[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zaintrygowana, otworzy³a ksi¹¿kê.Z drugiej strony wiedzia³em, ¿e sprawiedliwoœæ czêsto dzia³a nierychliwie.W wiosce s³ysza³em opowieœæ o czaszce, która wyskoczy³a z grobu i zaczê³a toczyæ siê po zboczu, miêdzy krzy¿ami, omijaj¹c ukwiecone kopce.Zakrystian próbowa³ zatrzymaæ j¹ ³opat¹, ale wymknê³a mu siê i poturla³a w stronê cmentarnej bramy.Gajowy usi³owa³ j¹ zatrzymaæ, strzelaj¹c do niej ze strzelby.Naprawdê, ludzie nie wiedz¹ ju¿, o czym pisaæ! S¹dz¹c po tytule, ten Nabokov te¿ pewnie wymyœla podobne bzdury! Zap³aci³a za plan, przewodnik i widokówki, po czym wysz³a z ksiêgarni.Ruszy³a w drogê powrotn¹, ale inn¹ ulic¹.Tu sklepy by³y jeszcze bardziej eleganckie.Znów co kilka kroków przystawa³a, ¿eby obejrzeæ witryny, a parê razy nawet wesz³a do œrodka.Pewien problem sprawia³y jej ceny, wypisane innymi cyframi ni¿ te, które w szkole nauczy³a siê uwa¿aæ za arabskie, wiêc poprosi³a jednego ze sprzedawców, ¿eby zanotowa³ je na kartce razem z europejskimi odpowiednikami.Kupi³a cienk¹ sukienkê i dwie bluzki.Dopiero kiedy znalaz³a siê na Midan at-Tahrir, rozleg³ym placu, przy którym znajdowa³ siê jej hotel, zorientowa³a siê, ¿e zapad³ zmrok.Reflektory oœwietlaj¹ce fontanny sprawia³y, ¿e bij¹ca w niebo woda mieni³a siê kolorami.Zafascynowana tym widokiem Alicja przesz³a przez jezdniê i ruszy³a œrodkiem placu.Przy ka¿dej fontannie roi³o siê od ludzi.Na trawie porozk³ada³y siê ca³e rodziny; doroœli rozmawiali, pili i jedli, a dzieci ugania³y siê wokó³.Mê¿czyŸni ubrani byli w czarne spodnie i bia³e koszule rozpiête pod szyj¹ lub w pow³Ã³czyste galabije o pastelowych barwach; niektóre kobiety, na ogó³ starsze, od stóp do g³Ã³w spowija³a czerñ, lecz wiêkszoœæ mia³a d³ugie, kwieciste sukienki i tylko czarne chustki na g³owach.Miêdzy siedz¹cymi kr¹¿yli handlarze, proponuj¹c losy na loteriê albo grzebienie, lusterka, scyzoryki i breloczki; towary mieli równo u³o¿one na tacach, które nosili na brzuchu, zawieszone na szelkach.Inni sprzedawali orzeszki lub obwarzanki, jeszcze inni piekli na ruchomych straganach kolby kukurydzy, wachluj¹c je bezustannie, ¿eby zwiêkszyæ ¿ar.Woñ dymu z wêgla drzewnego miesza³a siê w powietrzu z osza³amiaj¹cym zapachem jaœminu, którego p¹ki, nanizane na nitkê, oferowali na sprzeda¿ kilkuletni ch³opcy w pasiastych pi¿amach.Mimo mroku, wci¹¿ by³o niewiele ch³odniej ni¿ za dnia.Na koñcu placu, za wysokim ogrodzeniem z ¿elaznych prêtów, reflektory oœwietla³y rozleg³y gmach z ciemno¿Ã³³tego piaskowca.Fasadê œrodkowej czêœci budynku, przykrytej kopu³¹, zdobi³y rzeŸby, a wejœcia strzeg³y dwie bia³e kolumny.Podchodz¹c bli¿ej, Alicja przekona³a siê, ¿e jest to Muzeum Egipskie.Widzia³a przez ogrodzenie antyczne stele, p³askorzeŸby, pos¹gi.Obieca³a sobie, ¿e wróci tu nazajutrz z samego rana, po czym skrêci³a w stronê hotelu.Wjecha³a na górê i zamówi³a kolacjê do pokoju.Kiedy skoñczy³a jeœæ, zaczê³a przegl¹daæ przewodnik, ale poczu³a siê senna.Po³o¿y³a siê do ³Ã³¿ka i zgasi³a œwiat³o.Ju¿ zasypia³a, kiedy przypomnia³a sobie s³owa, którymi matka po¿egna³a j¹ na warszawskim lotnisku: „Cokolwiek by siê dzia³o, pamiêtaj, nie traæ g³owy!”2Zbudzi³o j¹ ostre s³oñce wpadaj¹ce przez okno.Dochodzi³a dziewi¹ta, wiêc wsta³a szybko z ³Ã³¿ka.Kwadrans póŸniej wjecha³a wind¹ na dwunaste piêtro i wesz³a do restauracji.Na parterze te¿ by³a restauracja, ale Alicja chcia³a spojrzeæ na miasto z wysokoœci.Kelner zaprowadzi³ j¹ do stolika przy oknie.W czerwonym fezie, obszernych seledynowych szarawarach i bogato haftowanej kurtce tej samej barwy, wygl¹da³ jak postaæ z baœni.Alicja zamówi³a œniadanie i spojrza³a przez szybê.Dok³adnie na wprost widzia³a Nile