[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A on do bramy wraca³ z kwiatami.Bukiet taki wielki, przez to zapamiêta³am.Bo to bywa czasem, ¿e ktoœ do grobu przyjdzie, zapomni gdzie, nie znajdzie, ale zawsze wtenczas na jakim innym k³ad¹, byle którym.¯eby ktoœ z powrotem do domu zabiera³, tego jeszcze nie by³o.Ja w ka¿dym razie nigdy nie widzia³am.— I jak wygl¹da³?— A zwyczajnie, jak cz³owiek.Nie zbytnio m³ody, nie stary, czy ja wiem.? Ze czterdzieœci lat móg³ mieæ albo i trochê wiêcej.Ja mogê powiedzieæ, co nie.Nie brodaty, nie ³ysy, nie strasznie gruby i nie chudy.Ale taki owszem, w sobie.I tyle.Wiêcej nie powiem, bo bym zmyœlaæ musia³a.Na tej informacji Bie¿an z Górskim musieli poprzestaæ.Ró¿ni byli, a jeden lecia³.Z kwiatami.I tyle.Natychmiastowa sekcja, któr¹ Bie¿an wymóc potrafi³, wykaza³a, ¿e Michalinê r¹bniêto w ty³ g³owy dwukrotnie przedmiotem, który najbardziej kojarzy³ siê z t³uczkiem do miêsa.T³uczki do miêsa po cmentarzach siê nie poniewieraj¹, zatem by³a to zbrodnia z premedytacj¹.— Szlag ¿eby trafi³ te wszystkie wynalazki — powiedzia³ Górski z irytacj¹.— Kiedyœ podobno ka¿de po³¹czenie telefoniczne mo¿na by³o wy³apaæ, a teraz co? Jeszcze z komórki, maj¹ wykaz, ale stacjonarne, bij cz³owieku g³ow¹ w œcianê.Iloœæ owszem, a gdzie numery?— Pasowa³a mi ta Iza Brant jak czyste z³oto — westchn¹³ na to Bie¿an.— Przy Ko³ek odpada, zaczynam w¹tpiæ i w Dominika.Ty wiesz, ¿e ja nie lubiê mieæ koncepcji, zanim siê nie dowiem wszystkiego, ale tu a¿ siê pcha³o.Teraz ju¿ widaæ, ¿e to jest, niestety, grubsza afera, chyba bêdziemy musieli w papierach siê zagrzebaæ.No, mam jeszcze do niej parê pytañ.* * *Parê pytañ mia³ tak¿e do £ukasza Darko, który z M³awy wróci³ prosto do domu.Bie¿an z Górskim z³o¿yli mu wizytê, po drodze pozwalaj¹c sobie na snucie czarownych przypuszczeñ, które im od razu diabli brali.— Jak mi powiedzia³a, ¿e w tym W³adys³awowie Darko jej alarm wy³¹cza³, nie mog³em siê powstrzymaæ — mówi³ Bie¿an smêtnie.— Ona nie jest g³upia, ta kobieta, g³upia by siê wypar³a znajomoœci, a ona, proszê bardzo, sama podsuwa.Mogli wspó³dzia³aæ, tak mi siê pomyœla³o, mêtnie, bo mêtnie, ale jednak.Zabójstwo na tle uczuciowym i sprawcy gotowi.— Ta Ko³ek wszystko psuje — przyœwiadczy³ Robert.— Jesteœ pewien, ¿e Darko by³ w M³awie?— Niestety, tak.Drogówka go widzia³a jeszcze przed P³oñskiem.To znaczy, od naszej strony patrz¹c, za P³oñskiem.— Szkoda.— A pewnie.Pasowa³.I tu te¿ by pasowa³.Michalina Ko³ek œwiadczy przeciwko Izie Brant, wiêc Darko j¹ za³atwia akurat wtedy, kiedy Brant ma alibi.— Ale nie mogli przecie¿ wiedzieæ, kiedy u niej bêdziemy.