[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Thar zamłynkował delikatnie.Spostrzegł przerażeniew oczach wieśniaków.Jeden z nich od razu rzucił się do ucieczki, pozostawiającza sobą na kałużach ślad jaki pozostawia odlatujący z wody łabędź. Drugi z wieśniaków poślizgnął się i upadł.Jednak w jegooczach nadal widoczna była złość i zdenerwowanie.Thar przypadł do niegomomentalnie.Miecz podstawił mu pod gardło.I napierał, powoli.Klinga drażniłagrdykę.- Thar.nie. Obrócił się lekko, nie popuszczając jednak siłynaporu.- Kropla?- Tak.Kropla.Wybierz jedną z możliwości, zinterpretujwłaściwie. Thar popatrzył chwilę na wieśniaka, w jegowielkie przerażone oczy.Teraz już nie takie groźne.Rozpływałysię. Ukucnął.Miecz położył obok siebie.Odwrócił siętwarzą do Yipbana. Patrzyli chwilę nasiebie. Potem Thar zrobił dziwną minę.Wysoki rudzielecdałby głowę, że coś usłyszał.Jakby odgłos wysuwającego sięsztyletu. Thar podniósł się gwałtownie.Na prostychnogach, tyłem do celu, ciął na pamięć.Klinga miecza rozpłatała czaszkęwieśniaka.- Dlaczego? Thar! Dlaczego. Czarnowłosy chłopak, z zakrwawionym mieczem w rękupopatrzył na przyjaciela.Z kącika ust wyciekła cieniuteńka czerwona strużka.- Dlaczego? Wiesz.to bardzo dobre pytanie.bardzo dobre. Upadł.Na wznak. Miecz brzęknął koło niego.Z pleców sterczał wbity nóż.Zwykły nóż do cięcia,dajmy na to skór zwierzęcych.Wbity aż po samą nasadę. Yipban podbiegł do niego, obrócił i wziął na kolana.Czarnowłosy chłopak patrzyłzeszklonymi oczyma.W dal.- Thar.słuchaj.widziałem Beathe.Ona powiedziała, że mam do wyboru, żebym uważał.i to sięnie może tak skończyć. Czarnowłosy chłopak patrzyłzeszklonymi oczyma.W dal.Lekko się uśmiechnął.Czerwona piana toczyła się zjego ust. Odchrząknął.- Wiesz, wydaje mi się.heh.że to ja.powinienem teraz widziećduchy.he.wiesz, nie ma co.piękna śmierć. Obojesię uśmiechnęli.Oboje już teraz przez oczy zeszkła.- Yipban.zawsze są Ciźli.- Cicho, proszę.- Yipban.- Aha?- Jakaona była?- Wspaniała, gdybyś ją znał polubił byś.Thar? Cisza. Deszcz właśnie przestałpadać.*************************** Thar poznał Beathe.I tak jak mówił jegoprzyjaciel, Yipban, była cudowna i rzeczywiście polubił ją.Na swój sposób nawetją pokochał.Na swój sposób.Ponieważ wiedział co to przyjaźń.*************************** Czarna mgła znów go oplotła.Nieprzenikniona izimna, dusząca i mokra.Trzymała go i wpadała wszędzie.Zaglądała do gardła, doserca.Grzebała w mózgu.Ale jemu to nie przeszkadzało.Znów tu jest.i tymrazem chyba nie chce stąd wyjść.Było mu obojętne jak długo tu będzie.Nie miałjuż nikogo i nie zamierzał stąd odchodzić, choć nienawidził tegomiejsca. Mgła przez chwilę rozrzedziła się.Na tyle, żedojrzał przed sobą kogoś kogo już wcześniej widział.Znał go.To czarny wilk.Leżał. Kiedyś, kiedy widział go wcześniej, wilk siedziałwyprostowany, zapatrzony w jezioro, z nadzieją w załzawionych i zapadniętychoczach. Yipban pomyślał, że w końcu odpoczywa.Niewypatruje już swojej wilczycy. To co z tego, że taknaprawdę wilk już nie żył.To co z tego, że tak naprawdę zobaczył samego siebie.W przyszłości.To, dla niego, nie było teraz ważne.Tomasz Kulczyński"Napisane ku Beatyuciesze i tejże zrozumieniu mojej miłości."
[ Pobierz całość w formacie PDF ]