[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Marino postawi³ mnie w wyj¹tkowo g³upiej sytuacji i by³am na niego wœciek³a.Karta z odciskami palców w zwyk³ych okolicznoœciach powinna powêdrowaæ prosto do laboratorium, a nie do mnie.By³ to tego typu delikatny manewr, który móg³ wytworzyæ przykre animozje pomiêdzy mn¹ a moimi pracownikami, z czego Marino, bez w¹tpienia, doskonale zdawa³ sobie sprawê.By³oby mi przykro, gdyby Neils Vander za³o¿y³, ¿e w³a¿ê z buciorami na jego teren, kiedy tak naprawdê chodzi³o mi ca³kiem o co innego.- Nie chcia³am, by Marino zostawi³ to u ciebie na biurku - wyjaœni³am Vanderowi.- Nie chcia³am, by wpad³o komuœ w rêce; Matt Petersen, zanim w pi¹tek wróci³ do domu, mia³ próbê kostiumow¹, podczas której by³ podobno ucharakteryzowany.Je¿eli mia³ na rêkach tê tajemnicz¹ substancjê, mog³a tak¿e dostaæ siê na kartê, kiedy zdejmowali mu odciski palców.Vanderowi oczy siê trochê rozszerzy³y; najwyraŸniej nie pomyœla³ o tym.- Jasne.Przetestujemy j¹ pod laserem.Marino przygl¹da³ mi siê ponuro.- A co z no¿em myœliwskim? - spyta³am.Wyci¹gn¹³ spod pachy jeszcze jedn¹ kopertê i powiedzia³:- Zamierza³em oddaæ to Frankowi.- Mo¿e najpierw przetestujemy go pod laserem? - zaproponowa³ Neils.Potem wydrukowa³ jeszcze jeden egzemplarz danych na temat numeru NIC112 oraz odcisków placów, które Matt Petersen zostawi³ na ciele ¿ony, i poda³ jej Marino.Ten przyjrza³ im siê pobie¿nie.- Jasny gwint - mrukn¹³ i spojrza³ na mnie; w jego oczach jaœnia³ triumf.By³o to znajome spojrzenie, którego siê spodziewa³am.Mówi³o: „No i co, pani doktor? Mo¿e i masz wy¿sze wykszta³cenie, mo¿e i przeczyta³aœ mnóstwo ksi¹¿ek, ale to ja znam ¿ycie”.Ju¿ widzia³am, jak Marino zaczyna przyciskaæ mê¿a kobiety, któr¹, moim zdaniem, zamordowa³ ktoœ zupe³nie nam nieznany.Piêtnaœcie minut póŸniej wraz z Marino i Vanderem staliœmy w ciemni przylegaj¹cej do laboratorium.Na blacie nieopodal zlewu le¿a³a karta z odciskami placów i nó¿ myœliwski.W pokoju by³o ciemno choæ oko wykol.Wielki brzuch Marino nieprzyjemnie ociera³ siê o mój lewy ³okieæ, kiedy z niepokojem obserwowaliœmy ogniste b³yski rozœwietlaj¹ce siê na karcie, a tak¿e na rêkojeœci no¿a, zrobionej z twardej gumy i zbyt szorstkiej, by mo¿na by³o zdj¹æ z niej odciski linii papilarnych.Na szerokim, lœni¹cym ostrzu no¿na znajdowa³o siê kilkanaœcie mikroskopijnych w³Ã³kienek oraz parê wyraŸnych fragmentarycznych odcisków, które Vander opyli³ i zdj¹³.Pochyli³ siê nad kart¹ z dziesiêcioma odciskami palców; szybkie, wizualne porównanie jego sokolim wzrokiem eksperta wystarczy³o, by mrukn¹³:- S¹dz¹c po wstêpnym porównaniu najbardziej charakterystycznych szczegó³Ã³w, odciski na no¿u nale¿¹ do Matta Petersena.Laser siê wy³¹czy³, pogr¹¿aj¹c nas w kompletnych ciemnoœciach; chwilê póŸniej Neils w³¹czy³ jarzeniówkê i wróciliœmy do ponurego œwiata bia³ych kafelków i pomalowanych farb¹ olejn¹ œcian.Zdjê³am okulary ochronne i zaczê³am wymieniaæ litaniê argumentów przeciw pochopnym podejrzeniom, podczas gdy Vander bawi³ siê z laserem, a Marino zapali³ papierosa.- Odciski palców na ostrzu jeszcze o niczym nie œwiadcz¹.Je¿eli nó¿ nale¿y do Matta Petersena, to nic dziwnego, ¿e znajduj¹ siê na nim jego odciski.A je¿eli chodzi o tê œwiec¹c¹ substancjê - to owszem, najwyraŸniej mia³ j¹ na rêkach, gdy dotyka³ cia³a ¿ony i gdy zdejmowaliœcie mu odciski.Ale nie mo¿emy mieæ pewnoœci, ¿e to jest to samo œwiñstwo, które znaleŸliœmy przy pierwszych trzech ofiarach.Mo¿emy sprawdziæ pod skaningowym mikroskopem elektronowym, czy struktura atomowa pasuje do substancji na reszcie cia³a ofiary, i substancji, jak¹ znajdowaliœmy wczeœniej, a tak¿e czy zgadza siê widmo podczerwieni.