[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— To groŸba?— Niech Bóg broni! Nawet mi to nie przysz³o do g³owy.Twoja reakcja na groŸby mo¿e ka¿dego radykalnie zniechêciæ do ich stosowania.To jest moja gor¹ca proœba do ciebie.Nic z tego, nie damy sobie mydliæ oczu! Drugi raz mu siê ze mn¹ nie uda.Bo¿e drogi, có¿ ten cz³owiek ma jednak za g³os.Telefon milcza³.Jeden dzieñ, drugi, trzeci.Wszelkie informacje skoñczy³y siê jak no¿em uci¹³.To, ¿e dzwoni³y ró¿ne osoby w celach towarzyskich, nie zwi¹zanych z zasadniczym tematem, denerwowa³o mnie tylko jeszcze bardziej.Nie przyjmowa³am do wiadomoœci tych zbêdnych dŸwiêków.Dla mnie telefon milcza³.Tajemniczy, zastrze¿ony numer nie odpowiada³, chocia¿ dzwoni³am tam o najdziwniejszych porach dnia i nocy.Nikt siê mnie nie czepia³ i nie dostrzega³am wokó³ domu ¿adnych podejrzanych typów.WyraŸnie zosta³am odsuniêta na nieprzyjemny margines.Drugiego wieczoru zadzwoni³a Janka.— No i co? — spyta³a z szalonym zainteresowaniem.Odpowiedzia³am jej jednym s³owem równie krótkim, jak treœciwym.— Nie dzwoni³?— Nie dzwoni³.Przypuszczam, ¿e pêknê lada minuta.Wygra³, drañ w tajemnicê szarpany!— Myœlisz, ¿e jeszcze zadzwoni?— Diabli go wiedz¹.Je¿eli nie zadzwoni, to umieszczê w prasie og³oszenie, ¿e pan o takiej aparycji i takim imieniu nie dotrzymuje s³owa honoru.— I spiker Polskiego Radia zaskar¿y ciê do s¹du.Dlaczego nie idziesz na milicjê?— I co im powiem? ¯e mam g³êbokie, wewnêtrzne przekonanie, ¿e nie wiadomo kto przeprowadza nielegalne próby z aparatur¹ elektroakustyczn¹? ¯e wiem, na czym te próby polegaj¹ i jaka instytucja bra³a wzmacniacze? Wkopiê przyzwoitych ludzi, którzy mi przez niedopatrzenie zwierzyli tajemnice s³u¿bowe, i oskar¿ê o antypañstwow¹ dzia³alnoœæ pañstwow¹ instytucjê? Stuknij siê w arbuz.Na jakiej podstawie? Moich przeczuæ? Milicja kicha na moje przeczucia, a poza tym wszystko, co wiem, wiem nielegalnie.Skutek bêdzie taki, ¿e mnie przymkn¹ za wspó³pracê z wrogami ojczyzny.— To co teraz zrobisz?— A bo ja wiem? Na razie czekam na natchnienie.— No to czekaj.Jak coœ bêdzie, to zadzwoñ.Istotnie czeka³am, lecz nie biernie, a aktywnie.Strzela³am na oœlep w ró¿ne strony, wywo³uj¹c t¹ kanonad¹ najrozmaitsze efekty.Znajomy cz³owiek z telefonów miejskich, zapytany o ów zastrze¿ony numer, wpad³ w paniczne przera¿enie i odmówi³ jakichkolwiek wyjaœnieñ.Dzia³ techniczny Polskiego Radia, maglowany o skomplikowane szczegó³y swojej dzia³alnoœci, zap³on¹³ do mnie ¿yw¹ niechêci¹.Po¿yczy³am samochód z Motozbytu i uda³am siê do odkrytego rejonu sto trzy, obejrza³am sobie orne pole, œwie¿¹ ruñ i m³ody zagajnik, ugrzêz³am w b³ocie, co mnie zmusi³o po kwadransie buksowania do galerniczych wysi³ków, polegaj¹cych na wpychaniu pod ko³a rozmaitych patyków, ub³oci³am siebie i samochód od góry do do³u i wróci³am taka sama m¹dra jak przedtem.Wiedzia³am mnóstwo, ale nie na ten temat, który mnie najbardziej obchodzi³.W nosie mia³am wynalazki, usprawnienia, programowanie wszystkich maszyn œwiata i dzia³alnoœæ szpiegowsk¹, nic mnie to nie obchodzi³o.Obchodzi³ mnie tylko jeden cz³owiek, a o tym cz³owieku w³aœnie nadal nie wiedzia³am nic.I wreszcie nie wytrzyma³am.Doprowadzona do ostatecznej rozpaczy, wystrzeli³am ostatni, monumentalny nabój.Doprawdy nie przewidzia³am, ¿e wywo³am tym takie zamieszanie, ale gdybym wiedzia³a, niew¹tpliwie te¿ bym go wystrzeli³a bo traci³am ju¿ resztki rozumu.Trzeciego dnia wieczorem s³uchawka przyczepi³a mi siê do ucha zupe³nie bez mojego udzia³u, a tarcza nadprzyrodzonym sposobem sama wykrêci³a numer.Numer, którego nie krêci³am ju¿ od wielu lat i który powinnam by³a ju¿ dawno zapomnieæ.— S³ucham — powiedzia³ cz³owiek, od którego nie mia³am szans niczego siê dowiedzieæ.Ale je¿eli czegokolwiek na tym œwiecie by³am pewna, to tego, ¿e ¿aden wynalazek i ¿adne usprawnienie w interesuj¹cej mnie dziedzinie nie mog³y siê odbyæ bez jego udzia³u.Jedyny cz³owiek w Polsce, który siê wyspecjalizowa³ w niektórych drobiazgach i któremu ustêpowali najlepsi fachowcy z zagranicy.A równoczeœnie z ca³¹ pewnoœci¹ ostatni, który zgodzi³by siê zajmowaæ jak¹kolwiek nielegaln¹ akcj¹.— Dobry wieczór, to ja — powiedzia³am zimno i natychmiast ci¹gnê³am dalej: — Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawê z tego, komu s³u¿y twoja genialna myœl techniczna?— O co ci chodzi? B¹dŸ uprzejma wypowiadaæ siê jaœniej bo ja nie mam czasu na te artystyczne przenoœnie.— Chodzi mi o próby, zmierzaj¹ce do zdalnego kierowania czynnoœciami ró¿nych aparatów.G³osem.O ile wiem, wybacz ¿e bêdê u¿ywa³a ludzkiego jêzyka a nie w³aœciwych, technicznych wyra¿eñ, tor elektroakustyczny X s³u¿y do dzia³ania w³¹czaj¹cego i wy³¹czaj¹cego ró¿ne rzeczy nieruchome, natomiast tor B do nadawania kierunku rzeczom ruchomym, tor A.— O czym ty mówisz?! Sk¹d to wiesz?— Impulsy zale¿¹ jakoœ tam od wypowiadania s³Ã³w z odpowiednimi samog³oskami; nieprawda¿? Inaczej dzia³a³o w olaboga, a inaczej w ³ubudu.oczekiwa³am jeszcze „fikimiki” z uwagi na du¿¹ iloœæ „i”, ale rozczarowaliœcie mnie.— Przestañ! — krzykn¹³ ostro cz³owiek po drugiej stronie przewodu telefonicznego.— W tej chwili przestañ!— Nie przestanê — powiedzia³am gniewnie.— Przyjmij do wiadomoœci, ¿e ten ton ju¿ nie robi na mnie wra¿enia.— Wiedzia³em, ¿e jesteœ beznadziejnie g³upia, ale nie przypuszcza³em, ¿e do tego stopnia.Musia³aœ chyba do reszty oszaleæ.O co ci chodzi?— O to, ¿e muszê siê na ten temat wszystkiego dowiedzieæ, poniewa¿ podejrzewam, ¿e ten ca³y nabój dosta³ siê w rêce niepowo³anych osób.W³aœnie pytam, czy ty o tym wiesz.Wyobra¿am sobie, ¿e odpowiesz mi na moje pytania.— Na pewno nie!— W takim razie zaczynaj¹c od dziœ rozg³oszê po ca³ym mieœcie wszystko, co wiem, a zapewniam ciê, ¿e wiem du¿o.Bêdê to wykrzykiwa³a pe³n¹ piersi¹ w zat³oczonym tramwaju, w kinie, na ulicy, wszêdzie!— Zostaniesz zamkniêta, zanim zd¹¿ysz powiedzieæ jedno g³upie s³owo.— Mo¿liwe, ale wtedy powiem, ¿e to wszystko wiem od ciebie.I niech mi kto udowodni, ¿e nie.„Rzeczywiœcie jestem szanta¿ystk¹, niebezpieczn¹ dla otoczenia” — pomyœla³am równoczeœnie ze zdumieniem.Cz³owiek w telefonie milcza³ przez chwilê, bo prawdopodobnie by³ bliski ud³awienia siê wœciek³oœci¹
[ Pobierz całość w formacie PDF ]