[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ju¿ wszystko jest w porz¹dku, kochanie.- Nie jestem ju¿ dzieckiem, babciu - wymamrota³a Damia i dreszcze wstrz¹snê³y ni¹ po raz ostatni.- Czy oni chc¹ nawi¹zaæ z nami kontakt, Afro?Potrz¹sn¹³ g³ow¹.- Mnie œni³a siê zwyk³a sekwencja.Kiedy nastêpnego dnia rano obudzi³ siê Ian, okaza³o siê, ¿e niewiele wiêcej osi¹gn¹³.- Próbowa³em, mamo - powiedzia³ smutno.- Wiedzia³em, ¿e mam im coœ do powiedzenia, ale nie mog³em wydobyæ z siebie s³owa.Damia by³a bliska poddania siê panice i musia³o to pojawiæ siê w jej twarzy, bo Isthia razem z Afra przysunêli siê do niej, ¿eby j¹ uspokoiæ.- Nie chcê tego - powiedzia³a im.- Nie chcê braæ w tym udzia³u.- Potem trzasnê³a drzwiami i uciek³a z domu w¹sk¹ œcie¿k¹ nad jezioro.Nie zd¹¿y³a zobaczyæ wyrazu litoœci na ich twarzach.Spêdzi³a d³ug¹ chwilê, siedz¹c w ich ulubionym miejscu do wêdkowania, zanim przy³¹czy³ siê do niej Afra.S³ysza³a, jak nadchodzi; zmys³y zdradzi³y, jak bardzo jest zatroskany.- Jestem tchórzem, Afro - wymamrota³a, kiedy stan¹³ obok niej.Przykucn¹³ i promieniuj¹ca od niego troska odgrodzi³a j¹ od rzeczywistoœci, przed któr¹ ucieka³a.- Zachowujesz zrozumia³¹ ostro¿noœæ.Myœlê, ¿e powinniœmy powiedzieæ o wszystkim Jeffowi, zw³aszcza teraz, po otrzymaniu przez ciebie tak wyraŸnego sygna³u.- Ale to Ian powinien go odebraæ.Wola³abym, ¿eby to by³ on, ostatnim razem mnie nie posz³o najlepiej.- Isthia wcale nie chce, ¿ebyœ to by³a ty - powiedzia³ Afra lekko rozbawionym tonem.Spojrza³a na niego zaskoczona.- I.?- Wbrew temu, co sobie myœlisz o twoich poprzednich wysi³kach nawi¹zania kontaktu z obcymi formami ¿ycia, radzisz sobie z tym znakomicie.- I ty masz czelnoœæ mi to mówiæ?By³a wstrz¹œniêta, wpatrywa³a siê w niego, jakby w ci¹gu minionych dwóch miesiêcy nie dowiedzia³a siê o nim niczego.- Mówienie prawdy tego nie wymaga, kochanie - powiedzia³ z cichym uœmiechem.- Problemem by³ Sodan i jego d³ugofalowe plany, a nie to, jak sobie z tym poradzi³aœ.- Nie wierzê w³asnym uszom.- A powinnaœ.Przerzuci³aœ most porozumienia ponad komunikacyjn¹ przepaœci¹ i ustanowi³aœ ramy odniesienia.Ten dar zawsze by³ w tobie.Przypomnij sobie, jak œwietnie sobie zawsze radzi³aœ z barkorysiami, szopokotami i kucami.Nie wspominaj¹c o tym, jakim znakomitym jesteœ nauczycielem.A mo¿e zapomnia³aœ ju¿ o Tevalu Riesamanie?- „Przyjaciele nie obrzucaj¹ siê kamieniami”!- To mog¹ byæ przyjaciele i ty musisz nauczyæ siê ich jêzyka, ¿eby mo¿na by³o przet³umaczyæ wiadomoœæ.Damia zrobi³a g³êboki wdech i wstrzyma³a powietrze w p³ucach.Szuka³a dawnej Damii - m³odszej, pewnej siebie.Sodan wyrz¹dzi³ wiêksze szkody jej osobie, ni¿ mog³a przypuszczaæ.- Odebra³ ci pewnoœæ siebie i poczucie w³asnej godnoœci - powiedzia³ Afra.- Broniê siê przed myœl¹, ¿e uda³o mu siê w tak wa¿nych sprawach wygraæ.Patrzy³a na swego ukochanego, z którym dzieli³a tak wiele, i oto Afra, ostro¿ny Capellañczyk sugerowa³, ¿e.- Ty jedyna spoœród nas mo¿esz nawi¹zaæ kontakt, o który prosz¹.- Ale.- Mówiê powa¿nie, Damio.- Afra kiwn¹³ energicznie g³ow¹.- Jesteœ jedyn¹, która jest w stanie to przeprowadziæ.- Tylko wtedy, jeœli bêdziesz ze mn¹.- wyrwa³o siê jej mimowolnie.- Z uporem nalega³bym na to.I ja idê z wami, odezwa³a siê Isthia.Czy wolno nam zacz¹æ znowu myœleæ? z sarkazmem zapyta³a Damia.Mogê temu tylko przyklasn¹æ.Czy to mia³o oznaczaæ twoje klaskanie? zapyta³ Afra, patrz¹c Damii prosto w oczy.Obojgu odpowiedzi udzieli³ œmiech Isthii.Musia³am byæ pewna, ¿e nie z³ami¹ zakazu, a wiêc uciek³am siê do œrodków zapobiegawczych.Wróæcie, proszê, do domu, Damio, Afro.Jej zaproszenie nie zabrzmia³o rozkazuj¹co.Damia, westchn¹wszy, wsta³a i rêka w rêkê z Afra wróci³a do kabanki.- Czy teraz powiemy Najwy¿szemu Ziemi? - zapyta³a Isthiê, kiedy przy³¹czyli siê do niej w kuchni.Nie by³o tam ani Rakelli, ani lana.