- Co takiego? - Marino spojrza³ na mnie z niedowierzaniem.- Myœlisz, ¿e Matt mia³ jedn¹ substancjê na rêkach, a zabójca drug¹, i ¿e to nie to samo diabelstwo, tylko podobnie wygl¹da pod laserem?- Nieomal wszystko, co reaguje na promienie lasera, wygl¹da tak samo - odpar³am, powoli dobieraj¹c s³owa.- Wszystko œwieci niczym bia³e œwiat³o neonowe.- Taak, ale z tego, co mi wiadomo, wiêkszoœæ ludzi nie chodzi po œwiecie z bia³ym neonowym œwiñstwem na rêkach.- Wiêkszoœæ ludzi nie - musia³am siê z tym zgodziæ.- Zadziwiaj¹cy zbieg okolicznoœci, ¿e Matt mia³ na rêkach tê substancjê, czymkolwiek by by³a.- Przecie¿ wspomina³eœ, ¿e wraca³ z próby kostiumowej - przypomnia³am mu.- Tak mówi³.- Mo¿e nie by³oby takie g³upie zebraæ próbki szminek, których u¿ywa³ w pi¹tek? Przynieœ mi je tutaj, to przeprowadzimy testy.Marino patrzy³ na mnie z jawn¹ niechêci¹.W moim gabinecie sta³ jeden z niewielu komputerów osobistych znajduj¹cych siê na drugim piêtrze; po³¹czono go z g³Ã³wnym komputerem w g³êbi korytarza, lecz nie by³ zwyk³ym terminalem - nawet je¿eli g³Ã³wny komputer zosta³ wy³¹czony, mog³am na nim pracowaæ.Marino poda³ mi dwie dyskietki znalezione w sypialni Petersenów; wsunê³am je do stacji dysków i w³¹czy³am edytor tekstu.Na monitorze pojawi³ siê wykaz znajduj¹cych siê na nich plików, czy mo¿e raczej rozdzia³Ã³w dysertacji Matta Petersena.Tematem by³ Tennessee Williams, „którego najpopularniejsze sztuki ujawniaj¹ frustruj¹cy œwiat seksu i okrucieñstwa, kryj¹cy siê pod powierzchni¹ romantycznej ³agodnoœci.”, jak przeczytaliœmy w pierwszym paragrafie wstêpu.Marino spogl¹da³ mi przez ramiê, potrz¹saj¹c g³ow¹.- Jezu - zamrucza³.- To siê robi coraz lepsze.Nic dziwnego, ¿e czubek siê wystraszy³, gdy powiedzia³em mu, ¿e zabieram te dyskietki.Popatrz tylko na to drañstwo.Zjecha³am kursorem w dó³ monitora.Tu i ówdzie znaleŸliœmy odniesienia do kontrowersyjnego podejœcia Williamsa do homoseksualizmu i kanibalizmu; akapity na temat brutalnego Stanleya Kowalskiego z „Tramwaju zwanego po¿¹daniem” i kastrata-¿igolaka ze „S³odkiego ptaka m³odoœci”.Nie potrzebowa³am ¿adnych telepatycznych zdolnoœci, by wiedzieæ, co chodzi po g³owie Marino.By³o to równie banalne, jak reklama mleka - dla niego tekst na monitorze stanowi³ Ÿród³o wszelkiego z³a, paliwo, które napêdza umys³y psychopatów i karmi fantazje seksualnych zboczeñców.Marino nie widzia³ ró¿nicy miêdzy scen¹ a prawdziwym ¿yciem i nie zobaczy³by jej, nawet gdyby zwali³a mu siê na g³owê.Ludzie tacy jak Tennessee Williams czy nawet Matt Petersen, którzy tworz¹ podobne scenariusze, bardzo rzadko spotykaj¹ siê z nimi w rzeczywistoœci, a ju¿ na pewno nie chcieliby wprowadzaæ ich w ¿ycie.Spojrza³am Marino w oczy.- A co byœ pomyœla³, gdyby Petersen studiowa³ Stary Testament?Wzruszy³ ramionami.Odwróci³ wzrok i znowu wpatrzy³ siê w monitor.- Hej; to tutaj, to nie do koñca materia³ ze szkó³ki niedzielnej.- Taak, podobnie jak gwa³ty, kamienowania i odcinanie g³Ã³w nierz¹dnicom.W prawdziwym œwiecie Truman Capote nie by³ seryjnym zabójc¹, panie sier¿ancie.Wycofa³ siê i podszed³ do krzes³a; obróci³am siê na fotelu i spojrza³am na niego poprzez zawalone papierami biurko.Zazwyczaj gdy wpada³ do mego gabinetu, nie siada³, lecz sta³ i patrzy³ na mnie z góry.Tym razem usiad³, wiêc nasze oczy by³y mniej wiêcej na tym samym poziomie.Pomyœla³am, ¿e pewnie prêdko siê go nie pozbêdê.- Mog³abyœ to dla mnie wydrukowaæ? Coœ mi siê zdaje, ¿e bêdzie z tego niez³a lektura do poduszki.- Uœmiechn¹³ siê sarkastycznie.- Kto wie? Mo¿e ten amerykañski œwir cytuje tu markiza de Sade’a?- Przecie¿ de Sade by³ Francuzem.- No i co z tego?Powstrzyma³am irytacjê
[ Pobierz całość w formacie PDF ]