[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po³o¿y³ ostro¿nie zapalony lont na ziemi i rzuci³ siê do ucieczki.Ali i pozostali dwaj partyzanci pognali w œlad za nim.Z pocz¹tku przed wzrokiem czo³gistów zas³ania³ ich brzeg rzeki, ale gdy maszyny zbli¿y³y siê, czwórka biegn¹cych mê¿czyzn sta³a siê z nich widoczna jak na d³oni.Ellis odlicza³ w myœlach wolno up³ywaj¹ce sekundy s³ysz¹c, jak st³umione dudnienie czo³gów przeradza siê z wolna w ryk.Artylerzyœci w czo³gach wahali siê tylko przez chwilê - mo¿na by³o z góry za³o¿yæ, ¿e uciekaj¹cy Afgañczycy to partyzanci, a zatem odpowiedni cel do poæwiczenia.Huknê³o dwa razy i nad g³ow¹ Ellisa przelecia³y dwa pociski.Zmieni³ kierunek i popêdzi³ w bok oddalaj¹c siê od rzeki.WyobraŸnia podpowiada³a mu, co dzieje siê za jego plecami: artylerzysta koryguje odleg³oœæ.teraz obraca wie¿yczkê z luf¹ w moim kierunku.celuje.teraz.Ponownie wykona³ unik, skrêcaj¹c ostro z powrotem ku rzece i w sekundê póŸniej us³ysza³ kolejny huk.Nastêpnym dostanê, pomyœla³, chyba ¿e najpierw wybuchnie ta cholerna bomba.Kurczê.¯e te¿ musia³em popisywaæ siê przed Masudem, jaki to ze mnie fachura.I wtedy us³ysza³, jak budzi siê do ¿ycia karabin maszynowy.Trudno dobrze celowaæ ze znajduj¹cego siê w ruchu czo³gu, pocieszy³ siê w duchu; ale mog¹ siê zatrzymaæ.Oczyma wyobraŸni ujrza³ grad pocisków z karabinu maszynowego rw¹cy w jego kierunku, zacz¹³ wiêc kluczyæ i lawirowaæ.Nieoczekiwanie uœwiadomi³ sobie, ¿e potrafi dok³adnie przewidzieæ, co zrobi¹ Rosjanie: zatrzymaj¹ czo³gi w miejscu, sk¹d nic nie bêdzie im przes³ania³o widoku uciekaj¹cych partyzantów, a tym miejscem bêdzie most.Ale czy bomby zd¹¿¹ wybuchn¹æ, zanim strzelcy skosz¹ swoje cele? Przyœpieszy³ biegu.Serce wali³o mu jak m³otem; wielkimi, ³apczywymi haustami chwyta³ powietrze.Nie chcê umieraæ, nawet jeœli ona go kocha, pomyœla³.Dostrzeg³, jak pociski dziobi¹ g³az le¿¹cy niemal na jego drodze.Skrêci³ gwa³townie, ale strumieñ ognia pod¹¿y³ w œlad za nim.To chyba beznadziejne - jest ³atwym celem.Us³ysza³ krzyk jednego z biegn¹cych za nim partyzantów, potem sam oberwa³, i to dwa razy z rzêdu; poczu³ piek¹cy ból przeszywaj¹cy biodro, a potem uderzenie, jakby silny klaps, w poœladek.Druga kula sparali¿owa³a mu na moment nogê.Zatoczy³ siê i upad³ na twarz, obijaj¹c sobie boleœnie klatkê piersiow¹, ale zaraz przetoczy³ siê na plecy.Usiad³ nie zwracaj¹c uwagi na ból i spróbowa³ wstaæ.Czo³gi zatrzyma³y siê na moœcie.Biegn¹cy przez ca³y czas tu¿ za Ellisem Ali wsuwa³ mu ju¿ rêce pod pachy i usi³owa³ podnieœæ z ziemi.Byli teraz obaj jak tarcza na strzelnicy - strzelcy z czo³gów nie mog¹ chybiæ.I w tym momencie wybuch³a bomba.To by³o piêkne.Cztery jednoczesne eksplozje œciê³y most z obu koñców, pozostawiaj¹c jego czêœæ œrodkow¹ - ze stoj¹cymi na niej dwoma czo³gami - bez jakiegokolwiek punktu podparcia.Z pocz¹tku zapada³a siê powoli ze zgrzytem tr¹cych o siebie krawêdzi, potem uwolni³a siê i runê³a widowiskowo w rw¹c¹ rzekê, l¹duj¹c w niej na p³ask z niesamowitym pluskiem.Woda rozst¹pi³a siê majestatycznie ods³aniaj¹c na chwilê dno, a potem z odg³osem przypominaj¹cym grzmot pioruna wype³ni³a z powrotem powsta³¹ pustkê.Gdy wszystko ucich³o, Ellis us³ysza³ wiwaty partyzantów.Kilku z nich wyskoczy³o z ukrycia i rzuci³o siê ku zatopionym do po³owy czo³gom.Ali pomóg³ Ellisowi wstaæ.Czucie powróci³o mu raptownie do nóg, a wraz z nim ból.- Nie wiem, czy dam radê iœæ - powiedzia³ do Alego w dari.Post¹pi³ krok i by³by upad³, gdyby Ali go nie podtrzyma³.- Jasny gwint - jêkn¹³ po angielsku.