[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tobowiem, o czym najbli¿si tak czêsto mówi¹: ¿e pacjenci nie mog¹byæ chorzy psychicznie, bo przecie¿ rozpoznaj¹ swoich bliskich iwszystko sobie dok³adnie przypominaj¹ - samo to nie zaprzeczajeszcze rozpoznaniu specjalistycznemu.Niepoznawanie otoczenia izaburzenie postrzegania trafia siê bowiem w schizofrenii, tejnajczêstszej i pod wzglêdem spo³eczno-lekarskim najwa¿niejszejchorobie psychicznej, tylko w zupe³nie wyj¹tkowych przypadkach.Zauwa¿my nawiasem: to, co artyœci kabaretowi zwykli przedstawiaæjako g³Ã³wn¹ cechê charakterystyczn¹ psychicznie chorego,mianowicie dziwaczne drgania twarzy, nie jest w ogóle oznak¹zaburzenia psychicznego, lecz niewinnym objawem, który mo¿e znajró¿niejszych przyczyn wystêpowaæ u ludzi ca³kowicie normalnych,którzy nie musz¹ nawet byæ "nerwowi" w sensie tradycyjnym.Pozostaje jeszcze wymieniæ trzeci¹ postaæ zaburzeñschizofrenicznych, mianowicie katatoniê, psychozê, któr¹znamionuje stan silnego napiêcia, wystêpuj¹c¹ stosunkowonajostrzej, a wiêc szybko siê pojawiaj¹c¹, ale równie szybkoprzemijaj¹c¹ - aby ewentualnie po latach znowu powróciæ.I jak wmelancholii wystêpuje stan zahamowania, tak tu, w katatonii - stantak zwanego zatamowania.Katatonicy prawie siê nie poruszaj¹, nieodpowiadaj¹ na pytania - le¿¹, siedz¹ lub stoj¹ odrêtwiali,oniemiali.Zatamowanie to mo¿e zreszt¹ nieoczekiwanie zostaæprzerwane przez tak zwany katatoniczny raptus, nag³y stanpodniecenia.Zwa¿cie jednak, panie i panowie, ¿e gdy powstajeproblem, czy w konkretnym przypadku mo¿e wyst¹piæ takie nag³epodniecenie, czy nie, a nawet czy w ogóle chodzi akurat ozatamowanie schizofreniczne, czy o zahamowanie melancholiczne - torozstrzygn¹æ taki problem mo¿e tylko specjalista psychiatra.Odjego decyzji zale¿y wiele, na przyk³ad, czy pacjenta zwolniæ ioddaæ pod opiekê domow¹, albo skierowaæ na urlop, czy te¿pozostaj¹cego w domu przekazaæ pod opiekê szpitalapsychiatrycznego.U rzeczywistych schizofreników bêdzie to na ogó³konieczne ju¿ choæby dlatego, ¿e tak piln¹ i decyduj¹c¹ oprognozie wczesn¹ kuracjê przeprowadziæ mo¿na jedynie w szpitalu.Mam na myœli leczenie du¿ymi dawkami insuliny albo wstrz¹samielektrycznymi.Te rodzaje terapii zapocz¹tkowa³y now¹ epokê wpsychiatrii i prognoza w schizofrenii sta³a siê ju¿ niecopomyœlniejsza.* Ta nowa epoka mia³a swój pocz¹tek w KliniceWiedeñskiej, która pozostawa³a wówczas pod kierownictwem megowielkiego mistrza, profesora P”tzla.Nie chcê bli¿ej wnikaæ we wspomniane ani mo¿liwe inne metodykuracji, jak na przyk³ad leukotomia, czyli stosowanie wschizofrenii metody operacyjnej, a szczególnie w tych, w którychwspomniany ju¿ moment napiêcia wysuwa siê na czo³o obrazu choroby.Jedn¹ rzecz nale¿y w ka¿dym razie zaleciæ w przypadkachschizofrenii: oddzia³ywanie psychologiczne lekarza, psychoterapiê.Wprawdzie my, europejscy psychiatrzy, nie podzielamy takrozpowszechnionego gdzie indziej pogl¹du, ¿e schizofrenia jest wistocie swej zjawiskiem psychogennym, a wiêc ¿e rodzi siê na tlepsychicznym, jako odmiana nerwicy, jednak¿e uwa¿amy psychoterapiêza jeden z najwa¿niejszych i decyduj¹cych œrodków jej leczenia.Ichoæby siê uwa¿a³o czynnik predyspozycji, moment dziedzicznoœci,za wspó³czynnik i czêœciow¹ przyczynê schizofrenii, to zgodnie zrad¹ Rudolfa Allersa nale¿y przynajmniej postêpowaæ tak, jakbydziedzicznej predyspozycji nie by³o i mo¿liwoœci oddzia³ywaniapsychicznego by³y nieograniczone - jedynie wówczas mo¿na mieæpewnoœæ, ¿e wyczerpa³o siê rzeczywiœcie istniej¹ce mo¿liwoœcileczenia.Obecnie wspomniane przez autora metody leczenia insulin¹ iwstrz¹sami elektrycznymi stosuje siê tylko wyj¹tkowo.Wypar³a je,jak w innych specjalnoœciach medycznych, farmakoterapia œrodkamitaw.psychotropowymi, bardziej oszczêdzaj¹cymi chorego.