[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zeszliśmy na dno.Może wy będziecie mogli nam pomóc.Opowiedzciewszystkim o nas.Powiedzcie im, że potrzebujemy pomocy.Bardzo. Na końcu korytarza znajdowały się duże drzwi strzeżoneprzez dwóch żołnierzy.Otworzyły się, gdy się do nich zbliżali. - Jesteśmy - powiedział szepcący głos.- Brionie Brandd,zanim przejdziemy przez drzwi, obróć się i powiedz coś.Wówczas popchnę cię.Połóż rękę na piersi.teraz! Brion zrobił krok do przodu, potem jeszcze jeden.Czyżbyten człowiek coś planował? Czy też była to jakaś sadystyczna pułapka zastawionaprzez Hegedusa? Byli już krok od drzwi.To mógł być plan mający na celu ichzabicie. - Zrób to, co mówi - syknęła Lea.- Albo cię nie znam! - Nie możecie nas tak odesłać - powiedział Brion obracającsię na pięcie. - Stulić pysk! - krzyknął gniewnie sierżant, uderzając rękąBriona w pierś tak mocno, że aż Brion upadł.- Podnieść go! Wciągnąć do środka!Tę kobietę także! Niezdarne dłonie chwyciły ich i wciągnęły przez próg dodużego pomieszczenia, a następnie cisnęły na chropowatą metalową podłogę.Żołnierze cofnęli się z wycelowanymi w nich karabinami. - Nałóżcie je - rozkazał sierżant, kiedy podeszli technicyz dwoma masywnymi, czarnymi kombinezonami.Ubierano ich w milczeniu.Na konieckombinezony zamknięto i opuszczono płyty czołowe hełmów.Kiedy już było powszystkim, zostawiono ich samych na metalowej podłodze.Brion podniósł rękę napożegnanie i w tej samej chwili otoczyło ich pole translokatora. Stali na powierzchni skały w ciepłychpromieniach słonecznych.Brion obrócił się, usłyszawszy odgłos eksplozji - toboja Delta zamieniła się w kupkę dymiącego dymu.Ściągnął z siebie kombinezon,po czym pomógł w tym samym Lei. - Co się stało? - zapytała, kiedy tylko uwolniła głowę zhełmu. - Dał mi to - powiedział Brion otwierając dłoń; w którejtrzymał zwinięty kawałek papieru.Rozwinął go powoli i uśmiechnął się, widzącrząd cyfr pisanych w pośpiechu. - Czy to to, co mam na myśli? - zapytała Lea.- Tak.Współrzędne galaktyczne.Położenie w odniesieniu do centrum nawigacyjnego.Gwiazda, słońce. - Z planetą Arao krążącą wokół niego! Ludzie z Fundacjimogą mieć niezłą zabawę, projektując dla jej mieszkańców strukturę społeczną,która będzie dla nich trochę bardziej odpowiednia od obecnej. - Cokolwiek to będzie, będzie to lepsze od tego, co jest.Zgłoszę się na ochotnika na tę akcję.Tej jednej podejmę się z przyjemnością! - Mów podejmiemy się.Mogą minąć całe łata, zanim dobiegniekońca, lecz bez względu na to obiecuję zachować cierpliwość.Ponieważ po całymtym czekaniu będę mogła zobaczyć minę Hegedusa, kiedy wejdziemy do jegopokoju. Słońce wisiało nad doliną odbijającpromienie od małego pojazdu stojącego nie opodal.Kiedy podeszli do niego,włączył się silnik, który cicho pomrukiwał, czekając, aż wejdą do środka. - Ostatnia maszyna - powiedział Brion.Kiedy zamknął drzwipojazd ruszył. Na siedzeniu obok leżało pudło z całym ich sprzętem.Leawyjęła z niego przekaźnik radiowy i podała Brionowi.- Ściągnij lądownik.Przekaż mu bezzwłocznie instrukcje, niech czeka na nas, kiedy wyjedziemy stąd.Mam dosyć tej planety.tak jak tamtej! Kiedy wyjechali z kanionu na trawiastą równinę, ujrzelistojącą w oddali srebrzystą igłę lądownika.Automatyczny pojazd zatrzymał się,po czym jego silnik zgasł. Po wielu wiekach niszczenia wojna dobiegła końca.K O N I E C
[ Pobierz całość w formacie PDF ]