[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Tak.- Poza tym, rozumie ciê na tyle dobrze, aby sprawiaæ ci przyjemnoœæ mówi¹c do ciebie g³osem Orinela ipokazuj¹c jego twarz.Marlena pochyli³a g³owê i zaczê³a wpatrywaæ siê w pod³ogê.- Myœlê, ¿e nas rozumie - powiedzia³ Genarr.- I w zwi¹zku z tym my powinniœmy zrozumieæ j¹.Musiszdowiedzieæ siê, dla-336czego tak bardzo zale¿y jej na tobie.To bardzo wa¿ne ze wzglêdu na jej przysz³e plany.Jesteœ nasz¹ jedyn¹ nadziej¹,Marleno.Marlena dr¿a³a.- Nie wiem, jak to zrobiæ, wujku Sieverze.- Rób to, co robi³aœ do tej pory.Ta istota bardzo ciê lubi i mo¿e wyjaœniæ ci, o co jej chodzi.Marlena przyjrza³a siê twarzy Genarra.- Boisz siê, wujku.- Oczywiœcie.Mamy do czynienia z czymœ znacznie potê¿niejszym od nas.Jeœli owa istota dojdzie do wniosku,¿e nie chce nas tutaj, z ³atwoœci¹.pozbêdzie siê nas.- Nie chodzi mi o to.wujku Sieverze.Boisz siê o mnie.Genarr zawaha³ siê.- Czy ci¹gle jesteœ przekonana, ¿e nic ci nie grozi na Erytro? Czy czujesz siê bezpieczna rozmawiaj¹c z tymumys³em? Marlena wsta³a i powiedzia³a z przekonaniem:- Oczywiœcie.Nie ma ¿adnego ryzyka.Nie zrobi mi krzywdy.Jej pewny siebie g³os nie przekona³ Genarra.To,co myœla³a Marlena, nie mia³o ¿adnego znaczenia, jej umys³ zosta³ dostosowany do potrzeb istoty z Erytro.Czymo¿na jej wierzyæ?Czy mo¿na wykluczyæ, ¿e umys³ zbudowany z trylionów trylionów prokariotów nie ma w³asnych planów? TakiPitt, na przyk³ad, mia³ w³asne plany.Dlaczego umys³, przerastaj¹cy wielokrotnie Pitta w rozwoju, nie móg³bydorównaæ mu sprytem i nikcze-mnoœci¹?Mówi¹c krótko, co stanie siê, jeœli umys³ ok³amuje Marlenê dla jakichœ w³asnych powodów?Czy mia³ prawo wysy³aæ dziewczynê na zewn¹trz? Czy mia³ prawo.-jakie to mog³o mieæ znaczenie.nie mia³wyboru.22 — NemezisTRZYDZIEŒCI CZTERYBLISKOŒÆ- Wspaniale - powiedzia³a Tessa Wendel.- Wspaniale, wspaniale, wspaniale.Rêk¹ wykona³a gest jakby przybija³a coœ do œciany.- Wspaniale.Krile Fisher wiedzia³, o czym mówi³a.Dwukrotnie - za ka¿dym razem w odwrotnych kierunkach - przeszli przezhiperprzestrzeñ.Dwukrotnie widzieli, jak zmienia siê po³o¿enie gwiazd.Dwukrotnie odszukiwali S³oñce - niecobledsze za pierwszym razem i jaœniejsze za drugim.Krile czu³ siê teraz jak wilk morski p³ywaj¹cy po wszystkichoceanach hiperprzestrzeni.- Mam nadziejê, ¿e S³oñce nam nie przeszkadza - powiedzia³.- Przeszkadza, ale dok³adnie tak, jak powinno, dok³adnie tak, jak obliczyliœmy.Fizyczna obecnoœæ S³oñca jesttak¿e psychologicznie uzasadniona - wiesz, o co mi chodzi?Fisher postanowi³ odegraæ rolê aduocatus diabolt- S³oñce jest daleko, prawda? Efekt grawitacyjny musi byæ bliski zeru.- Owszem - odpowiedzia³a Tessa.- Ale „bliski zeru" to nie to samo co zero.Efekt jest w dalszym ci¹guwielkoœci¹ mierzaln¹.Dwukrotnie przeszliœmy przez hiperprzestrzeñ: za pierwszym razem nasza droga pozornaprzebiega³a ukoœnie do S³oñca, za drugim razem wyszliœmy pod innym k¹tem.Wu obliczy³ wszystko bardzodok³adnie.Nasza droga odpowiada³a jego obliczeniom do ostatniego miejsca po przecinku.Ten cz³owiek jestgeniuszem! Robi takie skróty w programach komputerowych, o jakich ci siê nie œni³o.