[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tak właśnie określiła to Emery: "znajdowały różne rzeczy".Cóż, w jej położeniu pewnie też nieraz zdarzyłoby mi się coś "znaleźć". Strzelanina jakiegoś gangu sprowadziła ją do naszego obozu.Największe zagrożenie ze strony gangów jest zawsze w dużych miastach.Wędrując przez terytoria różnych gangów, najlepiej nie iść szosą, lecz trzymać się blisko niej - wtedy ma się szansę umknąć ich uwagi.Nam, jak dotychczas, to się udawało.Jednak, według relacji Emery, zarośnięty park, w którym ostatnio nocowaliśmy, musiał być ziemią sporną.Dwa rywalizujące gangi strzelały do siebie, miotając obelgi i oskarżenia pod adresem przeciwników.Od czasu do czasu zgodnie przerywali, aby ostrzeliwać przejeżdżające ciężarówki.Właśnie podczas jednej z takich przerw Emery i Tori, które biwakowały prawie na samym poboczu drogi, udało się wymknąć dalej. - Jedna banda podchodziła już coraz bliżej - opowiadała Emery.- Na przemian strzelali i biegli.Jeszcze kawałek i wpadliby na nas.Musiałyśmy uciekać.Nie mogłyśmy czekać, aż nas usłyszą czy wypatrzą.Kiedy trafiłyśmy na waszą polanę, w ogóle nie zauważyłyśmy, że ktoś tam jest.Umiecie się maskować. Cóż, chyba usłyszeliśmy komplement.Rzeczywiście staramy się wtapiać w krajobraz, kiedy tylko się da.Przeważnie okolica temu nie sprzyja.Tak jak dzisiaj.Ale od dziś znów pilnujemy dwójkami. NIEDZIELA, 12 WRZEŚNIA 2027 Dzięki Tori Solis przybyło nam dziś dwoje towarzyszy: Grayson Mora i jego córka Doe, która jest tylko o rok młodsza od Tori.Wędrując obok siebie w tę samą stronę jedną szosą, obie dziewczynki zaprzyjaźniły się.Wchodząc na drogę stanową numer dwadzieścia, odbiliśmy na zachód i będziemy nią iść długo, a potem znów wrócimy na autostradę międzystanową sto jeden.Przegadaliśmy mnóstwo czasu na temat osiedlenia się na ziemi Bankole'a - mówiliśmy też o pracy, o uprawach i o tym, jak możemy się tam pobudować. Tymczasem dwie dziewczynki nie tylko zdążyły się zaznajomić, ale też, siłą rzeczy, zbliżyły do siebie swoich rodziców.Zaskoczyło mnie to, jak bardzo ci dwoje są do siebie podobni.Oboje byli mniej więcej w tym samym wieku - co znaczyło, że Grayson musiał zostać ojcem niemal równie młodo jak Emery matką.Nie wydawało się to jeszcze niezwykłe; niezwykły był fakt, że to on opiekował się dzieckiem. Wysoki, chudy i ciemny Latynos, wyraźnie opiekuńczy wobec córeczki, sprawiał wrażenie raczej spokojnego - nawet jakby niepewnego.Emery spodobała mu się.Dało się jednak zauważyć, że jednocześnie nie chciał mieć z nią - i z nami - nic wspólnego.Kiedy zeszliśmy z szosy, aby rozbić obóz, poszedłby dalej - gdyby nie mała, która najpierw prosiła, a potem płakała, żeby zostać z nami.Miał własną żywność, więc zaproponowałam, że jeśli chce, możemy biwakować razem.Gdy rozmawiałam z nim, uderzyły mnie dwie rzeczy. Po pierwsze: nie przypadliśmy mu do gustu.To się rzucało w oczy.Nie podobaliśmy mu się ani trochę.Przemknęło mi przez myśl, że może nie pała do nas sympatią z zawiści, że tworzymy grupę i mamy broń.Zwykle nie lubi się kogoś, kto wzbudza w nas strach.Poinformowałam go, że wystawiamy warty i jeśli tylko mu to odpowiada, jest mile widziany.Wzruszył ramionami i miękkim, lecz chłodnym głosem skwitował: - Jasne.Pewnie. Więc zostanie z nami.Chce tego jego córka i częściowo także on sam - a jednak coś jest nie tak.Nie chodzi tylko o zwykłą ostrożność w drodze. Jak sądzę, Grayson i jego córka także byli niewolnikami.Mimo to - całkiem zasobny z niego biedak.Ma dwa śpiwory, jedzenie, wodę i gotówkę.Według moich przypuszczeń musiał to z kogoś ściągnąć - z żywego lub martwego. Skąd domysł, że był niewolnikiem? Po prostu w tej swojej dziwnej niepewności aż za bardzo przypomina mi Emery.No i są jeszcze Doe i Tori, które chociaż zupełnie niepodobne, dogadują się i rozumieją, jakby były siostrami.Zgoda: wśród małych dzieci to się zdarza i wcale nie musi cokolwiek znaczyć - wystarcza wspólne przebywanie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]