[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A eskadra ciągle gnała do przodu, tylko do przodu, nam na pomoc. Potem jakaś nieznana siła pochwyciła moje nieważkie ciało irzuciła do góry.Leciałem długo, nie wiedząc dokąd pędzę, ale przepełniało mniecudowne i już niemal zapomniane uczucie swobody i wolności. Wreszcie upadłem na podłogę w znajomej sali wypełnionej pobrzegi cudacznymi figurami.Na tronie zasiadł naczelny Zływróg.Znalazłem się wsztabie Wielkiego Niszczyciela. .13. Nie dostrzeżono mnie, wiedziałem zresztą, że dostrzec mnienie sposób, ale zręcznie odpełzłem w kąt, skąd doskonale widziałem wszystkichzebranych.Władca na coś w milczeniu czekał i wszyscy wokół niego takżezachowywali milczenie."Ich sprawy muszą bardzo źle stać, skoro są takprzygnębieni" - pomyślałem ze złośliwą radością. Dostojnicy nagle się poruszyli.Jeden z nich zacząłprzekazywać jakieś informacje, a robił to w sposób zdumiewający.Z ciemnejskrzyni, pod postacią której występował, wystrzelił ku górze pień obrastający wmgnieniu oka rozłożystą koroną.Gałęzie rozpełzły się po całej sali, pokrywałyliśćmi rozjarzonymi fioletowym blaskiem.Patrzyłem na to jak urzeczony.Pochwili zorientowałem się ze zdumieniem, że doskonale rozumiem tę "krzaczastąmowę".Drzewokształtny notabl przekazywał wiadomość, iż tylko awarią na TrzeciejPlanecie można wytłumaczyć fakt niebezpiecznego wtargnięcia ludzkiej floty wperyferyjne obszary metryki nieeuklidesowej otaczającej skupisko Chi. - Druga i Czwarta przejęły kontrolę nad zagrożonymobszarem.Pierwsza, Piąta i Szósta również przerzuciły część swoich pólgrawitacyjnych na odcinek Trzeciej - szeleścił dostojnik.- Flocie wroga nie udasię przebić naszej gwiezdnej zapory, o Wielki. Naczelny Zływróg w rozdrażnieniu błysnął oczyma.Rozłożystakorona mówcy zaczęła marszczyć się i opadać, by po chwili zupełnie zniknąć.Napodłodze sali znów stała tylko ciemna, obskurna skrzynia. Wielki Niszczyciel zapytał grzmiącym głosem (tylko on iOrlan posługiwali się zwyczajną mową): - Czy udało się odrzucić przeciwnika na pozycje wyjściowe? - Udało się dokonać wiele, bardzo wiele - odparł mu innydostojnik, który dla odmiany zamienił się w strumyk rozlewający się po podłodze.- Flotylli wroga nie udało się wedrzeć do wnętrza skupiska, nie udało się. - Zostali wyrzuceni poza linię twierdz? - Nie, na razie nie, ale są wypierani, stopniowo wypieraniprzez coraz silniejsze pola grawitacyjne.Wielki, zniecierpliwiony, machnąłręką i gadatliwy strumyk błyskawicznie wysechł. - Zanihilowali dopiero jedną planetę, a holują ze sobą conajmniej dziesięć karłów.Co się stanie, jeżeli powtórzą anihilację? Kolejni "mówcy" odpowiadali błyskami eksplozji, snopamiiskier, pióropuszami płomieni, kłębami dymu lub mglistymi obłoczkami, a nawetsmugami trudnych do zniesienia zapachów.Wszystkie te sposoby przekazywaniainformacji były dla mnie całkowicie zrozumiałe, dalszy dialog przytoczę w takiejpostaci, jakby odbywał się on przy użyciu zwykłego ludzkiego języka: - Jeżeli wrogowie zanihilują całą zabraną ze sobą materiękosmiczną i przekształcą ją w przestrzeń, uda się im wedrzeć do skupiska. - Co