[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. - Czy nie wydaje się wam - powiedział - że wszystkie tegwiazdy spadają nawzajem na siebie, aby potem przekształcić się w eksplodującąmgławicę? - To doprowadzi do zagłady całej naszej Galaktyki-odpowiedziała Olga.-Ze składających się na nią około dwustu miliardów gwiazdokoło połowy skupia się w jądrze.Jeśli te sto miliardów eksploduje, to zpozostałych stu miliardów, w tym z naszego Słońca i Perseusza Demiurgów iGalaktów nie zostanie nawet garstka popiołu. - Za to rozumni obserwatorzy z innych galaktyk odnotująpojawienie się kolejnego kwazara - pocieszyłem ich. - Zaczynam podejrzewać - wyznała Olga - że postąpiliśmynieroztropnie, pchając się do tego wrzącego kotła.W każdym razie szybkościnadświetlne są tu niebezpieczne. Obawy Olgi, jak się wkrótce okazało, były uzasadnione.Siedzieliśmy znów we czwórkę na stanowisku dowodzenia, Osima prowadził statek,Olga coś liczyła, a ja rozmawiałem półgłosem z Olegiem. - Z obliczeń wynika - powiedziała nagle Olga że pędzimy kuzgubie.Pewnie musiałam się gdzieś pomylić! W tym momencie rozległy się sygnały alarmowe, na tablicyświetlnej zapłonął złowieszczy napis: "Generatory przestrzeni - gotowośćbojowa!" Sięgnąłem po słuchawkę, ale Oleg mnie wyprzedził: - Głosie, co się stało? - krzyknął.Dowiedzieliśmy się, żegrupka miotających się bezładnie gwiazd, wśród których przeciskał się naszstatek, jednocześnie, jakby na dany sygnał zmieniła kierunek ruchu i popędziła wkierunku geometrycznego środka, w którym akurat się znaleźliśmy.Jedyna drogaucieczki wiedzie przez nowo utworzony kanał świeżej przestrzeni. - Właśnie przystąpiliśmy do obliczeń - poinformował Głos. - Wątpię, aby obliczenia przyniosły pozytywny wynik -powiedziała spokojnie Olga.- Sytuacja jest niedobra.Zapasów całej eskadry niewystarczy na przebicie tunelu przestrzennego na zewnątrz. Wywołałem laboratorium. - Ellonie - powiedziałem, gdy Demiurg ukazał się naekranie.- Znaleźliśmy się w niebezpieczeństwie i chyba tylko ślimakgrawitacyjny może nas uratować.Porozum się z Głosem. Ellon uśmiechnął się szatańsko. - Potrafiłem wysłać do piekła całą planetę, więc z dwomastatkami też sobie poradzę.Niech tylko twój ulubieniec przyzna się do tego, żenie potrafi nawigować wśród gwiazd, a natychmiast naprawię jego błąd, admirale! W minutę później Głos zawiadomił nas, że anihilacjasubstancji aktywnej nie uchroni nas przed skutkami eksplozji gwiezdnej i żejedyną nadzieją jest ucieczka przez ślimak grawitacyjny. - Na co więc czekasz? - zapytałem niecierpliwie.- Jestjeszcze za wcześnie - uspokoił mnie Głos.-Jesteśmy z Ellonem zgodni co do tego,że stosowny moment jeszcze nie nadszedł. Wszystkie pokładowe źródła energii zostały przełączone nazasilanie generatorów metryki."Wąż" szedł w szyku torowym za "Koziorożcem".Czekaliśmy. Potem zobaczyliśmy, jak dwa słońca wyrwały się z gąszczupozostałych gwiazd i pomknęły naprzeciw sobie, przecinając tor naszego lotu.Niemieliśmy nawet tej pociechy, że przed śmiercią ujrzymy koniec świata.Obiegwiazdy eksplodują wcześniej niż pozostałe zdążą dotrzeć na miejsce katastrofy,my zaś wyparujemy jeszcze wcześniej, jeśli tylko nie zdołamy się wyśliznąć pospirali ślimaka grawitacyjnego. - Start! - usłyszałem potrójną komendę, w której zmieszałysię melodyjny nawet w takiej chwili Głos, skrzekliwy wrzask Ellona i beznamiętnyrozkaz Olega. Straszliwy ból skręcił moje ciało.Na pół oślepły kątem okazdążyłem jednak zarejestrować jak w swoich fotelach wiją się Osima i Olga, jakOleg chwycił ręką za gardło.Widok na ekranie był tak niezwykły, że na momentoprzytomniałem i zapomniałem o bólu. Pędzące ku sobie słońca zderzyły się, ale nie wybuchły! Poprostu przeszły nawzajem przez siebie.Pomyślałem, że tracę zmysły, że bólrozdzierający moje ciało przyprawił mnie o szaleństwo.Nawet nie ucieszyłem się,że jeszcze żyjemy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]