- Na pewno - zamrucza³ Fisher.- Wszystko jest teraz jasne, Krile.Dolecimy do S¹siedniej Gwiazdy ju¿ jutro.A nawet dzisiaj, gdyby naprawdêzale¿a³o nam338na czasie.Oczywiœcie nie wyl¹dujemy zbyt blisko.Podp³yniemy sobie do Gwiazdy spokojnie - tak na wszelkiwypadek.Poza tym nie znamy masy S¹siedniej Gwiazdy na tyle, by ryzykowaæ zbyt bliskie podejœcie.Nie chcemyzostaæ odepchniêci i wracaæ tam jeszcze raz - potrz¹snê³a g³ow¹ z aprobat¹.- Ten Wu! Bardzo jestem z niegozadowolona.Nawet nie umiem powiedzieæ jak bardzo.- Jesteœ pewna, ¿e to ciê nie denerwuje? - zapyta³ ostro¿nie Fisher.- Denerwuje? Dlaczego? - spojrza³a na niego zaskoczona.-S¹dzisz, ¿e powinnam byæ zazdrosna?- No, nie wiem.Ale jeœli Chao-U Wu zostanie okrzykniêty prawdziwym odkrywc¹ lotów superiuminalnych.atobie przypisz¹ tylko pewne podwaliny i w koñcu zapomn¹ ciê.- Och, Krile, to ³adnie z twojej strony, ¿e martwisz siê o moj¹ s³awê, ale zapewniam ciê.¿e nic jej nie grozi.Moja praca jest udokumentowana w najdrobniejszym szczególe.Podstawowe za³o¿enia matematyczne lotówsuperiuminalnych s¹ moje.Przyczyni³am siê tak¿e do opracowania szczegó³Ã³w technicznych, chocia¿ to innizaprojektowali statek i im nale¿y siê chwa³a.Wu wprowadzi³ poprawkê do podstawowych równañ.Bardzo istotn¹poprawkê, bez której loty superiuminalne by³yby praktycznie niemo¿liwe, ale jest to jedynie ostatni szlif nabrylancie - a brylant jest mój.- W porz¹dku.Jeœli jesteœ o tym przekonana, to nic mi wiêcej nie trzeba.- Mówi¹c szczerze, Krile, mam nadziejê, ¿e Wu obejmie teraz kierownictwo nad ca³ym projektem.Ja.mam ju¿swoje najlepsze lata - w pracy naukowej, oczywiœcie - za sob¹.Podkreœlam, ¿e dotyczy to wy³¹cznie pracynaukowej, Krile.- Wiem - uœmiechn¹³ siê.- Tak, w pracy naukowej jestem ju¿ z górki.Moja praca opiera³a siê na dr¹¿eniu pomys³Ã³w, które mia³am nastudiach podyplomowych.Przez dwadzieœcia piêæ lat wyci¹ga³am wnioski, i to ju¿ chyba koniec.Teraz potrzebanam nowych pomys³Ã³w, ca³kowicie nowych myœli, zdobywania nowych terytoriów.A ja ju¿ siê do tego nie nadajê.- Nie doceniasz siê, Tesso.339- To akurat nie by³o nigdy moim grzechem, Krile.M³odzi maj¹ nowe pomys³y, po to zreszt¹ s¹ na œwiecie.Ca³arzecz nie polega wy³¹cznie na tym, ¿e m³odzi maj¹ m³ode mózgi, ich mózgi s¹ nowe.Wu posiada genom, którynigdy dot¹d nie pojawi³ siê w rasie ludzkiej.Posiada absolutnie nowe doœwiadczenia, które nale¿¹ wy³¹cznie doniego.Mo¿e mieæ nowe pomys³y.Oczywiœcie opiera siê na tym, co ja zrobi³am ju¿ wczeœniej, i wiele zawdziêczamoim naukom.Jest moim uczniem, Krile, dzieckiem mojego intelektu.Wszystko, co zrobi, bêdzie dobrzeœwiadczy³o o mnie.Mam byæ zazdrosna? Jego zas³ugi s¹ moimi zas³ugami.O co chodzi, Krile, nie wygl¹dasz nauszczêœliwionego?- Cieszê siê, gdy ty siê cieszysz, Tesso, a mój wygl¹d nie ma tutaj nic do rzeczy.Problem polega na tym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]