[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.ostygaj¹cNo, pos³uchaj, Lachu; wstydem p³onê.Mówi³em o Polakach, ¿e ch³opy szalone,Gotowi z królewskiego zamku w Wis³ê· skoczyæ.z wœciek³oœci¹Skacz! bo ka¿ê ciê w lochy Karmelitów wt³oczyæ!G³odem zamorzê! wsadzê pomiêdzy szkielety!prosz¹cym tonemNo, Lachu! jeœli ¿ywy przeskoczysz bagnety,To darujê ci ¿ycie.KORDIANDziêki, ksi¹¿ê! dziêki,¯eœ mi powiedzia³ wszystko.Gdyby dar ¿ywotaMo¿na zyskaæ ruszeniem palca u tej rêki,To nie ruszy³bym palcem.WIELKI KSI¥¯ÊBoi siê ho³ota!CARJeœli o to ci chodzi, rêczê, ¿e choæ zdrowyJako ptaszek przelecisz nad las bagnetowy,To kule ciê nie min¹.Ksi¹¿ê, on siê boi!.WIELKI KSI¥¯ÊWidzisz! wiêc car zarêczy³.zginiesz.martwy stoi!.¯o³nierze! kto z was skoczy, dam krzy¿ œwiêtej Anny,Œwiêtego Stanis³awa.jeœli wyjdzie ranny,Tysi¹c z³otych pensyji.tysi¹c - dwa tysi¹ce,Cztery tysi¹ce.o wy psy! nie psy - zaj¹ce!Polaki!.KORDIANNiech mi konia podadz¹.siada na konia i odje¿d¿a w koniec placuWIELKI KSI¥¯Êwo³a KurutêKuruta!O gdyby on przeskoczy³!.KURUTATen cz³owiek wart knuta.WIELKI KSI¥¯ENiechaj przeskoczy! s³uchaj! ja chcê, niech przeskoczy!Car ujrzy, jak mój ¿o³nierz nad Moskale lotny.Patrz! jedzie.zatrzyma³ siê.tam obraca oczy,Do ludu.tam lud stoi cichy, czarny, b³otny.marszczy siê jak tygrysNie lubiê tego ludu.Patrz, chustkami wieje,Kapelusze podrzuca.Kruta! masz nadziejê?KURUTAJak wasza ksi¹¿êca moœæ.KSI¥¯Êgwa³towniePatrz! patrz! piasku chmura!Nie widzê.Spinaj konia! Ha! przeskoczy³.WOJSKOkrzyczyUrra !LUDkrzyczy z dala¯yje!¿o³nierze przyprowadzaj¹ chwiej¹cego siê Kordiana, Ksi¹¿ê bierze gow swoje objêciaWIELKI KSI¥¯ÊCó¿ ci, mój druhu? No! no! chwat m³odzieniec!Nieprawda, koñ mój ¿artki? skacze jak szaleniec?Musia³eœ nie czuæ skoku? - Wasza moœæ cesarskaWidzia³eœ.- Odprowadziæ konia, niech wyparska.-do KordianaRêczê za twoje ¿ycie.idŸ! tyœ chory? senny?Wzi¹œæ go.odnieœæ do ³Ã³¿ka.odprowadzaj¹ KordianaCARdo jenera³Ã³w tak, ¿e Ksi¹¿ê nie s³yszyZ³o¿yæ s¹d wojenny;Godzi³ na moje ¿ycie.Rozstrzelaæ.WIELKI- KSI¥¯Êweso³oTrêbacze!Niech graj¹ D¹browskiego, ksi¹¿ê sam poskacze.parada na p1acu SaskimSCENA VIIIIzba klasztorna obrócona na wiêzienie, okno kratowe, stó³ i ³Ã³¿kodrewniane.KORDIAN skazany na œmieræ gada z ksiêdzem zakonnym.GRZEGORZ,stary s³uga, chodzi po pokoju ze ³zami w oczachGRZEGORZdo siebieTen ksi¹dz ju¿ od godziny drêczy mego pana,Ot! dajcie mu przed œmierci¹ pokój! dajcie pokój!Jaki tam Bóg powiedzia³: "Dziecko w wiêzy okuj?"Nie ma Boga, przystajê do cechu szatana.KORDIANGrzegorzu, módl siê za mnie.Grzegorz jak skarcone dziecko pada na kolana i modli siê.Kordian klêka ustóp ksiêdza, ten b³ogos³awi.i mówi podnosz¹c KordianaKSI¥DZSynu! powstañ z prochuI leæ do Boga, ale przebacz œwiatu.Bóg ciê wyrywa z lwiej paszczy i z lochu,W którym byœ uwi¹d³ na kszta³t md³ego kwiatu.Teraz, mój synu, przed wiecznoœci drog¹,Nie masz co komu przekazaæ na ziemi?KORDIANNic.KSI¥DZI nikogo na ziemi?.KORDIANNikogo.KSI¥DZNie byli¿ ludzie przyjacio³mi twemi?KORDIANNikt.KSI¥DZTyœ mi tego nie powiedzia³ grzechu!Zlituj siê nad nim, Bo¿e! wielki Bo¿e!KORDIANNim zimne cia³o do grobowca z³o¿ê,.Jakiœ g³os têskny s³yszê w duszy echu;Pami¹tek wo³a.i œladu na œwiecie.KSI¥DZI to grzech, synu.Wy, m³odzieñcy, chcecieSchodz¹c ze œwiata œlad wieczny zostawiæ,Myœl¹ wypaliæ lub mieczem wykrwawiæ;Po có¿ ta ¿¹dza? Ani te opadyLiœci uwiêd³ych chciwa rola zbierze,Ani pomog¹ duszy jak pacierzeW ustach przechodnia.I po có¿ te œlady?.Jam ciê zasêpi³.przebacz! bo ja mo¿eJestem za stary, a ty dzieciê wiosen.Wiêc nie rozumiem.S³uchaj.przy klasztorzeJest ciemny ogród, szpalerami sosenRó¿nie pociêty.dzisiaj w tym ogrodzieZasadzê ró¿ê miesiêczn¹ i twojemNazwê imieniem.by zakwit³a w ch³odziePosêpna, blada.KORDIANNiech ci pociech zdrojem.Bóg wynagrodzi.i nazwiesz tê ró¿êMoim imieniem? i mo¿e nie zwiêdnie!.Ksi¹dz odchodziSp³yñcie siê teraz w jednej myœlnej chmurzeWszystkie sny marzeñ lataj¹ce b³êdnie!I b¹dŸcie ze mn¹! Niebo! ty mi zapalS³oñce i ksiê¿yc, i gwiazdy, bo konam!Bo tam przed ludŸmi, choæby wbity na pal,Zamknê cierpienia i bole pokonam;Lecz tu ³ez moich duma nie zatrzyma.O! gdybym wiedzia³, ¿e tak bez powrotuZiemiê ¿egna³em; przed chwil¹ odlotuPatrza³bym na œwiat innymi oczyma,D³u¿ej! ciekawiej, a mo¿e ze ³zami.Bo tam pomiêdzy ogrodu kwiatamiJest pewnie piêkny kwiat.a ja go nie znam!.Mo¿e dŸwiêk jaki nowy struna daje.A jam nie s³ysza³
[ Pobierz całość w formacie PDF ]