[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. - Brawo.Bezbłędna dedukcja.Mnie jednak interesujecoś innego.Złamano mi kość uda i przedramię.Silne bóleodczuwam natomiast w kolanie i w łokciu. - Typowe - pokiwał głową cyrulik.- Magia driadodbudowała ci uszkodzoną kość, ale jednocześnie spowodowałamałą rewolucję w pniach nerwowych.Skutek uboczny,najsilniej odczuwalny w stawach. - Co możesz mi na to poradzić? - Nic, niestety.Jeszcze przez długi czas będziesznieomylnie przewidywał słotę.Zimą bóle się nasilą.Niezalecałbym ci jednak silnych leków znieczulających.Zwłaszczanarkotyków.Jesteś wiedźminem, w twoim przypadkujest to absolutnie niewskazane. - Poleczę się więc twoją mandragorą - Wiedźminuniósł napełnioną menzurkę, którą właśnie wręczyła muMilva, wypił do dna i zakaszlał, aż łzy napłynęły mu dooczu.- Już mi, cholera, lepiej. - Nie jestem pewien - Regis uśmiechnął się zaciśniętymiwargami - czy leczysz właściwą chorobę.Przypominamteż, że winno się leczyć przyczyny, nie zaś objawy. - Nie w przypadku tego wiedźmina - parsknął niecojuż rumiany Jaskier, przysłuchujący się rozmowie.- Jemuakurat, na jego zmartwienia, gorzałka dobrze zrobi. - Tobie też powinna - Geralt zmroził poetę wzrokiem.- Zwłaszcza, jeśli ci od niej jęzor skołowacieje. - Na to bym raczej nie liczył - uśmiechnął się znowucyrulik.- W skład preparatu wchodzi belladonna.Wielealkaloidów, w tym skopolamina.Zanim mandragora wasrozbierze, wszyscy niezawodnie dacie mi popis elokwencji. - Popis czego? - spytał Percival. - Wymowności.Przepraszam.Używajmy prostszychsłów. Geralt skrzywił wargi w pseudouśmiechu. - Słusznie - powiedział.- Łatwo popaść w manieręi zacząć używać takich słów na co dzień.Ludzie mająwówczas rozmówcę za aroganckiego błazna. - Albo za alchemika - powiedział Zoltan Chivay,czerpiąc menzurką z cebra. - Lub za wiedźmina - parsknął Jaskier - który naczytałsię, by móc imponować pewnej czarodziejce.Czarodziejki,moi panowie, na nic tak nie lecą, jak na wyszukanybajer.Prawdę mówię, Geralt? No, opowiedz nam coś. - Opuść kolejkę.Jaskier - przerwał zimno Wiedźmin. - Za szybko działają na ciebie zawarte w tym bimbrzealkaloidy.Rozgadałeś się. - Przestałbyś, Geralt - skrzywił się Zoltan - z tymitwymi sekretami.Wiele nowego nam Jaskier nie powiedział.Nic na to nie poradzisz, że jesteś chodzącą legendą.Historie o twoich przygodach grywa się w teatrzykachkukiełkowych.W tym i historię o tobie i czarodziejceimieniem Guinevere. - Yennefer - poprawił półgłosem Regis.- Oglądałemtaki spektakl.Historię o polowaniu na dżinna, o ile mniepamięć nie myli. - Byłem przy tym polowaniu - pochwalił się Jaskier.-Śmiechu było, powiadam wam. - Opowiedz wszystkim - Geralt wstał.- Popijająci ubarwiając ładnie.Ja idę się przejść. - Ejże - żachnął się krasnolud.- Nie ma się o coobrażać. - Nie zrozumiałeś mnie, Zoltan.Idę ulżyć pęcherzowi.Cóż, zdarza się to nawet chodzącym legendom.***** Noc była zimna jak wszyscy diabli.Konie tupały ipochrapywały, para buchała im z nozdrzy.Zalana księżycowymświatłem buda cyrulika wyglądała iście bajecznie.Wypisz, wymaluj, chatka leśnej wróżki.Wiedźmin zapiąłspodnie. Milva, która wyszła wkrótce po nim, chrząknęłaniepewnie.Jej długi cień zrównał się z jego cieniem. - Czemu z powrotem zwłóczysz? - spytała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]