[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. - Ja jestem Słońce-Prześwitujące-przez Chmury - odezwał sięNiebieskozęby - przyjaciel Niebo-Ją-Widzi. Obcy zakołysał się w biodrach i teraz, ku wyrażanemu pomrukiemnabożnemu szacunkowi innych, którzy odsunęli się, żeby pozostawić wolnąprzestrzeń między nimi a nią, dołączyli do nich wszyscy obcy hisa. - Słyszeliśmy, jak opowiadasz o tym Przychodzącym-z-Jasności, otym człowieku-Bennecie.Dobry, dobry był ten człowiek i dobrze, że dałaś mudary.Witamy uroczyście twoją podróż i szanujemy twoją pielgrzymkę,Niebo-Ją-Widzi.Twoje słowa rozgrzewają nas, rozgrzewają nasze oczy.Długi czasczekaliśmy. Pokłoniła się głęboko oddając szacunek wiekowi mówcy i jegowielkiej uprzejmości.Wśród pozostałych narastały coraz głośniejsze pomruki. - To jest Stary - szepnął jej do ucha Niebieskozęby.- On nieodzywa się do nas. Stary splunął i pogardliwie poczochrał się po piersi. - Gawędziarka dobrze mówi.Zaznacza swój Okres pielgrzymką.Idzie z otwartymi oczyma, nie tylko z otwartymi rękoma. - Ach - mruknęli inni, zaskoczeni, a Satyna aż przysiadła zwrażenia. - Chwalimy Bennetta Jacinta - powiedział Stary.- Usłyszeliśmyto i zrobiło się nam ciepło. - Człowiek-Bennett jest naszym człowiekiem - powiedział zzapałem Wielkolud.- Człowiekiem Podspodzia; on mnie tu przysłał. - Kochał nas - wtrącił ktoś inny, a jeszcze inny dodał: Wszyscygo kochali. - Bronił nas przed Lukasami - powiedziała Satyna.Aczłowiek-Konstantin jest jego przyjacielem, przysyła mnie tutaj na moją wiosnę,na pielgrzymkę; spotkaliśmy się przy mogile Bennetta.Przybywam do wielkiegoSłońca, żeby zobaczyć jego twarz, żeby zobaczyć Nadwyże.Ale, Stary, widzimytylko maszyny, nie ma tu żadnej wielkiej jasności.Pracujemy ciężko, bardzociężko.Mój przyjaciel i ja nie mamy tu kwiatów ani wzgórz, nie mamy tego, alewciąż mamy nadzieję.Bennett mówi, że tu jest dobrze, że tu jest pięknie; mówi,że blisko stąd do wielkiego Słońca.Czekamy, żeby to zobaczyć, Stary.Prosiliśmyo obrazy Nadwyża, a nikt z tych, co tu są, ich nie widział.Mówią, że ludzieukrywają je przed nami.Ale my wciąż czekamy, Stary. Zapadło długie milczenie; Stary kołysał się tam i z powrotem.Wkońcu przestał i podniósł w górę kościstą rękę. - Niebo-Ją-Widzi, rzeczy, których szukasz, są tutaj.Byliśmytam.Obrazy stoją tam, gdzie spotykają się Starzy ludzie i myje widzieliśmy.Słońce patrzy na tamto miejsce, tak, to jest prawda.Wasz człowiek-Bennett nieoszukał was.Ale są tutaj rzeczy, od których zmroziłyby ci się kości,gawędziarko.Nie rozpowiadamy o tych sekretnych rzeczach.Jak hisa z Podspodziazdoła je zrozumieć? Jak zdoła je znieść? Ich oczy nie widzą.Ale tenczłowiek-Bennett ogrzał twoje oczy i nadał ci imię.Ach! Długo czekaliśmy,długo, długo i ty wreszcie rozgrzałaś nasze serca, żebyśmy ciebie powitali. Ssst! Nadwyże nie jest tym, czym się wydaje.Pamiętamy obrazyrówniny.Widziałem je.Spałem przy nich i śniłem sny.Ale obrazy Nadwyża.onenie są po to, byśmy przy nich śnili.Opowiadasz nam o Bennecie Jacincie, a myopowiemy ci, gawędziarko, o jednej z nas, której nie widzisz: ludzie nazywają jąLily.Nosi imię Słońce-Uśmiecha-się-do-Niej i jest Wielką Starą, liczy sobie owiele więcej pór niż ja.Obrazy, które daliśmy ludziom, stały się obrazamiczłowieka i w ich pobliżu, w sekretnych miejscach Nadwyża, w miejscu samejjasności, śni człowiek.Wielkie Słońce przychodzi ją odwiedzać.ona nigdy sięnie porusza, nie, bo sen to dobra rzecz.Leży cała w jasności, a jej oczy sąciepłe Słońcem; tańczą dla niej gwiazdy; a ona ogląda całe Nadwyże na swoichścianach i może patrzy na nas w tej chwili.Wielka Stara opiekuje się nią, kochają, tę świętą.Dobra, dobra jest jej miłość i ona śni o nas wszystkich, o całymNadwyżu, a jej twarz uśmiecha się wiecznie do wielkiego Słońca.Ona jest n a s za.Nazywamy ją Słońce-Jej-Przyjacielem. - Ach - mruknęli zebrani hisa, oszołomieni takim imieniem,przyrównaniem kogoś do samego wielkiego Słońca. - Ach - mruknęła Satyna wraz z innymi i pochyliła się do przoduobejmując się ramionami i drżąc.- Czy zobaczymy tę dobrą istotę? - Nie - powiedział krótko Stary.- Tylko Lily tam bywa.I ja.Raz.Ja raz widziałem. Satyna cofnęła się głęboko rozczarowana. - Może wcale nie ma takiego człowieka - odezwał sięNiebieskozęby. Teraz Stary położył uszy po sobie i wszyscy wokół wstrzymalioddechy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]