[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z Morleyem by³o zawsze to samo: nie potrafi³ siê szybko przenieœæ z poliencefalicznego œwiata do rzeczywistoœci.- Nic mi nie bêdzie - powiedzia³ Seth Morley i zamkn¹³ zmêczone oczy.Mary podesz³a do niego, usiad³a obok na ³Ã³¿ku i po³o¿y³a mu na ramieniu szczup³¹ d³oñ.Usi³owa³ siê od niej odsun¹æ, bo pamiêta³ o swojej ranie, lecz nagle sobie uœwiadomi³, ¿e ból w jakiœ tajemniczy sposób znikn¹³.Ostro¿nie pomaca³: ¿adnej rany ani opatrunku.Dziwne, pomyœla³.Ale zdaje siê, ¿e za ka¿dym razem jest tak samo, o ile mogê sobie przypomnieæ.- Potrzebujesz czegoœ? - zapyta³a ¿ona.- Z tob¹ wszystko w porz¹dku? - odpowiedzia³ pytaniem.Skinê³a g³ow¹.- Dlaczego zabi³aœ Sue Smart? Zreszt¹ niewa¿ne -doda³ szybko, widz¹c zawziêty grymas na jej twarzy.-Nie wiem dlaczego, ale te wszystkie zabójstwa bardzo mnie niepokoj¹.Jeszcze nigdy nie zdarzy³o nam siê nic takiego.To by³o okropne.Bezpiecznik powinien przerwaæ obwód zaraz po pierwszym morderstwie.- S³ysza³eœ, co powiedzia³ Frazer.Potrzebowaliœmy tego.Podczas lotu nagromadzi³o siê miêdzy nami zbyt wiele ukrytych napiêæ.Teraz rozumiem, dlaczego lin eksplodowa³, kiedy zapytaliœmy go, co to jest Persus 9, pomyœla³ Morley.Wca-188le siê nie dziwiê.Przy okazji rozwali³ na kawa³ki ca³¹ tamt¹ rzeczywistoœæ.Jego uwagê przyci¹gnê³a obszerna, a¿ nazbyt dobrze znana kabina statku.Na jej widok poczu³ coœ w rodzaju nasyconego odraz¹ przera¿enia.Dla niego rzeczywistoœæ statku by³a o wiele mniej przyjemna ni¿ ta z.Jak siê nazywa³a ta planeta? Aha, Delmak-O.Utworzyliœmy nazwê z liter podawanych nam losowo przez komputer, dorobiliœmy do niej rzeczywistoœæ, a potem dostaliœmy od niej w koœæ.Podniecaj¹ca przygoda zamieni³a siê w jatki.Zanim dobieg³a koñca, nikt z nas nie pozosta³ przy ¿yciu.Sprawdzi³ datê na zegarku.W czasie rzeczywistym minê³o dwanaœcie d³ugich dni, natomiast w poliencefa-licznym zaledwie nieco ponad dwadzieœcia cztery godziny.Chyba ¿eby doliczy³ do tego „osiem lat" spêdzonych w kibucu Tekel Upharsin, ale tego nie móg³ zrobiæ, bo przecie¿ by³y to tylko sztuczne wspomnienia wszczepione w jego œwiadomoœæ po to, ¿eby urealniæ tamte wydarzenia.Co tym razem stworzyliœmy? - zada³ sobie pytanie, usi³uj¹c dojrzeæ coœ przez mg³ê spowijaj¹c¹ jego umys³.Ca³¹ teologiê.Nakarmili pok³adowy komputer wszystkimi dostêpnymi informacjami na temat najbardziej rozwiniêtych religii.LIN 889B wch³on¹³ dane dotycz¹ce judaizmu, chrzeœcijañstwa, mahometanizmu, zoroast-ryzmu, buddyzmu.By³a tego ogromna iloœæ, z której LIN 889B mia³ skleciæ zupe³nie now¹ religiê, syntezê tamtych.Uda³o siê nam, pomyœla³ z niedowierzaniem Morley, wci¹¿ maj¹c w pamiêci Ksiêgê Specktowsky'ego.Orêdownik, Konstruktor, Chodz¹cy po Ziemi, a nawet groŸny Niszczyciel Formy tworzyli logiczny, niepodwa¿alny system opieraj¹cy siê na przedestylowanych doœwiadczeniach cz³owieka z kontaktów z Bogiem i na przeœwiadczeniu, ¿e Bóg istnieje.A sam Specktowsky.Seth zamkn¹³ oczy, wytê¿aj¹c pamiêæ.Egon Specktowsky by³ pierwszym kapitanem Persu-sa 9.Zgin¹³ w wypadku, w wyniku którego nast¹pi³o równie¿ uszkodzenie statku.LIN 889B post¹pi³ bardzo ³adnie, czyni¹c z ich by³ego dowódcy autora wyznawanej189w ca³ej Galaktyce religii, której za³o¿enia leg³y u podstaw powstania poliencefalicznego œwiata, w którym przebywali.Podziw i uwielbienie, które wszyscy ¿ywili do Egona Specktowsky'ego, u³atwi³y stworzenie rzeczywistoœci, w której jego postaæ funkcjonowa³a niemal na boskich prawach.Dziêki temu wykreowany œwiat sta³ siê bardziej prawdopodobny, bo pasowa³ do zakodowanych w ich podœwiadomoœci przekonañ.Poliencefaliczny umys³ pocz¹tkowo stanowi³ tylko rozrywkê maj¹c¹ na celu zabawianie ich podczas obliczonej na dwadzieœcia lat podró¿y.Okaza³o siê jednak, ¿e podró¿ nie bêdzie trwa³a dwadzieœcia lat, lecz nieporównanie d³u¿ej, a zakoñczy siê wiele lat po œmierci ostatniego z nich.Ta perspektywa sta³a siê najgorsz¹, drêcz¹c¹ ich nieustannie zmor¹.Dwadzieœcia lat da³oby siê jeszcze jakoœ prze¿yæ, pomyœla³ Seth Morley.