(Przyp.red.)Rozumie siê chyba samo przez siê, ¿e psychoterapia winna wpsychozach przybraæ zupe³nie inny charakter ani¿eli w nerwicach.Winna zwracaæ siê ku temu, co pozosta³o zdrowe w chorym, abywspólnie z nim zwalczaæ chorobê.Psychiatra wiedeñski HeinrichKogerer by³ pierwszym, który nam wskaza³ pewn¹ drogê, zwracaj¹cuwagê na szczególne znaczenie przywracania pacjentowi zaufania.Wwielu wypadkach przez wzbudzanie zaufania mo¿na w ogóle zapobiec,mimo istniej¹cej predyspozycji, wybuchowi schizofrenii.Wszelako zadaniem lekarza jest nie tylko zapobiegaæ i leczyæ,ale obok leczenia chorych uleczalnych równie¿ opiekowaæ siêchorymi nieuleczalnie.Szpitale dla psychicznie chorych nazywaj¹siê wszak¿e zak³adami leczniczymi i opiekuñczymi.* Lekarz winienrównie¿ wtedy, gdy ju¿ nie mo¿e pomóc, nauczyæ siebie i innychjednej rzeczy: aby nawet w koñcowym stadium schizofrenii nieodmawiaæ g³êbokiego szacunku na pozór wypalonej ruinie ludzkiejistoty.Bo choæby taki stary pensjonariusz zak³adu by³ ju¿ istot¹pozbawion¹ wszelkiej wartoœci u¿ytecznej, to ta ludzka istotazachowa³a nadal sw¹ ludzk¹ godnoœæ.W krajach jêzyka niemieckiego nazwa od dawna przyjêta: Heil -und Pflegeanstalt.17.Lêk cz³owieka przed samym sob¹Jak wiadomo, nazwano nasz wiek - wiekiem lêku.Bêdzie wiêcrzecz¹ stosown¹ porozmawiaæ o lêku wspó³czesnego cz³owieka przedsamym sob¹.Temat jest aktualny w szerokim sensie i w³aœnie naokres naszego stulecia.Dalsze to ju¿ zagadnienie, do czego ów lêk siê odnosi, czegocz³owiek siê lêka.OdpowiedŸ na to pytanie stara³a siê daæ przedewszystkim wspó³czesna filozofia egzystencjalna, stwierdzaj¹c, ¿ewszelki lêk jest ostatecznie lêkiem przed nicoœci¹.Równie¿ psychoterapia musi chc¹c nie chc¹c zaj¹æ siê problememlêku.A jako psychiatrzy wiemy niema³o o tym, jak¹ rolê gra lêk wludzkim ¿yciu.Zazwyczaj odnosi siê on do wszystkiego, co mog³oby¿yciu zagroziæ, przede wszystkim do gro¿¹cej nam œmierci.To, colekarz nazywa hipochondri¹, nie jest niczym innym jak poniek¹dskupieniem, kondensacj¹ ogólnego lêku w poszczególnym narz¹dzie,niejako w j¹drze ka¿dorazowej obawy.Z chwil¹ bowiem, kiedy lêkju¿ nie odnosi siê ogólnie do nicoœci, lecz raczej do czegoœkonkretnego, do choroby, z chwil¹ gdy koncentruje siê na danejchorobie i w ten sposób siê konkretyzuje, lêk staje siê strachem,obaw¹.Rozró¿nienie to zreszt¹, po raz pierwszy sformu³owane przezZygmunta Freuda, twórcê psychoanalizy, da siê ostateczniewyprowadziæ od Kierkegaarda, ojca egzystencjalizmu.*Strach przed chorob¹ to sprawa szczególna.Strach ten po prostuprzyci¹ga to, czego siê boimy.Stwierdzono kiedyœ, ¿e wiêkszoœæwypadków utoniêcia odnieœæ mo¿na w³aœciwie do tego, ¿e ton¹cyprzerazi³ siê mo¿liwoœci utoniêcia.Jeœli ¿yczenie jest ojcemmyœli, to mo¿na by te¿ powiedzieæ: obawa jest matk¹ wypadku.Dotyczy to tak¿e wypadku chorobowego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]