[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie by³ tego taki pewny i, prawdê mówi¹c, ona te¿ nie.K³opot w tym, ¿e chyba zanadto wystawili szczêœcie na próbê.Zawsze, w jej barwnej przesz³oœci, przytrafia³o siê coœ, co wyci¹ga³o j¹ z opresji.Nawet gdy rozbi³a siê na tym œwiecie wiele lat temu, zbytnio obni¿ywszy lot nad nietechnologicznym szeœciok¹tem, prze¿y³a coœ takiego.Mia³a z sob¹ Renarda i Nikki Zinder, oboje gwa³townie uzale¿niaj¹cych siê od g¹bki, ich mózgi ulega³y zniszczeniu na jej oczach.Zosta³a schwytana przez po¿eraj¹cych owce cyklopów Teliaginu, którzy zamknêli j¹ w wiêzieniu tak bezpiecznym jak ta obecna klatka, i czeka³ j¹ ten sam los.Wtedy uratowa³a j¹ Lata.Zawsze by³o tak samo.Kiedy wpad³a w pu³apkê na Nowych Pompejach, komputer Obie dostarczy³ jej to, czego potrzebowa³a, by siê z niej wydostaæ: kompletny schemat prywatnego, ma³ego œwiatka, który gdzieœ tam w jej g³owie wci¹¿ jeszcze tkwi³.Obie przekaza³ jej przy okazji niezbêdne kody, pozwalaj¹ce unikn¹æ systemu ra¿enia satelitów-zabójców.Przez ca³e ¿ycie.Kiedy jej rodzinna planeta sta³a siê Komlandem, tajemniczy kapitan frachtowca wykrad³ j¹ stamt¹d i przemyci³ do Maki Chang, która zabra³a j¹ do siebie, by wychowaæ w przestrzeni.Dobrzy ¿ebracy przyjêli Mavrê i pomogli jej, kiedy Maki zosta³a aresztowana.Gimball Nysongi zabra³ j¹ z sob¹ do magazynów w podziemiach aerodromu Kaliva i obdarowa³ statkiem, gwiazdami, ró¿nymi umiejêtnoœciami i szczêœciem, kiedy wszystko wydawa³o siê beznadziejne.Potem, nawet kiedy Gimball zosta³ zabity, a ona kontynuowa³a tradycjê rabunków stuleci w Komlandach, za ka¿dym razem gdy sytuacja zdawa³a siê bez wyjœcia, szczêœliwym trafem zdarza³o siê coœ, co ratowa³o j¹ od aresztowania i skazania.Schemat by³ zawsze ten sam.Wymyka³a siê raz za razem.Dosz³o do tego, ¿e wyczekiwa³a, a¿ zdarzy siê coœ nieprawdopodobnego: ucieczka w ostatniej chwili, o w³os od nieszczêœcia, choæ w najciemniejszym zakamarku umys³u wiedzia³a, ¿e nadejdzie dzieñ, kiedy to nie nast¹pi.Lecz to nie by³ ten dzieñ, powiedzia³a sobie, zmuszaj¹c siê do tego, by w to uwierzyæ.Nie mog³a w to uwierzyæ.Jednak, przyzna³a uspokajaj¹co, cokolwiek by j¹ mia³o ocaliæ, bêdzie musia³o przyjœæ z zewn¹trz, chyba ¿e tutaj okolicznoœci zmieni¹ siê na lepsze.Na razie mog³a jedynie po³o¿yæ siê i zasn¹æ, by uciec od suszy i gor¹ca.* * *S³oñce zachodzi³o.Jeszcze kilka minut, a d³ugie cienie poch³on¹ buchaj¹cego par¹ JSS, który czaj¹c siê okr¹¿a³ mieœcinê-oazê, i ca³y teren pogr¹¿y siê w ciemnoœci.Na ulicach ma³ego miasteczka ju¿ zapalono naftowe lampy, z wie¿yczek obserwacyjnych widaæ by³o, jak ¿arz¹ siê matowo.To nie zwiêksza³o ryzyka.Wróg rozpozna³by miasto po zapachu wody.Po³o¿enie JSS pozna³by po wydawanym przez niego syku, klekocie i po wypluwanym dymie.Jednak bez sensu by³oby wystawiaæ siê pod ostrza³ gorliwych kanonierów.W ca³ym mieœcie panowa³o zaciemnienie.Mor-ti wymieni³a Ti-gana na mostku; znacznie lepiej widzia³a w nocy, choæ o wiele gorzej ocenia³a odleg³oœæ, a wiêc dobrze by³a przystosowana do warunków.W nocy, co dziwne, zagro¿enie mala³o.Wprawdzie Mucrolianie w ciemnoœciach widz¹ bardzo kiepsko, ale napastnicy musieliby siê poruszaæ w nieznanym, pilnie strze¿onym terenie.Mimo ¿e znane by³y przypadki takich napadów, w JSS nast¹pi³o niejakie rozluŸnienie; wiêkszoœci stra¿ników pozwolono odwiedziæ nieckê z wod¹, na pok³adzie zostawiaj¹c tylko nocn¹ wartê.I znów szósty zmys³, jakim odznaczali siê najlepsi obserwatorzy, zadecydowa³ o dalszych wypadkach.Mor-ti nie da³aby! sobie za to uci¹æ rêki, ale w otaczaj¹cym mroku coœ by³o nie w porz¹dku.Zasygnalizowa³a do maszynowni, by zwolnili.Wia³a zachodnia bryza od dalekiego morza.By³a odrobinê silniejsza ni¿ wiatr, który o zmierzchu ch³odzi³ nadmorsk¹ równinê, zdmuchuj¹c ob³oki dymu z komina.Wytê¿y³a s³uch, aby dos³yszeæ cokolwiek mimo warkotu zwalniaj¹cych maszyn i syczenia kot³Ã³w.Na zewn¹trz coœ siê czai³o, coœ niecodziennego i dziwnego.Dmuchnê³a do pneumatycznego telegrafu i otrzyma³a odpowiedŸ.- Dwaj zwiadowcy na górê - rozkaza³a.- Coœ tu siê nie zgadza.Utrzymujcie ciœnienie.Mo¿liwe, ¿e.Zanim dokoñczy³a zdanie, z prawej strony rozleg³ siê huk wystrza³Ã³w, a potem gwizd i ryk wybuchów otoczy³y JSS
[ Pobierz całość w formacie PDF ]