[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ju¿ to zrobi³em.Decyzja, by po¿yczyæ Kensiego od Exotików, podjêta zosta³a przez dowództwo kontyngentu cassidañskiego samodzielnie, pod wp³ywem nag³ego impulsu, i nie by³o sposobu, by s³u¿by wywiadowcze Kensiego mog³y dowiedzieæ siê z góry o przygotowywanym przez Brighta ataku.- W takim razie to rzeczywiœcie zbieg okolicznoœci.- Piers siê nachmurzy³.- Albo geniusz taktyczny, który jak wszyscy wiemy, posiadaj¹ Dorsajowie.- Nie uwa¿asz, ¿e ten dorsajski geniusz mo¿e byæ nieco przechwalony? A wersji o zbiegu okolicznoœci stanowczo nie mogê kupiæ.Za wiele by³oby tych zbiegów - sprzeciwi³em siê.- W takim razie co? - dopytywa³ siê Piers.- Czym mo¿esz to wyt³umaczyæ?- Moim przeczuciem.Intuicja podpowiada mi, ¿e Exotikowie maj¹ jakiœ sposób przewidywania z góry ruchów ZaprzyjaŸnionych.Mówisz o militarnym geniuszu Dorsajów.A co z psychologicznym geniuszem Exotików?- Tak, ale.- Piers urwa³, nagle zamyœlony.- Ca³a ta sprawa wygl¹da nieprawdopodobnie.- Znów przyjrza³ mi siê uwa¿nie.- Co, wed³ug ciebie, powinniœmy z tym pocz¹æ?- Pozwól mi w tym pogrzebaæ - odpowiedzia³em.- Jeœli mam s³usznoœæ, to za trzy lata ujrzymy, jak oddzia³y Exotików walcz¹ z ZaprzyjaŸnionymi.Nie jako najemnicy w jakiejœ wojnie planetarnej, lecz w bezpoœredniej próbie si³ Exotikowie kontra ZaprzyjaŸnieni.- Tu zrobi³em pauzê.- A je¿eli oka¿e siê, ¿e mam racjê, udzielisz finansowego poparcia mej kandydaturze na miejsce kolejnego zmar³ego lub emerytowanego cz³onka Rady.Raz jeszcze ma³y sarkastyczny cz³owieczek przygl¹da³ mi siê w milczeniu przez ca³¹ okr¹g³¹ minutê.- Tam - rzek³ wreszcie.- Nie wierzê w ani jedno s³owo z tego, co tutaj powiedzia³eœ.Ale obserwuj sobie, ile ci siê ¿ywnie podoba, a ju¿ moja w tym g³owa, by Rada nie odmówi³a ci swego poparcia, je¿eli kiedykolwiek taka kwestia wyp³ynie.A jeœli wyjdzie choæ trochê na twoje, przyjdŸ porozmawiaæ ze mn¹ raz jeszcze.- Przyjdê - przyrzek³em.Wsta³em, uœmiechn¹wszy siê do niego.Skin¹³ g³ow¹, lecz pozosta³ w fotelu i nie odezwa³ siê ani s³owem.- Mam nadziejê, ¿e wkrótce siê zobaczymy - powiedzia³em.I wyszed³em.Zaszczepi³em mu zaledwie maleñk¹ szczyptê w¹tpliwoœci, akurat tyle, by sk³oniæ go do myœlenia i skierowaæ tok jego rozumowania w po¿¹danym kierunku.Lecz Piers Leaf, na nieszczêœcie, dysponowa³ wysoce inteligentnym i twórczym umys³em; inaczej nie zosta³by przewodnicz¹cym Rady.By³ to ten typ umys³owoœci, który dopóty analizuje budz¹c¹ w¹tpliwoœæ kwestiê, dopóki nie zdo³a jej tak czy inaczej rozstrzygn¹æ.Je¿eli nie potrafi³ dowieœæ fa³szywoœci tezy, wówczas wedle wszelkiego prawdopodobieñstwa poczyna³ wynajdowaæ dowody na poparcie jej prawdziwoœci - nawet w miejscach, gdzie inni nie mogli siê ich wcale dopatrzyæ.W¹tpliwoœci, które posia³em w umyœle Leafa, mia³y trzy lata na kie³kowanie i wroœniêcie w krajobraz pojêciowy Leafa.Musia³em zadowoliæ siê oczekiwaniem, a¿ to nast¹pi, tymczasem robi³em postêpy w innych dziedzinach.Zmuszony by³em spêdziæ parê tygodni na Ziemi, by ponownie wprowadziæ nieco porz¹dku w moje sprawy finansowe, lecz potem znów polecia³em statkiem na Now¹ Ziemiê.ZaprzyjaŸnieni, wykupiwszy, jak ju¿ mówi³em, oddzia³y, które dosta³y siê do niewoli si³ cassidañskich pod dowództwem Kensiego Graeme'a, niezw³ocznie wzmocnili je posi³kami i ulokowali niedaleko stolicy Partycji Pó³nocnej, Moretonu, jako wojska okupacyjne, zabezpieczaj¹ce egzekucjê nale¿nych im miêdzygwiezdnych kredytów.Kredyty nale¿a³y siê oczywiœcie od buntowniczego rz¹du pokonanej i nie istniej¹cej ju¿ Partycji Pó³nocnej, który wynaj¹³ ¿o³nierzy, jednak, chocia¿ nie ca³kiem legalna z prawnego punktu widzenia, praktyka polegaj¹ca na nak³adaniu na jeden œwiat okupu z tytu³u wszelkiego rodzaju d³ugów, zaci¹gniêtych na innym œwiecie przez jakichkolwiek jego mieszkañców, nie by³a pomiêdzy gwiazdami zupe³nie nieznana.Powód tego by³ oczywiœcie taki, ¿e w³aœciw¹ walut¹ w rozliczeniach pomiêdzy œwiatami by³y us³ugi pojedynczych jednostek ludzkich czy to w postaci psychiatrów, czy ¿o³nierzy.D³ug, zaci¹gniêty w us³ugach takich jednostek przez jeden œwiat na drugim œwiecie, musia³ byæ przez œwiat d³u¿niczy sp³acony i nie móg³ byæ anulowany nawet w wypadku zmiany rz¹dów.Zmiany rz¹dów nastêpowa³yby zbyt czêsto, gdyby sta³o siê to drog¹ do wyjœcia z miêdzyplanetarnych d³ugów.W praktyce wygl¹da³o to tak, ¿e jeœli poszczególne œwiaty popada³y ze sob¹ w jakiœ konflikt i szuka³y pomocy na innych planetach, za wszystko p³aci³ zwyciêzca.By³o to swego rodzaju odwrócenie regu³ cywilnego procesu s¹dowego o zwrot szkód pieniê¿nych, gdzie strona przegrywaj¹ca winna jest op³aciæ koszty s¹dowe stronie zwyciêskiej.Oficjalna wersja wydarzeñ wygl¹da³a tak, ¿e rz¹d z ZaprzyjaŸnionych, nie otrzymawszy zap³aty za wypo¿yczonych buntowniczemu rz¹dowi ¿o³nierzy, wypowiedzia³ Nowej Ziemi jako œwiatowi wojnê, póki Nowa Ziemia jako œwiat nie uiœci d³ugu, zaci¹gniêtego przez niektórych jego mieszkañców
[ Pobierz całość w formacie PDF ]