[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. - Było mi przyjemnie, przyjacielu.Spory religijne to nie jestzajęcie dla przyzwoitych ludzi.Pozwól, jestem Fritharik, syn Staifana.- Mówiłpowoli, szukając słów.- Niegdyś byłem zaliczany w poczet ludzi szlachetnieurodzonych.Teraz jestem zaledwie biednym włóczęgą.Życie nie ma mi nic dozaoferowania. Padway zobaczył łzę lśniącą w świetle księżyca. - Mówisz, że jesteś Wandalem? Fritharik westchnął jak odkurzacz. - Tak.Miałem kiedyś jedną z najpiękniejszych posiadłości wKartaginie.Ale przyszli Grecy.Kiedy król Gelimer uciekł i nasze wojsko poszłow rozsypkę, przedostałem się do Hiszpanii.Stamtąd w ubiegłym roku przybyłemtutaj. - Co teraz robisz? - Byłem zatrudniony w straży przybocznej rzymskiego patrycjuszado ubiegłego tygodnia.Pomyśl tylko - szlachetny Wandal służący jako strażnik.Ale mój pracodawca umyślił sobie nawrócić mnie na ortodoksję.Na to - dodałFritharik z godnością - nie mogłem pozwolić.Więc jestem tu, gdzie jestem.Kiedypieniądze się rozejdą, nie wiem, co się ze mną stanie.Pewnie się zabiję.Nikogoto nie będzie obchodzić.- Westchnął jeszcze parę razy, po czym dodał: - Nieszukasz czasem dobrego, zaufanego strażnika? - Teraz nie - odrzekł Padway - ale może za parę tygodni.Czymógłbyś odłożyć samobójstwo do tego czasu'? - Nie wiem.Zależy, na ile starczy mi pieniędzy.Nie znam sięna pieniądzach.Szlachetnie urodzonemu nie były potrzebne.Nie wiem, czykiedykolwiek zobaczysz mnie wśród żywych.- Wytarł oczy rękawem. - O, na litość boską - powiedział Thomasus.Jest wiele rzeczy,które mógłbyś robić. - Nie - rzekł Fritharik tragicznie - ty tego nie rozumiesz,przyjacielu.To sprawa honoru.Cóż zresztą życie ma mi do zaoferowania? Mówisz,że mógłbyś mnie później zatrudnić? - zwrócił się do Padwaya. Ten przytaknął i dał Wandalowi adres. - Doskonale; przyjacielu.Zanim dwa tygodnie miną, spocznępewnie w samotnym, bezimiennym grobie, ale gdyby nie, będę pod ręką.następny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]