— Œledzi³ i nas, i Michalinê.— No owszem.£adnie wychodzi³o.A tu klops.Mam cholernie z³e przeczucia.£ukasz Darko sam otworzy³ im drzwi niewielkiej willi.Nikogo, poza nim, w domu nie by³o.Jak zwykle w wykonaniu Edzia Bie¿ana rozmowa przebieg³a w atmosferze towarzyskiej, niezobowi¹zuj¹cej, wrêcz przyjacielskiej.Ju¿ na pierwsze s³owa, ¿e wcale nie musi ich wpuszczaæ ani z nimi rozmawiaæ, ¿e mo¿e im wyœwiadczyæ grzecznoœæ albo nie, mo¿e ich od razu wyrzuciæ za drzwi albo nie, £ukasz Darko zaprosi³ ich do wnêtrza.Wydawa³ siê w pierwszej chwili odprê¿ony, acz trochê niechêtny.— Mia³em zamiar zrobiæ sobie relaksowy wieczór — rzek³ szczerze.— Ale wieczór trwa d³ugo, mogê go przesun¹æ na póŸniejsz¹ porê.Panowie g³odni, spragnieni.? Mojej matki nie ma, mo¿emy siê rozgoœciæ w jej salonie.Proszê.Dom by³ niewielki, budowany przed trzydziestu laty, wedle ówczesnych normatywów, salon zatem zas³ugiwa³ raczej na miano saloniku.Ale za to jaki¿ by³ piêkny!— Zas³uga mojej matki — wyjaœni³ £ukasz.— Jest dekoratork¹ wnêtrz i w³asne urz¹dzi³a, kiedy zaczyna³em chodziæ do szko³y.Co do jedzenia, uczciwie wyznajê, ¿e mi siê nie chce nic robiæ, ale napoje mamy w barku.Co pijemy?— A gdzie jest pañski salon? — zainteresowa³ siê Bie¿an.— Na górze.Œciœle bior¹c, salonu nie posiadam.Tylko sypialniê z przyleg³oœciami.Grzecznie pytam, co pijemy? Piwo, wino, mieszaniny mocniejsze?Przez dwie sekundy Bie¿an zastanawia³ siê, jak tê wizytê potraktowaæ.Jest tu s³u¿bowo, to nie ulega w¹tpliwoœci, ale u kogo? U œwiadka, u podejrzanego, u zwyczajnego cz³onka spo³eczeñstwa, który powinien s³u¿yæ pomoc¹ w têpieniu przestêpstw? U pomocnika w dochodzeniu? U zbrodniarza, którego bezwzglêdnie nale¿y oszukaæ?— Jeœli nie ma pan nic przeciwko temu, to piwo — zadecydowa³.— Co to znaczy, sypialnia z przyleg³oœciami?— Ma³e te pokoje, wiêc jedna œciana wylecia³a.Za to jest ³azienka i mogê tam nie tylko spaæ, ale nawet przyj¹æ goœcia.Wiêc jak panowie wol¹.— Z przyjemnoœci¹ zostaniemy na parterze.I od razu przyst¹pimy do rzeczy.Trzynastego bie¿¹cego miesi¹ca by³ pan we W³adys³awowie i jecha³ pan tam jakoœ dziwnie, nie wprost, a bocznymi drogami.?— Nasz klient, nasz pan — odpar³ na to £ukasz Darko filozoficznie i bez wahania wyjawi³, ¿e jecha³ z klientem, który takiej drogi sobie ¿yczy³.Proszê bardzo, jemu wszystko jedno, mo¿e jechaæ przez wsie i op³otki, i na ka¿dych rozstajnych drogach czekaæ parê godzin.Nie jego sprawa, skoro mu za to p³ac¹.— Znaczy, jecha³ pan z klientem.Kto to by³?£ukasz okaza³ zdziwienie.— Zaraz.W jakim sensie?— Zwyczajnym.Kto to by³, p³eæ, nazwisko, adres, wygl¹d
[ Pobierz całość w formacie PDF ]