- Jeszcze nie.- Czy to aby rozs¹dne, Isthio? - zaniepokoi³ siê Afra.Isthia pochyli³a siê ponad blatem sto³u, na którym wci¹¿ le¿a³y szkice lana.- Zrozumcie oboje, przetrwa³am dwie inwazje si³ nies³ychanie wrogich, których jedynym celem by³a nasza zag³ada.Naprawdê ¿ywiê g³êbokie przeœwiadczenie, ¿e potrafiê rozró¿niæ, kiedy - mhm.- ktoœ przybywa do nas z wizyt¹ pokojow¹.- Nie zapominasz, ¿e jednym z powodów miêdzygwiezdnych podró¿y jest za³o¿enie kolonii i zdobycie mineralnych bogactw dla górników?- Nie posiadam zbyt silnego Talentu przewidywania przysz³oœci.- S³owa Isthii zaskoczy³y ich oboje.- Jednak ta odrobina, któr¹ mam, zmusza mnie do nawi¹zania tego kontaktu.Sen Iana mia³ jeden pozytywny skutek - podsunê³a im jeden z rysunków.- Czy bylibyœcie uprzejmi zwróciæ uwagê na gwiazdy?Damia obejrza³a szkic.Zmarszczy³a brew, bo na pierwszy rzut oka przypadkowo rozproszone gwiazdy zaczyna³y uk³adaæ siê w znany wzór.- To s¹ konstelacje na denebiañskim niebie!- W³aœnie.A ten globus posiada wypuk³oœci, które podejrzanie przypominaj¹ sensory urz¹dzeñ wczesnego ostrzegania poza heliopauz¹.- Och! - Damii wyrwa³o siê d³ugie westchnienie.- To nie jest za daleko na podró¿ osobist¹ kapsu³¹, prawda? - powiedzia³a cicho Isthia.- Nie.- Afra nawet siê nie zaj¹kn¹³.- Damia wybiera³a siê znacznie dalej poza heliopauzê, na spotkanie Sodana.- Nie jestem pewna - s³owa Damii pad³y w równych odstêpach - czy ponownie jestem w stanie oddalaæ siê tak bardzo.- Och, nie bêdziesz sama - uspokoi³a j¹ Isthia.- W ogóle nie powinnam tego robiæ.- W³aœnie dlatego musisz.- Afra lekko dotkn¹³ palcem wskazuj¹cym jej ramienia.Poczu³a ch³odn¹ wibracjê, ale i stanowczoœæ, której nie mog³a siê oprzeæ.Raz zdarzy³o siê jej pope³niæ straszny b³¹d i Afra od tego ucierpia³.Teraz musia³a mu wierzyæ, skoro nim kierowa³y tak silne uczucia.Isthia wolno krêci³a g³ow¹.- Szkoda, ¿e brakuje nam niezawodnego œrodka przekazania odpowiedzi.- Co masz na myœli, Isthio? - zainteresowa³ siê Afra.- To, ¿e wysy³am wiadomoœæ przez Iana, a odpowiedŸ dociera do Damii.- Wyœlij pytanie przez Damiê.- Jeœli Damia nie ma nic przeciw temu.- Isthia spojrza³a z nadziej¹ na sw¹ wnuczkê.Damia ust¹pi³a.- Zatem spróbujemy dziœ w nocy.- Dlaczego mamy zwlekaæ tak d³ugo? - zainteresowa³ siê Afra.- Wydaje siê, ¿e wektorem jest sen - us³ysza³ od Isthii.- Zatem Damia mo¿e w ka¿dej chwili po³o¿yæ siê spaæ - rozeœmia³ siê Lyon.- Co takiego?Afra podniós³ siê, wzi¹³ Damiê za rêkê i, z nastêpuj¹c¹ im na piêty zaintrygowan¹ Isthi¹, zaprowadzi³ j¹ w k¹t werandy, gdzie na lekkim wietrze buja³y siê delikatnie hamaki.Afra usadowi³ Damiê w jednym z nich i pomóg³ u³o¿yæ siê wygodnie, a potem rozko³ysa³ hamak.- Mogê Damiê uœpiæ w ka¿dej chwili - uœmiechn¹³ siê od ucha do ucha.- Zaraz, zaraz, chwileczkê.Protest Damii urwa³ siê jak no¿em uci¹³, gdy Lyon zacz¹³ nuciæ tê sam¹ melodiê, któr¹ zaœpiewa³ jej minionej nocy.Nie mia³a wyboru, ostatni¹, wœciek³¹ myœl¹ by³o, ¿e za³atwi to z nim zaraz po obudzeniu.Sekwencja zaczê³a siê natychmiast, tyle ¿e tym razem Damia przejê³a inicjatywê, kiedy przybysze pokonali drogê pod górê.Od³¹czy³a jedn¹ z postaci spoœród stoj¹cych na szczycie i poprowadzi³a j¹ w kierunku przybyszów.Nakaza³a jej zatrzymaæ siê przy kuli, a potem gestykuluj¹c energicznie, namawia³a przyby³ych, by poszli za ni¹.Znalaz³a siê na pocz¹tku sekwencji i powtórzy³a swoje zapewnienie.Kiedy zaczê³a powtarzaæ tê sam¹ sekwencjê po raz trzeci, zirytowa³a siê, ¿e przybysze nie potrafi¹ zrozumieæ tak prostego przekazu.Obudzi³a siê w kiepskim humorze, z g³ow¹ ciê¿k¹ od snu.- Afro Lyonie, masz zaprzestaæ tych praktyk - powiedzia³a, gro¿¹c mu palcem przed nosem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]