[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gren pognał za nimi w panice. - Zawracajcie! - krzyczał. Trzy metry od nich wznosiło się olbrzymie cielskowierzbomordu.W jego koronie połyskiwał grzyb, ciemny, sfałdowany, dobrzeznajomy Widok był okropny Gren nie mógł pojąć, jak one potrafią to wytrzymać.Uderzył Toy, szarpiąc ją i krzycząc, by pomyślała o swojej duszy.Toy nawet sięnie odwróciła.Razem z Poyly mozoliła się nad uwolnieniem Driff tuż przydusicielskich białych korzeniach.Noga Drifi zaklinowała się między dwiemarozszczepionymi drzazgami.Wreszcie jedna ustąpiła i mogły wywlec Driff.Chwyciły ją pod boki i popędziły, a Gren za nimi, ku wysokiej trawie, w którejprzywarowała reszta.Leżeli, ciężko dysząc, przez kilka minut.Wysmarowanychziemią ledwo można było rozpoznać.Pierwsza usiadła Toy.Obróciła się do Grena igłosem zimnym od nienawiści powiedziała: - Gren, wyganiam cię z grupy.Odtąd jesteś banitą.Gren ażpodskoczył, poczuł, że łzy napływają mu do oczu pod ich spojrzeniami.Nie byłookrutniejszej kary od wygnania.Rzadko stosowano ją wobec kobiet, chyba nikt niesłyszał, aby zastosowano ją wobec mężczyzny - Nie możesz tego zrobić! - zawołał.- Dlaczego miałabyśmnie wyganiać?! Nie masz powodu! - Uderzyłeś mnie - powiedziała Toy.- Jestem twojąprzywódczynią, a jednak uderzyłeś mnie.Próbowałeś przeszkodzić w ratowaniuDriff, chciałeś ją zostawić, by umarła.I zawsze chcesz robić wszystko na swójsposób.Nie jestem w stanie panować nad tobą, więc musisz odejść. Wszyscy pozostali, z wyjątkiem Driff, stali już na nogach zustami pootwieranymi z wrażenia. - To kłamstwa, same kłamstwa! - Nie, to prawda. Toy opuściła pewność, więc zwróciła się do pięciuwpatrzonych w nią z napięciem twarzy. - Czy to nie jest prawda? Ściskając obolałą nogę, Driff przytaknęła gorliwie, żejest.Podobnie Shree, przyjaciółka Driff.Veggy i May tylko skinęli w milczeniugłowami; poczuwali się do winy, że nie pośpieszyli na ratunek Driff, i teraznadrabiali to, popierając Toy Jedyny sprzeciw spotkał ją nieoczekiwanie zestrony jej najbliższej przyjaciółki, Poyly - To nie ma najmniejszego znaczenia, czy to, co mówisz,jest prawdą, czy nie - oświadczyła Poyly.- Gdyby nie Gren, bylibyśmy terazmartwi we wnętrzu brzuchowiązu.On nas stamtąd wyratował i zasługuje na nasząwdzięczność. - Nie, to wierzbomord nas uratował - powiedziała Toy.-Gdyby nie Gren. - Nie wtrącaj się, Poyly.Widziałaś, jak mnie uderzył.Musiopuścić grupę.Musi odejść. Kobiety stanęły naprzeciwko siebie z dłońmi na rękojeściachnoży, policzki płonęły im w gniewie. - On jest naszym mężczyzną.Nie możemy go wygnaćpowiedziała Poyly.- Pleciesz głupstwa, Toy. - Zapominasz, że mamy jeszcze Veggy'ego. - Wiesz dobrze, że Veggy ciągle jest zaledwie dzieckiemmężczyzną. Veggy skoczył jak oparzony. - Jestem wystarczająco dorosły, aby ci to zrobić, Poyly, tytłuściochu - zawołał, podskakując dookoła i wystawiając się na pokaz.- Zobacz,jaki jestem, nie gorszy od Grena! Ale usadziły go i powróciły do sporu.Za ich przykładempozostali również podjęli sprzeczkę.Zamilkli, dopiero kiedy Gren rozpłakał sięze złości. - Głupcy jesteście - krzyczał wśród szlochów - ja wiem, jakwyjść z Ziemi Niczyjej, a wy nie wiecie! Jak dokonacie tego beze mnie?! - Wszystko potrafimy zrobić bez ciebie - powiedziała Toy,dodając jednakże: - Jaki masz plan? Gren zaśmiał się gorzko. - Świetna z ciebie przywódczyni, Toy! Ty nawet nie wiesz,gdzie jesteśmy.Nawet nie zdajesz sobie sprawy, że znajdujemy się na skrajuZiemi Niczyjej.Patrz, stąd widać nasz las. Wyciągnął palec dramatycznym gestem.następny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]