[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tobardzo interesujące, naprawdę bardzo interesujące. Harfiarz zaczął się przechadzać gładząc Zaira, który trajkotałz dezaprobatą. Jaxom wyjrzał przez okno na Rutha wygrzewającego się w słońcuna dziedzińcu, z gromadką miejscowych jaszczurek dookoła.Leniwie przysłuchiwałsię śpiewającemu chórowi, zastanawiając się, czemu tak często przerywaliballadę, skoro on nie słyszał żadnego fałszu w ich śpiewie.Wiaterek wiejący odokna był miły, łagodnie pachniał latem; powrócił ze wstrząsem do rzeczywistości,kiedy Robinton złapał go za ramię. - Bardzo dobrze spisałeś się chłopcze, ale teraz wracaj jużlepiej do Ruathy.Na wpół już zasnąłeś.Więcej cię kosztował ten skok w czasieniż myślisz. Kiedy Mistrz Robinton towarzyszył mu na dziedziniec, kazałsobie powtórzyć jeszcze raz rozmowę z jaszczurkami ognistymi.Tym razem cochwilę kiwał głową, jak gdyby chciał sobie wbić to wszystko dokładnie w pamięć. - To, że bezpiecznie znalazłeś D'rama i Tirotha, Jaxomie, tojeszcze najmniej ważny aspekt tej sprawy, tak sądzę.Wiedziałem, że mam racjęwciągając w to ciebie i Rutha.Nie zdziw się, jeżeli usłyszysz coś więcej odemnie o tej sprawie, za pozwoleniem Lytola oczywiście. Uścisnąwszy go z sympatią po raz ostatni, Robinton cofnął się,żeby Jaxom mógł dosiąść Rutha, podczas gdy jaszczurki wydawały przenikliwe głosyzawodu, że wizyta ich przyjaciela już się kończy.Kiedy Ruth posłusznie wznosiłsię coraz wyżej, Jaxom pomachał wesoło na do widzenia zmniejszającej się postaciMistrza Harfiarza.Potem popatrzył w dół w stronę rzeki, szukając Menolly iSebella.Zły był na siebie przy tym, że chce wiedzieć, gdzie są, a jeszczebardziej zirytował się, kiedy ich zauważył i po intymności pozycji, w jakiejleżeli, zorientował się, że jest to związek, którego istnienia absolutnie niepodejrzewał. Nie poleciał wprost do Warowni Ruatha.Lytol nie spodziewał sięgo o żadnej określonej godzinie.Ponieważ nie widać było także żadnychjaszczurek ognistych, które by mogły donieść o jego opieszałości, poprosiłRutha, żeby zabrał go do Gospodarstwa Na Płaskowyżu.Kiedy Ruth wesoło spełniłjego prośbę, zastanawiał się, czy przypadkiem biały smok nie wie lepiej od niegosamego, czego on właściwie chce. W Zachodnim Pernie dochodziło południe i Jaxom zastanawiał się,jak ma zwrócić uwagę Corany, żeby wszyscy w gospodarstwie nie dowiedzieli się ojego wizycie.Potrzebował jej tak bardzo, że aż był rozdrażniony. Już idzie, powiedział Ruth, pochylając się na skrzydło, tak żeJaxom zobaczył, jak dziewczyna wynurza się z domu i idzie w kierunku rzeki zkoszykiem na ramieniu. Ależ to się świetnie złożyło! Powiedział Ruthowi, żeby ichzabrał na brzeg rzeki, gdzie kobiety z jej domu na ogół robiły pranie. Ten strumień nie jest taki bardzo głęboki, powiedział odniechcenia Ruth, ale jest tam taka duża skala na słońcu, gdzie będzie miwygodnie i ciepło.I zanim Jaxom zdążył odpowiedzieć, zaczął ślizgowym lotemschodzić w dół do rzeki, mijając gwałtownie kotłującą się wodę, płynącą pozdradliwie rozsypanych kamieniach i kierując się w stronę spokojnego rozlewiskai wy_ stającego płaskiego kamienia.Schodząc zręcznie pod kątem, żeby niewplątać sobie skrzydeł w gałęzie gęstych drzew porastających brzeg rzeki, Ruthwylądował lekko na największej skale.Nad.chodzi, powtórzył pochylając barktak, żeby Jaxom mógł zsiąść. Nagle Jaxoma opadły sprzeczne pożądania i wątpliwości, Pełnezłości uwagi Mirrim odbijały się echem w jego głowie.Ruth porządnie przekroczyłjuż wiek, w którym smoki się parzyły, a przecież. Nadchodzi i jest dla ciebie dobra.Jeżeli jest dobra dlaciebie, to jest to dobrze dla mnie, powiedział Ruth.Dzięki niej czujesz sięszczęśliwy i rozluźniony i to jest dobre.Od tego słońca mnie tu jest też dobrzei radośnie.Idź. Zaskoczony siłą głosu swojego partnera, Jaxom wpatrzył się woblicze Rutha.Oczy smoka wirowały łagodnie, błękitem i zielenią zadowolenia,stojącymi w sprzeczności z mocą jego głosu. A potem Corana doszła do ostatniego zakrętu na ścieżceprowadzącej ku rzece i zobaczyła go.Upuściła swój koszyk rozsypując bieliznę ipodbiegła, obejmując go tak niepohamowanie i całując jego twarz i szyję z taknieopanowanym zachwytem, że wkrótce był zbyt zajęty, żeby o czymkolwiek myśleć.następny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]