[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Posłuchajcie!Słyszę ich pokrzykiwania. Obejrzała się za siebie, na drogę, którą przebyli, idostrzegła w pomroce maleńkie sylwetki.Niektóre niosły jeszcze dymiącepochodnie i na czworakach wdrapywały się na górę, powoli, ale miarowo. - Dokąd idziemy? - zapytała.- Dopadną nas, jeśli nieprzestaniesz gadać, Sodalu. Wyrwała Sodala Ye z kontemplacji. - Musimy wspiąć się jeszcze wyżej na ten wierzchołekoznajmił.- Tylko kawałeczek.Za tą wielką ostrogą, która sterczy przed nami,znajduje się tajemne przejście prowadzące w dół między skałami.Tam trafimy napasaż wiodący prosto przez urwisko do samego Oceanu Obfitości.Nie martw się,tamte łotry mają przed sobą jeszcze kawałek wspinaczki. Gren ruszył w stronę ostrogi, nim Sodal Ye dokończył.Yattmur przewiesiła sobie Larena przez ramię i z niecierpliwością wybiegłanaprzód.Nagle przystanęła. - Sodal! - zawołała.- Spójrz! Jakiś trawerser zwalił sięza ostrogą! Zatarasował ci drogę ucieczki! Ostroga wznosiła się obłąkańczo na samej krawędzi urwiskajak komin postawiony na szczycie dachu o stromym spadku.Za nią legło cielskotrawersera, masywne i solidne.Tylko dlatego, że oglądali jego ocieniony bok,piętrzący się jak skała, nie zauważyli go wcześniej. Sodal Ye wydał gromki okrzyk. - Jakże my teraz przejdziemy pod tą ogromną jarzyną?! -wrzasnął i z wściekłości, że pokrzyżowano mu plany, uderzył Grena po nogachogonem. Gren zachwiał się i potknął o niosącą tykwę kobietę.Obojerozciągnęli się na trawie obok trzepocącego się z rykiem Sodala.Kobietakrzyknęła ni to z bólu, ni to ze złości.Zakryła twarz.Krew z nosa sączyła jejsię po brodzie.Nie zwracała uwagi na to, że Sodal ją wyklina.Yattmur pomagałapozbierać się Grenowi, a Sodal wymyślał: - Niech będą przeklęci zjadacze gnoju, jej przodkowie.Mówię jej, by zmusiła skoczkę do skoku i zobaczenia, jak możemy stąd umknąć.Kopnij ją i zmuś do posłuchu, po czym wsadź mnie na swój grzbiet i na przyszłośćuważaj lepiej. Ponownie zaczął się wydzierać na kobietę.Ta zerwała sięznienacka.Twarz miała skurczoną jak wyciśnięty owoc.Złapała stojącą obok tykwęi z całej siły wyrżnęła nią w czaszkę Sodala.Tykwa pękła od uderzenia i smardzwyśliznął się jak melasa na głowę Sodala, pokrywając ją z jakimś letargicznymzadowoleniem. Oczy Grena i Yattmur spotkały się z niepokojem, pytająco.Usta kobiety skoczki rozchyliły się.Zachichotała bezgłośnie.Jej koleżankausiadła i zapłakała, chwilowy bunt jej okresu istnienia przyszedł i przeminął. - Co teraz zrobimy? - odezwał się Gren. - Zobaczymy, może damy radę odszukać mysią dziurę Sodala.To najważniejszy problem - powiedziała Yattmur.Dotknął jej ramienia dla dodaniaotuchy - Jeśli trawerser żyje, być może potrafimy rozniecić podnim ogień i uda nam się go wykurzyć. Zostawiając kobiety orabolki w apatycznym wyczekiwaniu przySodalu Ye, udali się do trawersera.następny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]