[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Phóbuje wykazaæ, ¿e wykopaliska ahcheolo-giczne na trzeciej planecie systemu Ahktuha wskazuj¹, na to, ¿e istnia³a tam ludzkoœæ na d³ugo przed pojawieniem siê piehwszych oznak podnó¿y kosmicznych.- I to znaczy, ¿e to jest w³aœnie ta planeta, na której zrodzi³a siê ludzkoœæ?- Mo¿e.Muszê to dok³adnie przeczytaæ i zbadaæ dowody, zanim bêdê móg³ stwiehdziæ coœ z ca³¹ pewnoœci¹.Trzeba sphawdziæ wiahygod-noœæ danych.Hardin przez chwilê nic nie mówi³.Potem spyta³;- Kiedy Lameth napisa³ tê ksi¹¿kê?- O, myœlê, ¿e oko³o oœmiuset lat temu.Oczywiœcie opieha³ siê w znacznej mierze na wczeœniejszych phacach Gleena.- Dlaczego wiêc polegaæ na nim? Czy nie lepiej udaæ siê na Arktura i samemu zbadaæ wykopaliska?73Lord Dorwin uniós³ brwi i poœpiesznie za¿y³ tabaki.- No, a po có¿ to, dhogi przyjacielu?- Po to, aby uzyskaæ informacje z pierwszej rêki, rzecz jasna.- A gdzie¿ taka potrzeba? S¹dzê, ¿e to zbyt okhê¿na i beznadziejnie nonsensowna metoda hobienia czegokolwiek.Mam przecie¿ dzie³a wszystkich dawnych mistrzów - wielkich ah-cheologów przesz³oœci.Pohównujê je ze sob¹, wa¿ê hó¿ne punkty widzenia, analizujê przeciwstawne s¹dy, wybieham to, co phawdopodobnie phawdziwe - i wyci¹gam wnioski.To metoda naukowa.Przynajmniej - doda³ protekcjonalnie - ja tak to widzê.Jak¹¿ niewiahygodn¹ naiwnoœci¹ by³oby lecieæ na Ahktuha albo do systemu s³onecznego, na przyk³ad, i szukaæ tam po omacku, skoho dawni mistrzowie zbadali te teheny o wiele lepiej, ni¿ mog³oby siê nam dzisiaj marzyæ.Hardin wymamrota³:- Rozumiem.Metoda naukowa, niech to diabli! Nic dziwnego, ¿e Galaktyka schodzi na psy.- ChodŸmy, milordzie - rzek³ Pirenne.- Myœlê, ¿e chyba powinniœmy ju¿ wracaæ.- A, tak.Mo¿e powinniœmy.Gdy wychodzili z pokoju, Hardin rzek³ nagle:- Milordzie, czy mogê o coœ spytaæ? Lord Dorwin uœmiechn¹³ siê uprzejmie i ³askawie skin¹³ rêk¹.- Oczywiœcie, dhogi przyjacielu.Jestem niezmiennie szczêœliwy, ¿e mogê s³u¿yæ pomoc¹.Jeœli tylko moja skhomna wiedza mo¿e siê na coœ przydaæ.- Moje pytanie niezupe³nie dotyczy archeologii.- Nie?- Nie.Oto ono - w ubieg³ym roku dotar³a74do nas wiadomoœæ o wybuchu w elektrowni na V Planecie Gammy Andromedy.Dostaliœmy zaledwie ogólnikowy opis wypadku, bez ¿adnych szczegó³Ã³w.Ciekaw jestem, czy móg³by mi pan powiedzieæ dok³adnie, co siê tam sta³o.Pirenne skrzywi³ usta.- Dziwiê siê, ¿e zanudza pan jego lordowsk¹ moœæ pytaniami o tak b³ahe sprawy.- Sk¹d¿e, doktorze Pihenne - kanclerz uj¹³ siê za Hardinem.- Wszystko w porz¹dku.Jeœli chodzi o tê sphawê, to niewiele mo¿na powiedzieæ.Eksplodowa³a elekthownia i by³a to phaw-dziwa katasthofa.Myœlê, ¿e zginê³o pahê milionów ludzi, a przynajmniej po³owa planety po phostu leg³a w ghuzach.Rz¹d powa¿nie zastanawia siê, czy nie na³o¿yæ suhowych hesthykcji na niekontholowane korzystanie z enehgii j¹-dhowej.ale, wiecie, to nie jest sphawa do publicznej wiadomoœci.- Rozumiem - powiedzia³ Hardin.- Ale co siê w³aœciwie sta³o w elektrowni?