[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Do tej pory rycerz niew¹tpliwie dotar³ ju¿ tam i zainstalowa³ siê w gospodzie.PóŸna pora dnia mog³a jednak stwarzaæ niejakie problemy.Sir Raoul udzieli³ im pewnych informacji na temat Amboise, ale i tak Jim by³ pewien, ¿e jest to miasto otoczone murami.Prawie wszystkie œredniowieczne miasta takie by³y.Zazwyczaj mur nie by³ niczym wiêcej ni¿ tylko wysokim czêstoko³em, otaczaj¹cym ca³kowicie g³Ã³wn¹ czêœæ miasta, ale tylko nieliczni ryzykowali wznoszenie zabudowañ na zewn¹trz tych murów.Mury nie s³u¿y³y wy³¹cznie obronie.Wykorzystywano je tak¿e do kontrolowania ludzi ¿yj¹cych w œrodku i sprawdzania, kto przybywa³.Bramy zamykano o zachodzie s³oñca, a to znaczy³o, ¿e ktokolwiek chcia³ wymkn¹æ siê z miasta i nie zostaæ rozpoznanym przez stra¿e przy bramie, by³ uwiêziony w obrêbie murów do rana.Podobnie te¿ ktoœ, kto próbowa³by wejœæ, a wydawa³ siê jakkolwiek podejrzany czy groŸny, móg³ byæ aresztowany przez stra¿e, rozbrojony, zabrany do miasta i oddany pod s¹d.Co wiêcej, mury pozwala³y miastu pobieraæ podatki za dobra przywo¿one czy wywo¿one z miasta w celu sprzeda¿y.Z punktu widzenia skarbu miasta by³a to sprawa potrzeby i porz¹dku.Na skrzyd³ach, tak jak teraz, Jim posuwa³ siê du¿o szybciej, ni¿ móg³by poruszaæ siê Giles w dole, po ziemi, nawet konno.Jednak zachód s³oñca by³ ju¿ bardzo blisko, a skoro raz ju¿ zawarto bramy, nie by³oby m¹drze z jego strony próbowaæ dostaæ siê do œrodka, czy to wlatuj¹c jako smok, gdy¿ ktoœ by go zobaczy³, czy te¿ jako cz³owiek, próbuj¹c przekupiæ stra¿e, by na chwilê otworzy³y bramê lub te¿ w inny sposób pozwoli³y mu wejœæ.Nie by³oby to roztropne po prostu dlatego, ¿e zwykle pamiêta siê dok³adnie ka¿dego, kto wchodzi³ do miasta w podobnych okolicznoœciach.Gdyby nie móg³ dostaæ siê do œrodka, zanim zamkn¹ bramy, jedynym rozs¹dnym wyjœciem by³oby spêdziæ noc na zewn¹trz, oczywiœcie w smoczym ciele.Potem, zamieniwszy siê w cz³owieka, móg³by zmieszaæ siê z t³umem wchodz¹cych i wychodz¹cych przez bramê w blasku dnia.Mia³ ju¿ przygotowan¹ na ten cel historyjkê.By³ zbyt dobrze ubrany jak na zwyk³ego zbrojnego, ale móg³ twierdziæ, ¿e jest rycerzem, którego koñ mia³ wypadek, czy te¿ pad³ pod nim, i powiedzieæ, ¿e jego œwita ruszy³a przodem do miasta poprzedniego dnia.Móg³ nawet podaæ im imiê sir Gilesa, chocia¿ to prawdopodobnie nie by³o konieczne.Historyjka i niewielka ³apówka - nie by³o szansy, ¿e uda siê wejœæ bez jakiejkolwiek ³apówki; przy bramach miejskich, je¿eli siê w ogóle przez nie przechodzi³o, p³aci³o siê albo podatek, albo ³apówkê - powinny pozwoliæ mu dostaæ siê do œrodka bez ha³asu.W ten sposób móg³by przeœlizgn¹æ siê i zostaæ w krótkim czasie zapomniany.Potem zostawa³aby tylko kwestia odszukania sir Gilesa.Rozmyœla³ o tym, gdy nagle uœwiadomi³ sobie, ¿e powinien byæ ostro¿niejszy.Ju¿ od pewnego czasu lecia³ wzd³u¿ drogi do Amboise, ufaj¹c, ¿e odleg³oœæ od ziemi i jego podobieñstwo do innych lataj¹cych stworzeñ takich jak ptaki, wystarczy, by nie rzuca³ siê w oczy tym, którzy mogli podró¿owaæ na dole.Teraz przysz³o mu jednak do g³owy, ¿e ka¿dy, kto przyjrza³by mu siê dok³adnie z ziemi, musia³ doœæ prêdko zorientowaæ siê, ¿e nie by³ z niego ¿aden ptak, tylko smok.Ptaki mog³y nie zwracaæ na siebie uwagi.Smoki zwraca³y.Poniewa¿ szansa, ¿e dostanie siê do bramAmboise przed zachodem, by³a i tak niewielka, pomyœla³, ¿e by³oby m¹drzej, gdyby wyl¹dowa³ na ziemi.Przybra³by znów postaæ cz³owieka i szed³ dalej piechot¹, jak daleko siê da, zanim zapadnie noc.Potem, pod os³on¹ ciemnoœci, móg³by z powrotem zamieniæ siê w smoka - gdy¿ smoki mog³y spaæ równie dobrze na powietrzu, ignoruj¹c takie drobiazgi jak zmiany temperatury czy przelotne deszcze - i wyspaæ siê porz¹dnie przez noc.Wsta³by o œwicie, powróci³ do ludzkiej postaci i odzienia, i ruszy³, by dojœæ do bramy z porannym t³umem.W istocie nieg³upim pomys³em by³oby znaleŸæ siê w pierwszej ci¿bie, która przejdzie przez bramê.O tej porze stra¿nicy maj¹ wielu ludzi do sprawdzenia i prawdopodobnie bêd¹ chcieli za³atwiæ ich jak najszybciej.Zebraæ od nich podatki, ³apówki czy co tam jeszcze mieli do dania, i wpuœciæ ich.Jim ocenia³, ¿e musi mieæ do tej pory przynajmniej dwudniowy zarost, co uprawdopodobni³oby jego historyjkê o tym, ¿e jest rycerzem, który gdzieœ na drodze straci³ konia.Byæ mo¿e móg³by opowiedzieæ historiê o tym, ¿e uwagê jego zwróci³ jakiœ dziki zwierz, którego, jak s¹dzi³, ³atwo bêdzie dogoniæ i zabiæ mieczem czy w³Ã³czni¹.I podczas tej pogoni, z dala od drogi, jego koñ z³ama³ nogê i musia³ go dobiæ i porzuciæ.Zgodnie z tym pomys³em rozejrza³ siê za jak¹œ kêp¹ drzew i szybko obni¿y³ lot.Po wyl¹dowaniu zmieni³ siê z powrotem w sir Jamesa Eckerta, Smoczego Rycerza, i ruszy³ jeszcze raz piechot¹ w stronê goœciñca wiod¹cego do Amboise, które, jak ocenia³ z powietrza, by³o odleg³e o jakieœ piêæ mil.Goœciniec nie wyró¿nia³ siê niczym specjalnym.O tej porze roku by³ suchy i pe³en kurzu.By³ te¿ g³êboko pociêty koleinami i pocêtkowany wybojami, które piechur i mo¿e koñ mogliby omin¹æ, ale z którymi wóz mia³by ju¿ ciê¿sz¹ przeprawê.Lecz, jak by³o widaæ, wozy czêsto musia³y podró¿owaæ t¹ tras¹, która wiod³a w koñcu do Pary¿a.Jim wci¹¿ jednak wêdrowa³ wolniej, ni¿ zamierza³.Pogodzi³ siê z faktem, ¿e nie ma ¿adnej szansy dotrzeæ do bram przed ich zamkniêciem.Zacz¹³ siê rozgl¹daæ za jakimœ miejscem do spêdzenia nocy jako smok i zobaczy³, ¿e niedaleko przed nim droga skrêca w doœæ gêsty las; a tak¿e ku jego zdziwieniu jej nawierzchnia nagle siê poprawia.Ktoœ musia³ nieŸle popracowaæ nad tym jej odcinkiem.Wszed³ ju¿ g³êboko w las i myœla³ w³aœnie, ¿e jest to chyba dok³adnie to miejsce, w którym chcia³by zwin¹æ siê w k³êbek na noc, kiedy us³ysza³ dŸwiêk jakby koœcielnych dzwonów dochodz¹cy z przodu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]