- Chyba dosta³em w dupê.Us³ysza³ strzelaninê.Spojrzawszy w tamtym kierunku zobaczy³, jak ocalali Rosjanie usi³uj¹ wydostaæ siê z czo³gów, a partyzanci wy³apuj¹ ukazuj¹cych siê we w³azach nieszczêœników.Ci Afgañczycy to jednak zimnokrwiste dranie, pomyœla³.Odwróci³ wzrok od tej sceny i spostrzeg³, ¿e praw¹ nogawkê spodni ma mokr¹ od krwi.To pewnie z tej powierzchownej rany, domyœli³ siê; czu³, ¿e pocisk nadal zatyka tê drug¹.Masud podszed³ do niego, uœmiechaj¹c siê szeroko.- Dobra robota, ten most - pochwali³ po francusku z silnym akcentem.- Wspania³a!- Dziêki - powiedzia³ Ellis.- Ale nie przyjecha³em tutaj, ¿eby wysadzaæ mosty.- Poczu³ siê nagle s³aby i lekko oszo³omiony, ale by³a to przecie¿ idealna okazja do wy³o¿enia kart.- Jestem tu, ¿eby ubiæ pewien interes.Masud popatrzy³ na niego zaintrygowany.- Sk¹d jesteœ?- Z Waszyngtonu.Z Bia³ego Domu.Reprezentujê prezydenta Stanów Zjednoczonych.Masud skin¹³ g³ow¹ wcale tym nie zdziwiony.- Œwietnie.Cieszê siê.W tym momencie Ellis zemdla³.***Wy³o¿y³ Masudowi cel swej misji jeszcze tego wieczora.Partyzanci zmajstrowali prowizoryczne nosze i przenieœli Ellisa do le¿¹cej w wy¿szych partiach Doliny Astany, gdzie zatrzymali siê na noc.Masud pos³a³ ju¿ goñca do Bandy po Jean-Pierre'a, który mia³ przybyæ nazajutrz, by wydobyæ pocisk z tylnej czêœci cia³a Ellisa.Do tego czasu rozlokowali siê na podwórku wiejskiej chaty.Ból nieco zel¿a³, ale podró¿ os³abi³a Ellisa.Partyzanci za³o¿yli mu na rany prymitywne opatrunki.W jak¹œ godzinê po zarz¹dzeniu postoju podano mu gor¹c¹, s³odk¹, zielon¹ herbatê, po której poczu³ siê trochê lepiej, a w chwilê póŸniej zasiedli wszyscy do kolacji sk³adaj¹cej siê z morw i jogurtu.Wêdruj¹c z konwojem z Pakistanu do Doliny Ellis zaobserwowa³, ¿e partyzanci postêpuj¹ zawsze w ten sam sposób: w godzinê albo dwie po przybyciu do miejsca przeznaczenia pojawia³ siê posi³ek.Nie orientowa³ siê, czy produkty kupowali, rekwirowali, czy te¿ dostawali w darze, ale domyœla³ siê, ¿e jednak dawano im je za darmo - czasami z dobrej woli, czasami pod przymusem.Kiedy siê posilili, Masud przysiad³ siê do Ellisa i w ci¹gu kilku minut wiêkszoœæ partyzantów ostentacyjnie usunê³a siê, pozostawiaj¹c Ellisa sam na sam z Masudem i jego dwoma adiutantami.Ellis zdawa³ sobie sprawê, ¿e jeœli chce porozmawiaæ z Masudem, musi to zrobiæ teraz, bo na drug¹ tak¹ okazjê mo¿e czekaæ przez kolejny tydzieñ.Czu³ siê jednak zbyt os³abiony i wyczerpany, by podejmowaæ siê tak delikatnego i trudnego zadania.Rozmowê zagai³ Masud.- Wiele lat temu - powiedzia³ - pewien obcy kraj prowadz¹cy wojnê poprosi³ króla Afganistanu o posi³ki w sile piêciuset wojowników.Afgañski król wysia³ mu piêciu wojowników z naszej Doliny z listem, w którym napisa³, ¿e lepiej mieæ piêæ lwów ni¿ piêæset lisów.St¹d w³aœnie nasza Dolina nazywana jest Dolin¹ Piêciu Lwów.- Uœmiechn¹³ siê.- Dzisiaj by³eœ lwem.- S³ysza³em inna legendê - powiedzia³ Ellis - mówi¹c¹, ¿e by³o sobie piêciu wielkich wojowników nazywanych Piêcioma Lwami, z których ka¿dy strzeg³ jednej z piêciu dróg wiod¹cych w Dolinê.I s³ysza³em te¿, ¿e nazywaj¹ ciebie Szóstym Lwem.- Skoñczmy z legendami - powiedzia³ z uœmiechem Masud.- Co masz mi do powiedzenia?Ellis starannie przygotowywa³ siê do tej rozmowy, ale w jego scenariuszu nie dochodzi³o do niej tak raptownie.Orientalne dochodzenie do sedna sprawy okrê¿nymi drogami nie le¿a³o najwyraŸniej w stylu Masuda.- Muszê ciê najpierw zapytaæ - zacz¹³ - o twoj¹ ocenê tej wojny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]