[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Genera³ z asystentem oraz kontroleramisiódemk¹ i trzynastk¹ trzymali siê z ty³u.Magnolian niechcia³ ryzykowaæ.Nie mieli rozpoznania terenu w zakresieczasoprzestrzennym.Obozowisko przed nimi wskazywa³o na du¿eskupisko ludzi.Wskazania czasolokatora nie by³y dok³adne.Mogli okreœliæ czas i miejsce przebywania obiektu, alewspó³rzêdne nie by³y precyzyjne co do milimetra.Dlatego zzadaniem wi¹za³o siê du¿e ryzyko.Wysoki sier¿ant ochrapliwym g³osie zameldowa³.- Skupisko uzbrojonych w sile oko³o trzystu osób.Posiadaj¹ tradycyjn¹ broñ dla tego przedzia³u czasowego -zamilk³.- Co proponujecie, majorze? - spyta³ genera³.- Musimy przej¹æ teleporter - powiedzia³ major.-Proponujê atak z penetracj¹ i przejêciem obiektu.- Czy to oni mogli zaj¹æ nasz obiekt? - zdziwi³ siêMagnolian obserwuj¹c obozowisko przez lornetkê z zoomem.Byli tam sami Murzyni.Obozowali wœród wysokich krzaków,które dawa³y im naturaln¹ os³onê.- Wygl¹daj¹ dziwnie - mrukn¹³ genera³.Trzynastka spojrza³ na siódemkê.- Powiedz mu - szepn¹³ trzynastka.Siódemka zawaha³ siê.Trzynastka spiorunowa³ go wzrokiem- Co jest, panowie? - spostrzeg³ siê Magnolian.- Ma pan przed sob¹ g³Ã³wne si³y powstania Nata Tarnera -wydusi³ siódemka.- Nigdy nie rozumia³em tych waszychproblemów rasowych - doda³.- Aha? - kiwn¹³ g³ow¹ Ejzachel Magnolian.- Skoro mia³pan w¹tpliwoœci, czy mi o tym mówiæ, to dobrze rozumie pannasze problemy rasowe.Siódemka zmiesza³ siê.- Czekamy, panie generale - przywo³a³ ich dorzeczywistoœci trzynastka.- Podejmijcie dzia³ania, majorze - zdecydowa³ genera³.Trzynastka znów poprawi³ kapelusz.- Te wasze stroje - mrukn¹³ Magnolian, ale wrzeczywistoœci obserwowa³ wojsko Nata Tarnera, który niewiedzia³, ¿e kres jego armii po³o¿y inny genera³ Murzyn.Nat Tarner obserwowa³ przez lunetê ¿o³nierzy Magnoliana,przygotowuj¹cych siê do ataku.Postanowi³, ¿e natychmiastu¿yje nowej broni, któr¹ dostarczy³ mu Cavalier.Handlarzaniewolników mia³ zamiar zabiæ na koñcu.Nagle w górê posz³aflara i kompania pewna swojego zwyciêstwa ruszy³a do ataku.Wysoki sier¿ant przeskoczy³ pagórek i wyszed³ na otwart¹przestrzeñ.Niespodziewanie przed nim wyrós³ Murzyn z opask¹na oku.Nag³e potworne œwiat³o porazi³o system nerwowysier¿anta i sparali¿owa³o ca³kowicie funkcje oddechowe.Podoficer skona³ b³yskawicznie.Takie same b³yski przywita³yszpicê kompanii.Nastêpnie rozleg³ siê szczêk broniautomatycznej.- Oni maj¹ nowego ingrama! - wykrzykn¹³ genera³.- Te b³yski to nowa broñ? - zapyta³ siódemka.- Tak - odpowiedzia³ major.- Œwiat³o o mocy piêciutysiêcy wolt ca³kowicie parali¿uje system nerwowy.- Niech siê wycofaj¹ - rozkaza³ genera³ majorowi.-Wezwiemy wsparcie lotnicze.- To bêdzie ciekawy widok - powiedzia³ trzynastka.Abe Lincoln skoñczy³ pisaæ memora³ w sprawie swojegookrêgu wyborczego i postanowi³ przejœæ siê przed kolacj¹.Dzieñ by³ wyj¹tkowo parny, a pod wieczór duchota ust¹pi³a.Wyszed³ drzwiami prowadz¹cymi przez werandê na ty³ domu.Zapach lata by³ zniewalaj¹cy.Abe by³ tylko w kamizelce ikoszuli.S³oñce schodzi³o ku nocy.Zatrzyma³ siê przydrzewie magnolii.Mia³a du¿e kwiaty o intensywnym zapachu.Dobrze zrobi³, ¿e j¹ tu zasadzi³.Dotkn¹³ p³atka kwiatu, by³lepki i czerwony.