[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. - Ale dlaczego, Ryszardzie? Rozumiem, że inni - że się boją -ale ty jesteś przecież normalny? Opuściłem głowę i patrząc na niego spod oka,ostatnie słowo wymówiłem szeptem. - Do dupy z taką normalnością! Ja jestem, dobra, ale moja żonanie jest, i dzieciaki też nie.Wiesz, co się ostatnio dzieje z moją Sharon?Któregoś dnia rano, w zeszłym tygodniu, przewracam się z boku na bok - patrzę -a tu koło mnie na poduszce leży pieprzony latawiec! Uwierzyłbyś w coś takiego? Nic się nie odezwałem, ale mu uwierzyłem.Sam byłem tegoświadkiem podczas kolacji w domu Ryszarda. - Ja ci kitu nie wciskam, Tom.Mówię ci, postacie Marshallanagle powariowały.Nie dość, że dzieją się rzeczy, o których nie ma w"Kronikach", to jeszcze im się wszystko popieprzyło i zmieniają się w tę iwewtę.Taki dzieciak Collinsów, dajmy na to - spojrzysz raz - niemowlak,spojrzysz drugi raz - pieprzony pies! - Wyrwał mi spod ręki kieliszek z whisky iopróżnił go jednym haustem - Co człowiek w takiej sytuacji ma robić? Doszło dotego, że boję się odwrócić, bo zaraz myślę, ze żona albo któraś z córek w cośsię zamieniła.A jak którejś tak zostanie? - Co one na to? - A co myślałeś? Robią w majtki ze strachu! - Ilu osobom wydarzyło się dotąd coś podobnego? Ryszard pokręcił głową i odstawił kieliszek na stół do górydnem. - Nie wiem, chyba nie za wielu, ale teraz każdy się trzęsie, żeon będzie następny.Wszyscy chcą wiedzieć, kiedy skończysz tę cholerną książkę. Szafa grała dalej, ale rozmowy wokół niej ucichły jak nożemuciął. Zwalczyłem ziewnięcie i tylko w duchu życzyłem sobie gorąco jużtu nie być. - Sporo napisałem.Ale nadal zostało bardzo wiele do zrobienia.Mówię szczerze.Nie chcę kłamać w tej sprawie. - To nie odpowiedź na jego pytanie, Abbey. - A co mam odpowiedzieć? Co chcecie usłyszeć? Że książka będziegotowa za dziesięć minut? Nie, nie będzie gotowa za dziesięć minut.Chcecie,żebym to zrobił solidnie i jak należy, a z drugiej strony chcecie to mieć już,natychmiast.Czy nie wydaje wam się, że tkwi w tym jakaś sprzeczność? - Pieprzę twoją sprzeczność, dupku żołędny! - W porządku, pieprz sobie, pieprz.Możesz tak gadać, bo nie typiszesz tę książkę.Jeżeli ją spaprzę, to nic się tu nie zmieni.Właśnie dlategoFrance był taki wielki, nie rozumiecie? Dlatego w ogóle istniejecie.On potrafiłpisać jak nikt inny na świecie.Na litość Boską, jak można tego nie rozumieć?Ktokolwiek pisze książkę o nim, musi się starać napisać ją równie dobrze.nienawet lepiej niż on sam pisał swoje książki, kroniki, wszystko, wszystko copisał.Książka o nim musi być jeszcze lepsza.Musi. Jeszcze jeden głos wybił się ponad wilgotny półmrok baru: - Przymknij się, Abbey.Kończ książkę w tempie i tyle, boinaczej cię upieprzymy tak samo jak tamtego pismaka. Drzwi się otworzyły i do knajpy weszła para grubasów, mężczyznai kobieta Rozpromienieni Nigdy ich dotąd nie spotkałem, więc uznałem, że niepochodzą z miasteczka.Normalni.Facet uderzał się po udzie kapeluszem. - Nie wiem jak się ta dziura nazywa Dolly, ale jeżeli mają tudla mnie drinka, to jest to obszar zaprzyjaźniony.Moje uszanowanie,przyjacielu.Zimno jak cholera, co? Zasiedli na stołkach barowych na wprost mnie, a ja nieposiadałem się z radości, że tu weszli, miałem ochotę ich wycałować.Ruszyłem dowyjścia.Ryszard bawił się pustym kieliszkiem, obracał go, powoli w końcachpalców.Obserwował mnie kiedy wstawałem, ale nic nie powiedział.Podszedłem dodrzwi po kurtkę.Ubierając się, rzuciłem okiem na bar, przy którym para grubasówz ożywieniem konwersowała z barmanem. Na dworze wiatr rzucił się na mnie z rozwartą paszczą, ale tymrazem była to wręcz pieszczota.Ford Econoline, furgonetka, zajechał na parking.Ksiądz Pająk z "Krainy Chichów" wysiadł zza kierownicy i postawił kołnierzczerwonej nylonowej kurtki.Dostrzegłszy mnie, pomachał ręką bez przekonania. - Siemasz Tom, jak książka? Wielkimi krokami przemaszerował do masywnych dębowych drzwi izniknął w knajpie, wciąż jako Ksiądz Pająk.Zatrzymałem się i czekałem, cobędzie.Gdyby w knajpie nie było pary grubasów, nie byłoby na co czekać, ale onitam byli, a kto im miał, z przeproszeniem, wyjaśnić to, co widzieli? Drzwi otworzyły się z hukiem i na dwór wypadli trzej mężczyźniz obezwładnionym Księdzem Pająkiem.Zamykane drzwi huknęły po raz wtóry a potemjuż jedynym odgłosem był odgłos butów na rozmokłej breji drogi.Byli już bliskowozu Księdza, kiedy Mel Dugan zauważył mnie i przystanął. - Masz skończyć tę zafajdaną książkę, Abbey! Masz ją skończyćczym prędzej, albo ci jaja powyrywam! * Sprawdziłem w programie telewizji; projekcja "Cafe de la Paix"miała się zacząć o jedenastej trzydzieści.Była jedenasta dwadzieścia pięć, więcwyjąłem z lodówki colę i serek z zieloną papryką, który sam kupowałem na targu. Telewizor był czarno - biały, marki Philco, z dużym ekranem.Przy okazji świetnie ogrzewał nogi w zimowe wieczory.Przysunąłem sobie bujanyfotel, ustawiłem na małym stoliku colę i ser, nogi w skarpetkach przytuliłem dościanki telewizora.Gruchnęła muzyka - kombinacja "Marsylianki", "Rule Britanniai "Tobie, Moja Ojczyzno".Należy pamiętać, że film powstał w roku 1942. Ujęcie Wieży Eiffla Powolny najazd kamerą na Champs Elysees,wytapetowane faszystowskimi flagami.Zbliżenie na tabac, gdzie mały grubasek wberecie sprzedaje gazety dziecku, papierosy starszemu gościowi, a następnie plikczasopism ręce, która odbiera pisma, ale nie płaci.Ujęcie twarzy grubasa wmomencie przekazywania pism.Czyste uwielbienie.Włącza się dźwięk: "Merci".Kamera wolno wędruje do góry - dłoń - ręka - twarz.Jego twarz.Puszcza oko iwychodzi z kiosku, dzierżąc pisma pod pachą.Poranna lektura w kafejce na roguulicy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]