[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Konewka strzelił w czapkę, ale chybił celu;760 Wtem zatrzeszczały tyki, już Protazy w chmielu,<<Protestuję!>> zawołał; pewny był ucieczki,Bo za sobą miał łozę i bagniska rzeczki.Po tej protestacyi, która się ozwałaJak na zdobytych wałach ostatni strzał działa,Ustał już wszelki opor w Soplicowskim dworze;Szlachta głodna plądruje, zabiera co może.Kropiciel, stanowisko zająwszy w oborze,Jednego wołu i dwa cielce w łby zakropił,A Brzytewka im szablę w gardzielach utopił,770 Szydełko równie czynnie używał swej szpadki,Kabany i prosięta koląc pod łopatki.Już rzeź zagraża ptastwu, - czujne gęsi stado,Co niegdyś ocaliło Rzym przed Galów zdradą,Darmo gęga o pomoc; zamiast ManlijuszaWpada w kotuch Konewka, jedne ptaki zdusza,A drugie żywcem wiąże do pasa kontusza.Próżno gęsi szyjami wywijając chrypią,Próżno gęsiory sycząc napastnika szczypią.On bieży; osypany iskrzącym się puchem,780 Unoszony jak kółmi gęsich skrzydeł ruchem,Zdaje się być chochlikiem, skrzydlatym złym duchem.Ale rzeź najstraszniejsza, chociaż najmniej krzyku,Między kurami.Młody Sak wpadł do kurnikuI z długiego biczyska porobiwszy petle,Drzemiące ptastwo śledzi przy latarki świetle,I z drabinek, stryczkami łowiąc, ciągnie z góryKogutki i szurpate, i czubate kury,Jedne po drugich dusi i składa do kupy,Ptastwo piękne, karmione perłowymi krupy.790 Niebaczny Saku, jakiż zapał cię unosi!Nigdy już odtąd gniewnej nie przebłagasz Zosi.Gerwazy przypomina starodawne czasy:Każe sobie podawać od kontuszów pasyI nimi z Soplicowskiej piwnicy dobywaBeczki starej siwuchy, dębniaku i piwa.Jedne wnet odgwożdżono, a drugie ochoczoSzlachta, gęsta jak mrowie, porywają, tocząDo zamku; tam na nocleg cały tłum się zbiera,Tam założona główna Hrabiego kwatera.800 Nakładają sto ognisk, warzą, skwarzą, pieką,Gną się stoły pod mięsem, trunek płynie rzeką;Chce szlachta noc tę przepić, przejeść i prześpiewać.-Lecz powoli zaczęli drzemać i poziewać,Oko gaśnie za okiem, i cała gromadaKiwa głowami, każdy, gdzie siedział, tam pada:Ten z misą, ten nad kuflem, ten przy wołu ćwierci.Tak zwyciężców zwyciężył w końcu sen, brat śmierci.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]