[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jak to, mi³oœciwy panie?.- Boœ zna³ wielkiego ¿o³nierza, ale swawolnika i radziwi³³owskiego w zdradzie socjusza.A tu stoi Hektor czêstochowski, któremu Jasna Góra po ksiêdzu Kordeckim najwiêcej zawdziêcza, tu stoi obroñca ojczyzny i s³uga mój wierny, który mnie w³asn¹ piersi¹ zastawi³ i ¿ycie mi ocali³, gdym w w¹wozach, jako miêdzy stado wilków, dosta³ siê miêdzy Szwedów.Taki to ów nowy Kmicic.Poznaj¿e go i pokochaj, bo wart tego!Pan Wo³odyjowski pocz¹³ ruszaæ ¿Ã³³tymi w¹sikami, nie wiedz¹c, co rzec, a król doda³:- I wiedz o tym, ¿e nie tylko on nic ksiêciu Bogus³awowi nie obiecywa³, ale pierwszy na nim za ich praktyki zemstê wywar³, bo go porwa³ i chcia³ go w wasze rêce wydaæ.- I nas ostrzeg³ przed ksiêciem wojewod¹ wileñskim! - zawo³a³ ma³y rycerz.- Jaki¿ anio³ tak waszmoœci nawróci³?- Uœciskajcie siê! - rzek³ król.- Od razum waszmoœci pokocha³! - ozwa³ siê pan Kmicic.Wiêc padli sobie w objêcia, a król patrzy³ na to i usta raz po razu, wedle swojego zwyczaju, z zadowoleniem wydyma³.Kmicic zaœ œciska³ tak serdecznie ma³ego rycerza, ¿e a¿ go w górê podniós³ jak kota i nieprêdko na powrót na nogi postawi³.Po czym król wyszed³ na codzienn¹ naradê, zw³aszcza ¿e i obaj hetmani koronni przybyli do Lwowa, którzy mieli tam wojsko tworzyæ, aby póŸniej poprowadziæ je w pomoc panu Czarnieckiemu i konfederackim oddzia³om uwijaj¹cym siê pod ró¿nymi wodzami po kraju.Rycerze zostali sami.- PójdŸ waszmoœæ pan do mojej kwatery - rzek³ Wo³odyjowski - znajdziesz tam Skrzetuskich i pana Zag³obê, którzy radzi us³ysz¹ to, co mnie król jegomoœæ powiada³.Jest te¿ tam i pan Char³amp.Lecz Kmicic przyst¹pi³ do ma³ego rycerza z wielkim niepokojem w twarzy.- Si³a ludzi znaleŸliœcie przy ksiêciu Radziwille? - spyta³.- Ze starszyzny jeden Char³amp by³ przy nim.- Nie o wojskowych pytam, dla Boga!.a z niewiast?.- Zgadujê, o co chodzi - odpar³ zap³oniwszy siê nieco ma³y rycerz - pannê Billewiczównê ksi¹¿ê Bogus³aw wywióz³ do Taurogów.Na to zmieni³o siê w oczach oblicze Kmicica; wiêc naprzód sta³o siê blade jak pergamin, potem czerwone, potem jeszcze bielsze ni¿ poprzednio.Zrazu s³owa nie znalaz³, jeno nozdrzami parska³ chwytaj¹c powietrze, którego widocznie nie stawa³o mu w piersiach.Nastêpnie chwyci³ siê obu rêkoma za skronie i biegaj¹c jak szalony po komnacie, j¹³ powtarzaæ:- Gorze mnie, gorze, gorze!- ChodŸ waœæ, Char³amp lepsz¹ ci zda relacjê, bo by³ przy tym - rzek³ Wo³odyjowski
[ Pobierz całość w formacie PDF ]