[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zwil¿y³em mu skronie inapoi³em go.Nie œmia³em go o nic pytaæ.Popatrzy³ na mniez powag¹ i obj¹³ mnie ramionami.Czu³em bicie jego serca,têtni¹cego podobnie jak serce zranionego ptaka.Powiedzia³:-Jestem zadowolony, ¿e uda³o ci siê naprawiæ samolot.Bêdziesz móg³ powróciæ do siebie.-Sk¹d wiesz?W³aœnie mia³em zamiar mu powiedzieæ, ¿e mimo wszystko uda³o misiê naprawiæ motor.Nie odpowiedzia³ na mojepytanie, lecz rzek³:-Ja tak¿e dzisiaj wracam do siebie.- A po chwili, pe³ensmutku, ci¹gn¹³: - To znacznie dalej.i znacznie trudniej.Czu³em, ¿e dzieje siê coœ niezwyk³ego.Œciska³em go mocno w ramionach, lecz mimo to wydawa³o mi siê, ¿e zsuwasiê pionowo w przepaœæ, z której nie bêdê móg³ go wyci¹gn¹æ.Wzrok mia³ powa¿ny, zagubiony w dali.-Mam twojego baranka.I mam skrzynkê dla niego.I mam kaganiec.Uœmiechn¹³ siê smutno.D³ugo czeka³em.Wyczuwa³em,¿e powoli o¿ywia siê.-Ma³y przyjacielu, ba³eœ siê.Ba³ siê, na pewno.Zaœmia³ siê cichutko:-Dzisiejszego wieczoru bêdê siê ba³ znacznie bardziej.I znowu zmrozi³o mnie przeczucie czegoœ nieodwo³alnego.Nie s³yszeæ wiêcej jego œmiechu - ta myœl mnie zadrêcza³a.Ten œmiech by³ dla mnie jak studnia na pustyni.-Ma³y przyjacielu, chcê us³yszeæ twój œmiech.Odpowiedzia³:-Tej nocy mija rok.Moja gwiazda znajduje siê dok³adnienad miejscem, gdzie spad³em rok temu.-Ma³y przyjacielu, prawda, to by³ tylko z³y sen o ¿mii,o spotkaniu i o gwieŸdzie.Nie odpowiedzia³ na moje pytanie.-Tego, co najwa¿niejsze, okiem zobaczyæ nie mo¿na.-Oczywiœcie.-To samo jest z kwiatem.Jeœli kochasz kwiat, któryznajduje siê na jednej z gwiazd, jak¿e przyjemnie jest patrzeæw niebo.Wszystkie gwiazdy s¹ ukwiecone.-Oczywiœcie.-To samo z wod¹.Ta której da³eœ mi siê napiæ, by³a jakmuzyka.Z powodu bloku i liny.Przypominasz sobie.by³atak dobra.-Oczywiœcie.-Noc¹ bêdziesz ogl¹daæ gwiazdy.Moja jest zbyt ma³a,abym móg³ pokazaæ ci, gdzie jest.To lepiej.Moja gwiazdabêdzie dla ciebie jedn¹ spoœród wielu gwiazd.Dlategoprzyjemnie ci bêdzie patrzeæ w gwiazdy.Ka¿da z nich bêdzie twoim przyjacielem.Chcê ci zrobiæ prezent.Zaœmia³ siê znowu.-Ma³y przyjacielu! Ma³y przyjacielu, twój œmiech sprawia mi tyle radoœci!-To w³aœnie bêdzie mój prezent.W zamian za wodê.-Nie rozumiem.-Gwiazdy dla ludzi maj¹ ró¿ne znaczenie.Dla tych,którzy podró¿uj¹, s¹ drogowskazami.Dla innych s¹ tylkoma³ymi œwiate³kami.Dla uczonych s¹ zagadnieniami.Dlamego Bankiera s¹ z³otem.Lecz wszystkie te gwiazdy milcz¹.Ty bêdziesz mia³ takie gwiazdy, jakich nie ma nikt.-Co chcesz przez to powiedzieæ?-Gdy popatrzysz noc¹ w niebo, wszystkie gwiazdy bêd¹siê œmia³y do ciebie, poniewa¿ ja bêdê mieszka³ i œmia³ siê najednej z nich.Twoje gwiazdy bêd¹ siê œmia³y.I zaœmia³ siê znowu.-A gdy siê pocieszysz (zawsze siê w koñcu pocieszamy),bêdziesz zadowolony z tego, ¿e mnie zna³eœ.Bêdziesz zawszemym przyjacielem.Bêdziesz mia³ ochotê œmiaæ siê ze mn¹.Bêdziesz od czasu do czasu otwiera³ okno - ot, tak sobie, dlaprzyjemnoœci.Twoich przyjació³ zdziwi to, ¿e œmiejesz siê,patrz¹c na gwiazdy.Wtedy im powiesz: "Gwiazdy zawszepobudzaj¹ mnie do œmiechu".Pomyœl¹, ¿e zwariowa³eœ.Zrobi³em ci brzydki figiel.I znowu siê zaœmia³.-To tak, jakbym ci da³ zamiast gwiazd mnóstwo ma³ychdzwoneczków, które potraf¹ siê œmiaæ.Œmia³ siê ci¹gle.Po chwili spowa¿nia³.-Tej nocy.wiesz.nie przychodŸ.-Nie opuszczê ciê.-Bêdê robi³ wra¿enie cierpi¹cego.bêdê wygl¹da³ tak,jakbym umiera³.O, tak! Nie przychodŸ patrzeæ na to, niewarto.-Nie opuszczê ciê.Zaniepokoi³ siê.-Mówiê ci to tak¿e.z powodu ¿mii.Nie chcê, ¿eby ciêuk¹si³a.¯mije s¹ z³oœliwe.Mog¹ ugryŸæ dla przyjemnoœci.-Nie opuszczê ciê.Jakaœ myœl uspokoi³a go.-Co prawda ¿mija nie ma dostatecznej iloœci trucizny,aby ugryŸæ drugi raz.Tej nocy nie zauwa¿y³em, kiedy wyruszy³ w drogê.Wymkn¹³ siê bezszelestnie.Gdy uda³o mi siê go dogoniæ, szed³zdecydowanym krokiem.Powiedzia³ mi tylko:-Ach, jesteœ tu.Wzi¹³ mnie za rêkê.Jeszcze siê niepokoi³.-Nie masz racji.Bêdzie ci przykro.Bêdê robiæ wra¿enieumar³ego, a to nie bêdzie prawda.Milcza³em.-Rozumiesz.To bardzo daleko.Nie mogê zabraæ ze sob¹tego cia³a.Jest za ciê¿kie.Milcza³em.-To bêdzie jak stara, porzucona ³upina.W starych ³upinach nie ma nic strasznego.Milcza³em.Powoli siê zniechêca³.Lecz zrobi³ jeszcze wysi³ek.-To bêdzie ³adnie.Ja te¿ bêdê patrzeæ na gwiazdy.Wszystkie gwiazdy bêd¹ studniami z zardzewia³ym blokiem.Wszystkie gwiazdy dadz¹ mi piæ.Milcza³em.-To bêdzie takie zabawne.Ty bêdziesz mia³ piêæset milionów dzwoneczków,a ja piêæset milionów studni.I nagle urwa³, poniewa¿ siê rozp³aka³.-To tu.Pójdê sam jeden krok naprzód.Usiad³ jednak, poniewa¿ ba³ siê.Powiedzia³ jeszcze:-Wiesz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]