Œwiadomoœæ, ¿e to jednak kiedyœ siê skoñczy, pozwoli³aby nam wytrwaæ przy zdrowych zmys³ach.Jednak wypadek sprawi³, ¿e wpadli w pole grawitacyjne martwej gwiazdy i zostali w nim uwiêzieni.Nadajnik nie funkcjonowa³, wiêc to, co mia³o byæ zabawk¹, sta³o siê podstawowym œrodkiem s³u¿¹cym utrzymaniu zdrowia psychicznego za³ogi.W gruncie rzeczy w³aœnie to nas najbardziej przera¿a, doszed³ do wniosku Morley.Perspektywa, ¿e jedno po drugim zaczniemy wariowaæ, a ci, którzy zostan¹, bêd¹ jeszcze bardziej samotni, jeszcze bardziej odizolowani od ludzkoœci i wszystkiego, co jest z ni¹ zwi¹zane.Bo¿e, có¿ bym da³ za to, ¿ebyœmy wrócili na Alfê Centauri.Gdyby tylko.Ale takie myœlenie nie mia³o najmniejszego sensu.- Nie wierzê, ¿e sami wymyœliliœmy ca³¹ teologiê Spe-cktowsky'ego — odezwa³ siê Ben Tallchief, g³Ã³wny mechanik.- Wydawa³a siê taka prawdziwa, taka.spójna.- Oczywiœcie, ¿e by³a spójna — odpar³ Belsnor.- Wiêkszoœæ szczegó³Ã³w dopracowa³ komputer.- Ale pomys³ by³ nasz - zauwa¿y³ Tony Dunkelwelt, wpatruj¹c siê z napiêciem w kapitana.- Zabi³ mnie pan — powiedzia³.- Wszyscy nienawidzimy siê nawzajem.Ja nienawidzê ciebie, ty nienawidzisz mnie.A przynajmniej tak190by³o przed wydarzeniami na Delmak-O.— Odwróci³ siê do Wade'a Frazera.- Mo¿liwe, ¿e mia³eœ racjê.Czujê siê znacznie spokojniejszy.Ale to wróci, najdalej za tydzieñ lub dwa - doda³ ponuro.- Czy naprawdê a¿ tak bardzo siê nienawidzimy? -zapyta³a Sue Smart.- Tak - odpar³ Wadê Frazer.Ignatz Thugg i doktor Babble pomogli wstaæ pani Rock-ingham.- Bo¿e, to by³o po prostu okropne! - wysapa³a z poczerwienia³¹ twarz¹.- Co za straszne miejsce! Mam nadziejê, ¿e ju¿ nigdy go nie zobaczê.- Podesz³a do kapitana Belsnora i poci¹gnê³a go za rêkaw.- Chyba nie bêdziemy musieli tam wróciæ, prawda? Szczerze mówi¹c, uwa¿am, ¿e ¿ycie na statku znacznie ³atwiej zaakceptowaæ ni¿ to, co nas spotka³o na tej szalonej, dzikiej planecie.- Ju¿ nigdy nie zobaczymy Delmak-O — zapewni³ j¹ Belsnor.- Dziêki Bogu.- Przy pomocy Thugga i Babble'a Roberta Rockingham usiad³a z powrotem na koi.- Dziêkujê wam.To bardzo mi³e z waszej strony.Czy mog³abym dostaæ trochê kawy, panie Morley?- Kawy? - powtórzy³ ze zdziwieniem.Dopiero po chwili przypomnia³ sobie, ¿e pe³ni na pok³adzie Persusa 9 funkcjê kucharza.Ca³y bezcenny zapas ¿ywnoœci, ³¹cznie z kaw¹, herbat¹ i mlekiem, znajdowa³ siê pod jego opiek¹.- Nastawiê kawê - poinformowa³ wszystkich.Poszed³ do kuchni i nasypa³ do ekspresu kilka czubatych ³y¿ek sto³owych dobrej kawy.Przy okazji zauwa¿y³ po raz kolejny, ¿e jej zapas wyraŸnie siê zmniejszy³.Za kilka miesiêcy zu¿yj¹ j¹ do koñca.Zdecydowa³ jednak, ¿e w chwilach takich jak ta nie sposób siê obejœæ bez fili¿anki kawy.Wszyscy jesteœmy roztrzêsieni, chyba jak jeszcze nigdy dot¹d.Do kuchni wesz³a jego ¿ona.- Czym by³ Budynek? - zapyta³a.- Hal¹ monta¿ow¹ Boeinga na Proximie 10 - powiedzia³, nape³niaj¹c ekspres wod¹ z zamkniêtego obiegu.-Tam zbudowano statek i tam weszliœmy na jego pok³ad, pamiêtasz? Spêdziliœmy u Boeinga szesnaœcie miesiêcy,191przechodz¹c szkolenie, sprawdzaj¹c statek, ³aduj¹c zapasy i wyszukuj¹c usterki.Szykowaliœmy Persusa 9 do podró¿y.Przez cia³o Mary przebieg³ dreszcz.— A ci ludzie w czarnych kombinezonach?— Nie wiem.Do pomieszczenia wszed³ Ned Russell, szef bezpieczeñstwa statku.— Mogê wam powiedzieæ, kim byli.Stanowili nasz¹ nieœwiadom¹ próbê przerwania seansu i zaczêcia wszystkiego od pocz¹tku.Byli sterowani myœlami tych, którzy „umarli"
[ Pobierz całość w formacie PDF ]