[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Potem bomba W. Kiedy wylądowali, na spotkanie wyszedł im podenerwowany doktor Frisch.- Doktorze Weller! - wydusił.- Stało się coś złego!- Co takiego?Twarz Frischa wykrzywiało przerażenie.Ogromnym wysiłkiem świadomościNul-0 zdołał zintegrować swoje czynności myślowe i odrzucić impulsyemocjonalne.- Przeżyła pewna grupa istot ludzkich!Weller nie dowierzał.- Jak to? Jakim.- Uchwyciłem dźwięk ich głosów.Oddawałem się właśnie rozkoszy słuchaniaodgłosów żwiru rozbijającego się o kulę, kiedy doszedł mnie hałas,jaki wydają osobnicy rodzaju ludzkiego.- Ale skąd?- Spod powierzchni.Pewni bogaci przemysłowcy potajemnie przenieśli tamswoje fabryki, gwałcąc tym samym stanowcze nakazy swoi rządów.- Tak, dołożyliśmy wszelkich starań, aby temu zapobiec.- Owi przemysłowcy działali pod wpływem typowej dla nich zachłanności.Przenieśli pod ziemię całą siłę roboczą, którą na początku wojnyzmusili do niewolniczej pracy.Ocalało co najmniej dziesięć tysięcy ludzi.Oni nadal żyją.I.- I co?- Zbudowali ogromne urządzenia wiertnicze i ile sił kierują się w nasząstronę.Czeka nas ostra przeprawa.Powiadomiłem już statek wenusjański.Niebawem zostanie sprowadzony na powierzchnię.Lemuel i doktor Weller popatrzyli na siebie z przerażeniem.Nil-0 liczyłojedynie tysiąc przedstawicieli; na jednego z nich przypadało dziesięciu przeciwników.- To straszne -rzucił ochryple Weller.-Akurat teraz, kiedy jesteśmy takblisko finału.Ile czasu zajmie dokończenie wież siłowych?- Od ostatecznego ujednolicenia Ziemi dzieli nas sześć dni- wymamrotałFrisch.- Wiertła już prawie tu są.Proszę wytężyć słuch.Lemuel i doktor Weller nadstawili uszu.Natychmiast dotarła do nich bezładnapaplanina ludzkich głosów.Chaotyczne dudnienie nadciągających ku osłonomurządzeń wiertniczych.- To najzwyklejsi ludzie! - wykrzyknął Lemuel.- Poznaję po odgłosach!- Jesteśmy w pułapce! - Weller chwycił za broń, Frisch uczynił to samo.Podobnie postąpili wszyscy Nul-0.Zapomniano o pracy.Z ogłuszającym rykiemwiertło przebiło się na powierzchnię i skierowało się prosto na nich.Nul-0 otworzyli ogień; rozproszywszy się, umknęli ku wieży.Pojawiło się kolejne wiertło, za nim następne.W wyniku obustronnejwymiany ognia w powietrzu huczało od wiązek energii.Na powierzchnię wyległyrzesze pospólstwa, robotnicy sprowadzeni do podziemia przez swoich pracodawców.Niższe formy rodzaju ludzkiego : urzędnicy, kierowcy autobusów, pracownicydzienni, maszynistki, portierzy, krawcy, piekarze, tokarze, sprzedawcy, graczebaseballowi, spikerzy radiowi, mechanicy, policjanci, domokrążcy, lodziarze,komiwojażerowie, konduktorzy, recepcjoniści, spawacze, stolarze,budowniczowie, rolnicy, politycy, kupcy - mężczyźni i kobiety, którychistnienie przejmowało Nul-0 na wskroś lękiem.Rozemocjonowane masy zwykłych ludzi, którzy występowali przeciwko WielkiemuDziełu, bombom, bakteriom i pociskom sterowanym, docierały na powierzchnię.Wreszcie nadszedł ich czas.Nadszedł czas, aby położyć kres superlogice:racjonalizmowi wolnemu od wszelkiej odpowiedzialności.- Nie mamy szans - rzucił Weller.- Zapomnijcie o wieżach.Sprowadźcie napowierzchnię statek.Komiwojażer i dwóch hydraulików podkładali właśnie ogień pod wieżę.Grupa mężczyzn w strojach roboczych i płóciennych koszulach zdzierałaprzewody.Inni, równie pospolici, przystępowali do niszczenia pulpitówsterowniczych.Płomienie skoczyły w górę.Wieża zakołysała się złowróżbnie.Pojawił się statek wenusjański, sprowadzony na powierzchnię za pomocąskomplikowanego systemu podnośników.Nul-0 natychmiast ustawili się w dwa równerzędy i z niezmąconym spokojem w obliczu dziesiątkującego ich rozszalałegotłumu zaczęli wchodzić do środka.- Bydło - stwierdził posępnie Weller.- Bezrozumne zwierzęta, zdominowaneprzez emocje.Bestie niezdolne do logicznego postrzegania świata.Padł rażony wiązką żaru i stojący za nim człowiek zrobił krok naprzód.Wreszcie ostatni Nul-0 znaleźli się na pokładzie i zatrzaśnięto potężnewłazy.Wśród ogłuszającego grzmotu silników statek wystrzelił przez osłonęwprost ku niebu.Lemuel leżał tam, gdzie wiązka żaru wysłana przez ogarniętego szałemelektryka dosięgnęła jego lewej nogi.Ze smutkiem ujrzał, jak statek sięwznosi, waha, po czym ulatuje w płonące niebo.Wokół otaczali go ludzie,usiłujący w gorączkowym pośpiechu naprawić osłonę, przekrzykujący sięi wydający rozkazy.Hałas ich głosów raził jego wrażliwe uszy z wysiłkiempodniósł ręce i przysłonił je.Statek zniknął.Pozostawiono go na łasce losu.Lecz plan potoczy się dalejbez niego.Dotarły do niego dalekie głosy.To doktor Frisch na pokładzie statkuwenusjańskiego krzyczał przez zwinięte w trąbkę dłonie.Głos ginął wprzestrzeni, ale Lemuel, pomimo otaczającej go wrzawy, zdołał wyłonićposzczególne słowa.- Żegnaj.Będziemy o tobie pamiętać.- Nie zaprzestańcie wysiłków! - odkrzyknął chłopiec.- Nie dajcie zawygraną, dopóki nie wypełnicie planu!- Tak zrobimy.- Głos stracił na sile.- Nie zaprzestaniemy.Umilkł, by zaraz powrócić na mgnienie oka.- Powiedzie nam się.Potem zapanowała cisza.Z uśmiechem na ustach, uśmiechem szczęścia izadowolenia z pomyślnie wykonanego zadania, Lemuel nieruchomo czekał nanadejście stada irracjonalnych ludzkich bestii
[ Pobierz całość w formacie PDF ]