wtedy? - Pozostanie nam tylko bezpośrednie starcie całej naszejfloty z ich flotą, walka na śmierć i życie do ostatecznego zwycięstwa. - A jeżeli nie zdołamy zadać wrogom klęski? - Musimy wycofać się na chronione planety i "okopać" sięna nich. - Innymi słowy, opuścić przestrzenie międzygwiezdnePerseusza, którymi władamy od wielu pokoleń - zakonkludował ponurym głosemWielki Niszczyciel.Znaleźć się w sytuacji ściganych Galaktów, zablokowanych wswych gwiezdnych legowiskach? Bronić się bez nadziei na ostateczne zwycięstwo?Zgadzacie się na coś podobnego? Okazało się, że nikt nie zgadza się z takim projektem.Opinię większości wyraził jakiś wybitny strateg, który przekazał ją w postacikłębów wilgotnej mgły zaściełającej całą salę narad. - Nasi przeciwnicy nie będą atakować ufortyfikowanychplanet.Nie można liczyć na to, aby narażali na zgubę okręty swojej floty.Poprostu zjednoczą się z Galaktami, zabiorą z ich odblokowanych planet straszliwąbroń biologiczną i unicestwią nas z dalekiego dystansu.Nie zapominajcie, żepełna mechanizacja naszych organizmów nie została jeszcze w pełni zakończona. Władca zamyślił się. - Racja! - zagrzmiał po chwili.- Postępowy procesprymitywizacji dopiero się rozpoczął.Zajęliśmy się sprawami drugorzędnymi izbyt mało uwagi poświęcaliśmy najważniejszemu problemowi trzebienia pierwotnychkomplikacji.Jeżeli działa biologiczne Galaktów zjawią się w pobliżu naszychplanet, będziemy zgubieni.Nie możemy dopuścić do połączenia się ludzi zGalaktami.A teraz czekam na informację z Trzeciej Planety. - Nowy Nadzorca przejął dowództwo nad Mózgiem Sterującym -odparł dostojnik, który wszedł na salę w trakcie narady.-Awaria urządzeń niebyła trudna do usunięcia, choć mogła doprowadzić do katastrofalnych skutków.Teraz aparaturę naprawiono i nasza najpotężniejsza twierdza na Trzeciej Planecieznów zajęła swe miejsce w systemie obronnym Perseusza.Flota przeciwnika zostałazatrzymana. - Starczy! - ryknął Wielki Niszczyciel.- Teraz Orlanzamelduje, jak czują się jeńcy i co z nimi robić. - Jeńcy są przygnębieni losem admirała, sam admirałnatomiast usiłuje robić dobrą minę do złej gry, chociaż osłabł już do tegostopnia, że nie może się poruszać.Co zaś do sposobu postępowania z jeńcami, tozależy on od tego, co my zamierzamy zrobić. - Ewakuować się! - zagrzmiał władca.- Niklowa znajduje sięniebezpiecznie blisko linii natarcia przeciwnika.Przeniesiemy się na Manganowąlub Sodową.Jeńców zabierzemy ze sobą. - Na żadnej z tych planet nie uda się utrzymać ich przyżyciu, o Wielki.Ludzie są zbyt słabi, aby przetrwać w tamtejszych warunkach.Mają zbyt skomplikowaną strukturę. - To ich sprawa.Niechaj wiedzą, że z taką strukturąbiologiczną nie można podbić Wszechświata, a oni, choć ględzą o przyjaźni ibraterstwie, właśnie do tego dążą.Załadujcie ludzi i ich towarzyszy na zdobytystatek i pod konwojem natychmiast odeślijcie na Manganową. - Tak jest! Co do admirała.Gwarantowałeś mu życie, oWielki? - Zagwarantowałem mu jedynie to, że nie będę na jego życienastawał.A jeżeli ten zadufany w sobie pechowiec zdechnie sam, nie będę sięmartwił
[ Pobierz całość w formacie PDF ]