Hilton, na prawo znajom¹ bry³ê Muzeum Egipskiego, a w oddali Nil z wysp¹ Gezira.Wokó³ placu, po którym spacerowa³a wczoraj, ci¹gnê³y sznury pojazdów, skrajem co pewien czas przeje¿d¿a³ tramwaj, lecz o tak wczesnej porze na trawnikach i œcie¿kach nie by³o prawie nikogo.Patrzy³a przez chwilê w dó³, po czym zaczê³a siê rozgl¹daæ po egzotycznie urz¹dzonym wnêtrzu.Na œcianach wisia³y dywany i arabska broñ, poœrodku sali szemra³a cicho fontanna wy³o¿ona niebiesko-zielonymi kafelkami, tworz¹cymi fantazyjn¹ mozaikê.Obok fontanny sta³a para chromowanych stojaków, na których urzêdowa³y dwie ogromne ary o b³êkitnych skrzyd³ach i ¿Ã³³tych brzuchach.- Good morning! Good morning! - zaskrzecza³a jedna.Alicji zrobi³o siê weso³o.Przypomnia³a jej siê opowieœæ ciotki o tym, jak zaraz po wojnie posz³a do warszawskiego zoo i stanê³a przed klatk¹ z barwnie upierzonymi papugami.Nagle do klatki wpad³ zwyk³y szary wróbel.Wyrwa³ jakiœ smako³yk z dzioba najwiêkszej papugi i uciek³.Widz¹c og³upia³¹ minê olbrzymiego ptaszyska, ciotka ryknê³a œmiechem.A wtedy papuga jak nie rozedrze dzioba:- O, g³upia, g³upia, œmieje siê z papugi! G³upia, g³upia!Przy klatce zebra³ siê t³um gapiów, a papuga wci¹¿ naigrawa³a siê z ciotki.Ta spiek³a raka i uciek³a jak niepyszna.Czekaj¹c, a¿ kelner przyniesie zamówione grzanki, jajko na miêkko i sok pomarañczowy, Alicja wyjê³a z torby kieszonkowe angielskie wydanie Przygód Alicji w Krainie Czarów.Ksi¹¿eczka Lewisa Carrolla fascynowa³a j¹ od dzieciñstwa; zanim jeszcze nauczy³a siê liter, zanudza³a matkê i ciotkê proœbami, aby czyta³y jej na okr¹g³o dzieje imienniczki.Potem na tej ksi¹¿eczce sama uczy³a siê alfabetu, a teraz zamierza³a pisaæ pracê magistersk¹ poœwiêcon¹ Przygodom Alicji i jej ekscentrycznemu autorowi, oksfordzkiemu matematykowi i duchownemu, rozmi³owanemu w ma³ych dziewczynkach.- Œwietny wybór - powiedzia³ nagle po angielsku mêski glos.- Przygody Alicji w Krainie Czarów to ksi¹¿ka, któr¹ nale¿y czytaæ w³aœnie w Egipcie.Alicja podnios³a oczy znad ksi¹¿ki i napotka³a wzrok o kilka lat starszego od siebie, szczup³ego, œniadego mê¿czyzny, który siedzia³ przy s¹siednim stoliku.- Dlaczego? - zapyta³a.- Po pierwsze dlatego, ¿e Egipt od staro¿ytnoœci zwany by³ Krain¹ Czarów; po drugie, poniewa¿ Lewis Carroll wzorowa³ siê na egipskiej Ksiêdze Umar³ych - oznajmi³ z uœmiechem nieznajomy.- Naprawdê? - zdziwi³a siê Alicja.- Nie wiedzia³am, choæ czyta³am wiele opracowañ Przygód Alicji.- Chêtnie ci o tym opowiem.Mogê siê przysi¹œæ?- Proszê.Mê¿czyzna usiad³ naprzeciwko Alicji i skin¹³ na kelnera, ¿eby przeniós³ jego nakrycie.- Na imiê mam Abib - rzek³.- Jestem po czêœci archeologiem, po czêœci etnografem.A ty?- Alicja.Studiujê literaturê angielsk¹.W Polsce.- Alicja? Œwietnie siê sk³ada.- Znów b³ysn¹³ bia³ymi zêbami.- Jak zapewne wiesz, drugi tom przygód Alicji, Po drugiej stronie lustra, oparty jest na partii szachów.Dlatego przez d³ugi czas myœlano, ¿e pierwowzorem pierwszej czêœci jest jakaœ gra karciana.Wydawa³o siê to o tyle sensowne, ¿e podobnie jak w drugiej czêœci wystêpuj¹ figury szachowe, tak w pierwszej figury karciane.Nic bardziej mylnego! Karty wystêpuj¹ jedynie dlatego, ¿e powszechnie uwa¿ano, i¿ pochodz¹ z Egiptu; w rzeczywistoœci Carrolla zainspirowa³y egipskie papirusy z tekstem Ksiêgi Umar³ych.Wprawdzie pe³ny przek³ad Ksiêgi Umar³ych jeszcze wtedy nie istnia³, ale ju¿ od dawna fascynowano siê w Anglii egipskimi staro¿ytnoœciami, których znaczna iloœæ wpad³a w rêce Anglików po zajêciu przez nich Aleksandrii w 1801 roku.Zgromadzili je tam francuscy uczeni, towarzysz¹cy Napoleonowi w jego egipskiej wyprawie, lecz nie wszystko zd¹¿yli wys³aæ do Pary¿a
[ Pobierz całość w formacie PDF ]