[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Obecni zdrêtwieli, widz¹c ten nadludzkiej odwagi uczynek, i przez czas jakiœ nikt s³owa nie œmia³ przemówiæ; na koniec Czarniecki zakrzykn¹³:- Szalony cz³ecze! To¿ gdyby pêk³o, na proch by ciê zmieni³o!A pan Andrzej rozœmia³ siê tak szczerze, ¿e a¿ b³ysn¹³ zêbami jak wilk:- Albo to nam prochów nie trzeba? Nabilibyœcie mn¹ armatê i jeszcze bym po œmierci napsu³ Szwedów!- Niech¿e ciê kule bij¹! Gdzie u ciebie bojaŸñ mieszka?M³ody mniszek z³o¿y³ rêce i pogl¹da³ z niemym uwielbieniem na Kmicica.Lecz widzia³ jego czyn i ksi¹dz Kordecki, który w³aœnie zbli¿a³ siê w tê stronê.Ten nadszed³, wzi¹³ pana Andrzeja obu rêkoma za g³owê, nastêpnie po³o¿y³ na niej znak krzy¿a.- Tacy jak ty nie poddadz¹ Jasnej Góry! - rzek³ - aleæ zakazujê ¿ywot potrzebny nara¿aæ.Ju¿ strza³y cichn¹ i nieprzyjaciel schodzi z pola; weŸ¿e tê kulê, wysyp z niej proch i ponieœ j¹ Najœwiêtszej Pannie do kaplicy.Milszy jej bêdzie ten podarek niŸli te per³y i jasne kamuszki, któreœ jej podarowa³!- Ojcze! - odrzek³ rozrzewniony Kmicic - co tam wielkiego!.Ja bym dla Najœwiêtszej Panny.Ot! s³Ã³w w gêbie nie staje!.Ja bym na mêki, na œmieræ.Ja bym nie wiem co by³ gotów uczyniæ, byle jej s³u¿yæ.I ³zy b³ys³y w oczach pana Andrzeja, a ksi¹dz Kordecki rzek³:- ChodŸ¿e do niej i z tymi ³zami, póki nie obeschn¹.£aska jej sp³ynie na ciebie, uspokoi ciê, pocieszy, s³aw¹ i czci¹ przyozdobi!To rzek³szy wzi¹³ go pod ramiê i poprowadzi³ do koœcio³a, pan Czarniecki zaœ spogl¹da³ za nimi czas jakiœ, wreszcie rzek³:- Si³a widzia³em w ¿yciu odwa¿nych kawalerów, którzy za nic sobie pericula wa¿yli, ale ten Litwin to chyba d.Tu uderzy³ siê w gêbê d³oni¹ pan Piotr, aby sproœnego imienia w œwiêtym miejscu nie wymówiæ
[ Pobierz całość w formacie PDF ]