziałem - jestkonieczność zachowania go do czasu w tajemnicy przed Ramirami, bo na raziewszystko wskazuje na to, że to oni właśnie są owymi Okrutnymi Bogamipająkokształtnych.Poza tym nie mam żadnych uwag. Plan spodobał się wszystkim dowódcom gwiazdołotów, tymbardziej że jego realizacja wydawała się względnie łatwa.Nasze anihilatory byłyznacznie potężniejsze od zainstalowanych kiedyś na "Pożeraczu przestrzeni", a iz wyborem obiektu zniszczenia nie było większego kłopotu, bo wokół TrzechMglistych Słońc krążyło przecież kilka martwych planet.Dyskusję wywołałajedynie sprawa zamaskowania operacji. - Ramirowie, jeśli to istotnie oni są Okrutnymi Bogami -powiedziała Olga - mogą z łatwością zapobiec zniszczeniu planety w momencie,kiedy skierujemy w jej stronę statek z uruchomionymi anihilatorami bojowymi.Najlepiej zatem - kontynuowała - będzie przeprowadzić akcję w dwóch etapach.Rozpylenie pojedynczego gwiazdolotu nie powinno zwrócić uwagi Ramirów, a myuzyskamy nieco nowej przestrzeni wyłączonej do czasu spod ich władzy, którąmożemy wykorzystać jako tunel dolotowy dla statku zadającego główne uderzenie. Kamagin poprosił, żeby to jemu pozwolono przeprowadzićanihilację maskującą, ale Oleg wolał powierzyć mu ochronę gwiazdoloturozpylającego planetę, jako że nikt inny nie nadawał się lepiej od niego dowykonania zadań wymagających nie tyle ostrożności i zimnej kalkulacji, ileszybkiej reakcji i zdecydowania w działaniu. - Anihilację maskującą przeprowadzi pański "Cielec" -zwrócił sią Oleg do flegmatycznego Petriego.A uderzyć na planetę zechce Olga,gdyż tylko ona jedna spośród nas ma doświadczenie w rozpylaniu dużych obiektówkosmicznych. - Zgadzam się wykonać rozkaz dowódcy eskadry - powiedziałaOlga - ale pod jednym warunkiem.Eli zwróciła się do mnie - w chwili ataku naZłotą Planetę siedziałeś obok mnie na stanowisku dowodzenia.Twoja obecnośćdodała mi ducha
[ Pobierz całość w formacie PDF ]