[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Odnalazł na niej drogę.Biegła ze wschodu na zachód, a on chciał się udaćwłaśnie na zachód.Będzie prawdopodobnie zniszczona i zarośnięta, być może nawettrudna do odnalezienia, no ale poprowadzi go wprost w góry. Do autostrady dotarł nadspodziewanie szybko i bez przeszkód.Przełączył pojazd na ręczne sterowanie.Nie kierował czymś takim od czasu pobytuw szkole i ruchy miał trochę niepewne.Poderwał maszynę, wjeżdżając na nasypdrogi, cofnął dźwignię gazu i wcisnął łapą hamulec.Pojazd z hukiem opadł naziemię, wzniecając tumany kurzu.Było to zatrzymanie wstrząsowe, ale nie takiezłe, nie takie złe.Następne będą lepsze.Nałożył maskę połączoną z podręcznympojemnikiem z gazem i wcisnął guzik dekompresji, aby gaz do oddychania zostałwessany bez strat do zbiorników.Przez moment w pojeździe była zupełna próżnia,niezbyt przyjemna dla organów słuchowych, a potem powietrze z zewnątrz wdarłosię ze świstem do kabiny.Otworzył na oścież górny właz i stanął na fotelu.Pojazd niebezpiecznie trzeszczał pod jego ciężarem.Rozejrzał się z niesmakiem.To na pewno była dzika okolica.I pusta - jedynym dźwiękiem był szum wiatru wtrawie.Wrażenie ciszy, ogromnej ciszy.Dobiegający z daleka krzyk jakiegośptaka czynił tę ciszę jeszcze większą.Ziemia była brązowa, spalona słońcem,trawa i nieliczne krzaki - zielone.Niebo było nieskończoną niebieskością utkanąbiałymi obłokami.Dziwna okolica.Mieszkańcy jego rodzimej planety nieuwierzyliby, że może istnieć miejsce, gdzie nie ma.ani skrawka purpury.Terlsięgnął do wnętrza pojazdu i chwycił rejestrator obrazu.Zatoczył nim koło pookolicy, filmując ją, i pozwolił szpuli wykręcić się do końca.Pośle swoimznajomym taką szpulę.Jeżeli zobaczą film, uwierzą, że jest to jedna z tychstrasznych planet na końcu wszechświata, i okażą mu trochę sympatii. - To jest widok, który muszę oglądać na co dzień - powiedziałdo mikrofonu rejestratora, gdy skończył filmowanie.Jego słowa dudniły przezmaskę i brzmiały smutno. Było jednak lepiej, niż myślał - dostrzegł coś purpurowego!Wprost na zachód od niego rozpościerały się góry.Nie dziwota, że żyli w nichludzie: były prawie purpurowe! Opuścił rejestrator i wyszczerzył zęby w uśmiechudo odległych szczytów.Może więc jednak ludzie byli trochę inteligentni?Spodziewał się tego, choć nie miał całkowitej pewności.Urealniało to znaczniejego wciąż jeszcze mgliste plany.Przesuwał wzrokiem po równinie, gdy nagle cośprzyciągnęło jego uwagę.W świetle zachodzącego słońca rysowały się nahoryzoncie jakieś odległe kształty.Poprawił ostrość filtrowanego przez szkłomaski obrazu.Sylwetki nagle się przybliżyły.Tak, tak właśnie przypuszczał - tobyło zrujnowane miasto.Zarośnięte i zniszczone, ale wciąż z bardzo wysokimibudynkami.I dość rozległe.Stara autostrada wiodła wprost do niego.Sięgnął wdół, wziął pokaźnych rozmiarów księgę ze stosu leżącego na tylnym siedzeniu iotworzył ją w zaznaczonym miejscu.Znajdowała się tam rysunkowa wkładka - jakiśchinkoski artysta naszkicował ją przed kilkoma wiekami. Towarzystwo wykorzystywało oddychających powietrzem Chinkosówdo pracy kulturalnej na planetach o zbliżonym składzie atmosfery.Chinkosipochodzili z Galaktyki Drugiej.Dorównywali wzrostem Psychlosom, ale ciała mielinadzwyczaj smukłe i delikatne.Uważano ich za starą rasę i Psychlosi lubiliprzyznawać się do tego że wszystkiego, co dotyczyło kultury i sztuki, nauczylisię od Chinkosów.Nie sprawiali kłopotów w transporcie, pomimo że oddychalipowietrzem.Byli lekcy jak piórka, no i tani.Niestety, nie przetrwali, nawet wGalaktyce Drugiej.Pewnego dnia zbuntowali się przeciwko tyranii Psychlosów iIntergalaktyka wyniszczyła ich zupełnie.Ale to wydarzyło się znacznie później,gdy departament kultury i etnografii już dawno zakończył swoją działalność naZiemi.Terl nigdy nie widział żadnego Chinkosa.Zadziwiające istoty, rysującetakie jak ten obrazy.I po co to komu potrzebne? Porównał odległe sylwetki ze szkicem.Te prawdziwe miały coprawda trochę złagodzone kontury, zapewne na skutek działania wiatrów i deszczu,ale poza tym były takie same.Tekst na założonej stronie brzmiał: "Na wschód odgór znajdują się ruiny miasta ludzi, nadzwyczaj dobrze zachowane, do czegoprzyczynił się suchy klimat.Ludzie nazywali je: Denver.Nie jest ono takestetyczne pod względem architektonicznym jak miasta leżące w środkowej iwschodniej części kontynentu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]