- Có¿, dophawdy - odpar³ obojêtnie lord Dorwin - któ¿ to wie? Zepsu³a siê kilka lat przedtem i uwa¿a siê, ¿e naphawy i hepehacje przephowadzono wyj¹tkowo niestahannie.Tak thudno dzisiaj znaleŸæ ludzi, którzy rzeczywiœcie znaj¹ siê na bahdziej technicznych szczegó³ach naszych systemów enehgetycznych.- I za¿y³ szczyptê tabaki.- Czy wyobra¿a pan sobie - rzek³ Hardin - ¿e niezale¿ne królestwa Peryferii nie maj¹ ju¿ w ogóle energii j¹drowej?- Czy¿by? Zupe³nie mnie to nie dziwi.Bah-barzyñskie planety.Ale, dhogi przyjacielu, nie mów, ¿e s¹ niezale¿ne.Nie s¹, hozumiesz? Thak-taty, któhe z nimi zawaliliœmy, potwiehdzaj¹ to.Wszystkie khólestwa uzna³y zwierzchnoœæ Imperium.Musia³y to zhobiæ, bo w przeciwnym wypadku nie pehthaktowalibyœmy z nimi.75- Mo¿e tak jest istotnie, ale maj¹ znaczn¹ swobodê dzia³ania.- Tak, tak przypuszczam.Znaczn¹.Ale to nie ma wielkiego znaczenia.Tehaz, kiedy Pehy-fehie zdane s¹ na w³asne si³y, Impehium o wiele lepiej phospehuje.Te khólestwa nie przedstawiaj¹ dla nas ¿adnej wahtoœci, hozumiecie.To zupe³nie bahbarzyñskie planety.Phawie niecywilizowane.- Dawniej by³y cywilizowane.Anakreon by³ jedn¹ z najbogatszych prowincji kresowych.Myœlê, ¿e nawet porównanie z Vega wypada³o na jego korzyœæ.- Och, Hahdin, to by³o setki lat temu.Nie mo¿na z tego wyci¹gaæ wniosków.W dawnych, dobhych czasach wygl¹da³o to inaczej.Nie jesteœmy ju¿ tym, kim byliœmy, hozumie pan.No, Hahdin, ale z pana upahty facet.Mówi³em ju¿, ¿e dzisiaj nie bêdziemy hozmawiaæ o intehesach.Doktoh Pihenne przestrzega³ mnie przed panem.Mówi³, ¿e bêdzie siê pan staha³ zadhêczyæ mnie pytaniami, ale za stahy ze mnie wyjadacz, ¿eby na to pozwoliæ.Zostawmy to na jutho.I na tym siê skoñczy³o.By³o to drugie, jeœli wykluczæ nieformalne rozmowy cz³onków Zarz¹du z nieobecnym ju¿ lordem Dorwinem, posiedzenie Rady, w którym uczestniczy³ Hardin.Ale by³ on zupe³nie pewien, ¿e odby³o siê przynajmniej jedno, a mo¿e nawet dwa lub trzy, na które jakoœ nigdy nie otrzyma³ zaproszenia.Przypuszcza³ zreszt¹, ¿e nie otrzyma³by zaproszenia nawet na to posiedzenie, gdyby nie ultimatum.Pobie¿na lektura dokumentu mog³aby wprawdzie sugerowaæ, ¿e jest to tylko przyjacielska wymiana grzecznoœci miêdzy dwoma potêgami, ale by³o to niew¹tpliwie ultimatum.76Hardin przejrza³ pismo uwa¿nie.Rozpoczyna³o je utrzymane w kwiecistym stylu pozdrowienie od "Jego Królewskiej Moœci Pana Ana-kreona dla jego przyjaciela i brata, Doktora Le-wisa Pirenne, Prezesa Zarz¹du Fundacji Encyklopedycznej Numer Jeden", a koñczy³a jeszcze bardziej wyszukana, wielobarwna pieczêæ o zawi³ym, symbolicznym rysunku.Tym niemniej by³o to ultimatum.- Okaza³o siê, ¿e mimo wszystko nie mieliœmy wiele czasu - rzek³ Hardin.- Zaledwie trzy miesi¹ce.Ale nawet ten krótki okres zmarnowaliœmy bezpowrotnie.To tutaj - wskaza³ na pismo - daje nam tydzieñ.Co teraz zrobimy?Pirenne mia³ zmartwion¹ minê.- Musi byæ jakieœ wyjœcie.Jest zupe³nie nieprawdopodobne, ¿eby posunêli siê do ostatecznoœci wiedz¹c, ¿e lord Dorwin zapewni³ nas o przychylnym stosunku imperatora i Imperium.Hardin rzek³ z o¿ywieniem:- Rozumiem.Powiadomi³ pan króla Ana-kreona o tej rzekomej przychylnoœci?- Tak
[ Pobierz całość w formacie PDF ]