[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Czekaj — rzek³a niespokojnie.— Czy nie powinnaœ teraz zadzwoniæ do tej ¿ywej Borkowskiej? Do Barbary? Jej siê chyba nale¿y, nie?— Zwariowa³aœ? O tej porze?— Na takie przecudowne wiadomoœci ka¿da pora dobra, a poza tym i có¿ takiego? Dwadzieœcia po dwunastej, wielkie rzeczy! Ty byœ siê nie ucieszy³a, gdyby ktoœ ci coœ podobnego opowiedzia³ nawet w œrodku nocy?Popatrzy³am na ni¹.No owszem, ucieszy³abym siê.***Agata zainteresowa³a gosposiê ca³¹ sensacj¹ do tego stopnia, ¿e ju¿ drugi kolejny wieczór spêdza³a u mnie, gosposia wyrazi³a zgodê na nocleg u niej pod warunkiem us³yszenia dalszego ci¹gu.Mia³am wra¿enie, ¿e zaczynamy siê powtarzaæ i w kó³ko omawiamy to samo, ale uczuæ, doznañ i w¹tpliwoœci by³o w tym tyle, ¿e wystarczy³oby chyba do skoñczenia œwiata.Telefon mnie zaskoczy³.Kto, na litoœæ bosk¹, mo¿e do mnie dzwoniæ prawie o wpó³ do pierwszej w nocy.?— Mam nadziejê, ¿e nie Stefan? — powiedzia³a Agata zgryŸliwie.Wzruszy³am ramionami i podnios³am s³uchawkê.Nawet jeœli Stefan, to i có¿ takiego, zawsze mogê j¹ od³o¿yæ i wy³¹czyæ urz¹dzenie.— Nie bêdê pani przepraszaæ za póŸn¹ porê — powiedzia³a z tamtej strony Chmielewska.— Nie mam czasu na g³upstwa.Przed dwiema.nie, nie dwiema, co najmniej czterema godzinami by³am œwiadkiem zeznañ pani Borkowskiej numer dwa, Urszulki, czynionych wprawdzie po pijanemu, ale bez w¹tpienia prawdziwych.W domu pani by³ego mê¿a.Razem ze mn¹ œwiadkami byli: pani Jadzia, podinspektor Bie¿an i komisarz Górski.W ró¿nym zakresie, kto przyszed³ wczeœniej, s³ysza³ wiêcej, kto póŸniej, ten mniej, pani Jadzia by³a pierwsza.Chce pani streszczenie?— Chcê! — powiedzia³am z dzik¹ si³¹.— Urszulka kropnê³a Felê, w nerwach, bo Fela upar³a siê kontynuowaæ przedstawienia przeciwko pani, a Urszulka chcia³a przestaæ.Fela ¿¹da³a forsy.£uskê po naboju i rozmaite mikroœlady znaleziono w samochodzie tej.co ma w³aœciwie najmniejszy mó¿d¿ek.? Bo kura to komplement, d¿d¿ownica.? Wie pani coœ o d¿d¿ownicy, ma ona w ogóle jak¹œ umys³owoœæ? Kopyto i klucze od mieszkania Feli trzyma³a w domu pod œcierkami, w celu podrzucenia ich pani przy najbli¿szej okazji.Nienawidzi³a pani, na w³asne uszy to s³ysza³am, a wielce szanowny ma³¿onek zacz¹³ ch³on¹æ.nie, ch³Ã³dn¹æ.? Och³on¹³ albo och³Ã³d³, co za idiotyczne s³owa, gramatycznie skomplikowane, wychodzi tylko w czasie przesz³ym, forma dokonana, jak je przedstawiæ w czasie teraŸniejszym.? Bo jeœli ch³on¹³, to jest ca³kiem co innego.Zg³upia³am od tego telefonu tak przeraŸliwie, ¿e spróbowa³am siê wdaæ w dywagacje jêzykowe.— Och³Ã³dniwa³.? — powiedzia³am niepewnie.— Nie najlepiej — skrytykowa³a Chmielewska.— Powinnam to wiedzieæ, ale mo¿liwe, ¿e emocje mi umys³ naruszy³y.Coœ tam, w ka¿dym razie, ma³¿onek negatywnego okaza³, wiêc ba³a siê panicznie ujawnienia afery.I pieniêdzy jej zabrak³o, a Fela ¿¹da³a.Za poniechanie przedstawieñ.Koniec streszczenia.Wszystko sama œwiêta prawda, udokumentowana, ¿adnych w¹tpliwoœci.Powinno pani byæ przyjemnie, dobranoc.Od³o¿y³am s³uchawkê i popatrzy³am na Agatê.Przysz³o mi na myœl, ¿e w ¿yciu nie widzia³am równie os³upia³ej ludzkiej istoty.— Coœ ty powiedzia³a.? Och³Ã³dniwa³.? Specjalnie zapamiêta³am! Co to by³o.?!Jeszcze przez chwilê nie by³am w stanie ubraæ w s³owa euforii, jaka siê we mnie rozszala³a.Ponadto jej rozmiary chcia³am ukryæ nawet przed Agat¹.— Nic — powiedzia³am z wysi³kiem.— Chmielewska dzwoni³a.Podobno dopadli mojej nastêpczyni w stanie nadu¿ycia i to ona kropnê³a przyjació³kê Felê.Maj¹ dowody.Ze strachu.Agata powolutku zmy³a z siebie wyraz os³upienia, przyjrza³a mi siê uwa¿nie, obejrza³a stó³, no, rzeczywiœcie, nie wygl¹da³ zbyt zasobnie, kawa i wino, zajrza³a do szafki, wyd³uba³a koniak, pó³ butelki sta³o gdzieœ tam w k¹cie.Nala³a mi od serca, sobie te¿, stanowczym gestem zmusi³a mnie do wypicia.— Teraz powiedz porz¹dnie, co ona ci powiedzia³a! — za¿¹da³a z naciskiem.Opanowa³am siê, powtórzy³am ca³¹ rozmowê z komplikacjami gramatycznymi w³¹cznie.Agata nala³a sobie dodatkowo.— Szampana nie masz? — spyta³a po chwili.— Szkoda.Nic, przyniosê jutro.Najdro¿szy, jaki znajdê w tym mieœcie.Wiêc jednak.! Ona siê chyba nie wyg³upia³a, pierwszy kwietnia po drugiej stronie roku.Rozpozna³aœ j¹ po g³osie?— Rozpozna³am.— Wiêc jednak ta kurwa.? No i popatrz, jak siê wszystko zgadza! Co za oœlica jakaœ, nie, przepraszam wszystkie oœlice, nie mam dla niej porównania, istniej¹ chyba skorpiony p³ci ¿eñskiej.?— Skorpion sam z siebie nie atakuje — skorygowa³am s³abo.— Musi siê czuæ zagro¿ony.— Widzia³aœ?— Widzia³am.Uciek³.— Wszy, pluskwy i karaluchy — rozwa¿a³a Agata jakoœ okropnie naukowo.— Nie, te¿ nie, one gryz¹ dla ¿ycia, nie ze z³oœliwoœci.Staram siê straszliwie wykombinowaæ cokolwiek gorszego ni¿ cz³owiek, ale sama widzisz, ¿e mi Ÿle wychodzi.Znasz jakiegoœ obrzydliwszego ssaka?Nie mia³am w tym momencie g³owy do ssaków, wysili³am siê jednak i nie znalaz³am ¿adnego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]