- Zupe³nie jak krew - powiedzia³ Cavalier wynurzaj¹c siêwprost przed Lincolnem.Abe przyjrza³ mu siê uwa¿nie.- Kim pan jest? - spyta³ przenosz¹c wzrok z Cavaliera naLorrkê, który równie¿ wype³z³ z krzaków.- Pana przeznaczeniem, panie Lincoln - odpar³ hrabia iskierowa³ na Aba rewolwer.- Co to za broñ? - spyta³ Lincoln absolutnie nieprzestraszony.- Jesteœmy z innego czasu - odpowiedzia³ Ramirez.Lincoln zmarszczy³ czo³o.- To jakiœ ¿art?- Je¿eli ¿art, to uniwersum - odpowiedzia³ hrabia.-Proszê iœæ z nami.Gdyby przysz³o panu do g³owy przeszkadzaænam, uciekaæ, wzywaæ pomocy, zabijê pana.Lincoln pokiwa³ g³ow¹.- Nie w¹tpiê - odpowiedzia³.- ProwadŸ pan.Lorrca wszed³ w krzaki magnolii i rozchyli³ je tak, byLincoln przeszed³ bez trudu.Pochód zamyka³ hrabia.Krzakizamknê³y siê za nimi.Przenieœli Wandê na pok³ad statku i u³o¿yli w kabiniegoœci tu¿ przy kajucie kapitana.Przez grube szk³o oknagabinetu goœci wpada³y ostatnie promienie s³oñca.Wandaotworzy³a oczy.Nie wiedzia³a, czy to dalszy ci¹g koszmaru,czy jest uratowana.Przykrywa³a j¹ puchowa pierzyna, wiêcmocno siê spoci³a.Odrzuci³a róg, ale w kajucie i tak by³ogor¹co.Wspar³a siê na ³okciach.Lekko zakrêci³o siê jej wg³owie, jednak ju¿ czu³a siê lepiej.Kabina by³a urz¹dzonadostatnio i z gustem.Przypomina³a salon ziemiañski.Obok³Ã³¿ka Wanda zauwa¿y³a dzwonek.Po ko³ysaniu zorientowa³asiê, ¿e musi byæ na statku.Nat Tarner z zadowoleniem przyj¹³ wynik bitwy.By³o tak,jak powiedzia³ ten dziwny Bia³y.Pokona³ grupê, w którejCzarni walczyli u boku Bia³ych przeciw swoim czarnymbraciom! Jak mogli byæ tak g³upi.Tarner tego nie rozumia³.Nie by³o sensu nad tym siê zastanawiaæ.Z trupa wielkiegoMurzyna, którego zabili zaraz na pocz¹tku, kaza³ zedrzeæmundur i buty i przynieœæ sobie.Zw³aszcza buty by³ywyj¹tkowe.Zrobione z dziwnej skóry i o bardzo dziwnymkroju.Nat mia³ trochê mniejsz¹ nogê ni¿ zabity, ale nigdynie przyzna³by siê, ¿e ma cokolwiek mniejszego od innych.Za³o¿y³ wiêc buty wypychaj¹c je traw¹ w czubach.Poczu³ siêjak prawdziwy wódz.Nie nakaza³ ¿o³nierzom kryæ siê, dlategobuszowali po odkrytym terenie swobodnie.Dwa wyciszonehelikoptery XL-260 nie mia³y wiêkszego problemu z nimi.Wzasadzie by³o to safari powietrzne, tylko przyjemniejsze, boprzeciwnik by³ inteligentny, dlatego mo¿na by³o przez momentprowadziæ z nim grê.- Czy mam wszystkich wyeliminowaæ? - spyta³ genera³aMagnoliana pilot z maszyny dowodz¹cej akcj¹.Genera³ spojrza³ na ekran kontaktowy przekazuj¹cy obrazsytuacji w podczerwieni Z trzystu pozosta³o tylko szeœægor¹cych punktów.- Poza Tarnerem, wszystkich - rozkaza³.- To jest w³aœciwa decyzja - pochwali³ siódemka.Magnolian zmierzy³ go wzrokiem od stóp do g³Ã³w i warkn¹³.- Kogo obchodzi wasze zdanie!Siódemka wzruszy³ ramionami.- Kolega, panie generale - wtr¹ci³ siê trzynastka -chcia³ przez to powiedzieæ, ¿e podziwia pana determinacjê.Ejzachel Magnolian wyprostowa³ siê i spojrza³ na nich zgóry.- Wyjaœnijmy coœ sobie - uœmiechn¹³ siê
[ Pobierz całość w formacie PDF ]